Środa 12.06.2013r.

 

Wieczorny chillout nad Rusałką..

Dziwnie rozpoczął się ten tydzień…Mimo, że w weekend nie „umordowałem” się jakoś specjalnie na drożach i bezdrożach, to w poniedziałek czułem, jakbym się nie zregenerował… Miałem obolałe „czwórki”, „dwójki”, całe nogi ciężkie…Zawsze ślad po bieganiu pozostawał, tym razem jednak dziwnie się czułem, idąc na wieczornego kosza – jakbym miał zamiar grać zaraz po maratonie 😉 ….Oczywiście zajęcia na sali regeneracji się nie przysłużyły….Mimo wszystko jednak czekałem na środę, brak mi było biegania tym bardziej, że przez te dni cały czas byłem zakopany w sieci wokół tej tematyki. Czytaj dalej