Sobota 11.01.2014r.

 

W bólu….

Dobry trening to taki, na który się czeka i po którym jest się szczęśliwym. I nie ważne, że również dlatego, że się go przeżyło 😀 . Pojedyncze składniki szwajcarskiej czekolady pewnie nie smakują tak wyśmienicie, jak gotowe delicje z tego kraju 😉 . Nikt nie zadaje sobie pytania, z czego ją stworzono – ważne że efekt finalny jest „palce lizać” 😀 . Droga do sukcesu – cokolwiek nim jest, czy mistrzostwo olimpijskie, czy „drożdżówa” po Grand Prix nad Rusałką – składa się z wymaganej ilości potu, łez i krwi, choć ta ostatnia najlepiej jeśli jest składnikiem przysłowiowym 😉 . Sobota zapowiadała się dziarsko. Po „przeczłapanym” czwartku powinienem czuć nieco obaw – w trakcie biegu, przeczesując mroczne i zapajęczone zakamarki mojego umysłu, gdzie obowiązuje język ekstremalnie niecenzuralny, znalazłem ich sporo 😀 😀 …Ani jednak wczoraj, gdy się kładłem, ani dziś o poranku nie było ich w ogóle. „Dobrze się bawić” – to nie tylko hasło dnia, to maksyma przewodnia mojego biegania…I dziś zamierzam jej też hołdować 🙂 Czytaj dalej