Czwartek 15.01.2015r.

Błękit o poranku….

Biologiczny zegar był zawsze silniejszy u mnie od tego w telefonie…Nie było istotne, co tam sobie poustawiałem, mój „bio-budzik” i tak „szturchał” mnie przed siódmą rano…Od dłuższego czasu jednak i on niewiele ma do powiedzenia…Decyduje to, co w sercu i głowie….Często kładę się i jeszcze na długi czas zawieszam wzrok na cieniu drzewa, odgrywającego na zasuniętcej roletce tą samą, conocną rolę rodem z chińskiego teatru…Czas biegnie, moje tętno spoczynkowe gra cichą melodię, a ja z otwartymi oczami wędruję ścieżkami wspomnień, tęsknot, radości, które były moim udziałem i marzę…Sen nie jest oczywistością, ale na szczęście prędzej, czy później się pojawia….Niestety to wszystko, o czym myślę i co ma w sobie tyle emocji, przenika do niego, a to sprawia, że wracam na widownię „teatru cieni” zanim jeszcze elektronika postanowi odśpiewać hymn na dzień dobry…..Noc za nocą….tak samo… Czytaj dalej

Środa 14.01.2015r.

 

Samotnym wieczorem…

Dziś może krócej i mniej o bieganiu, ale…taka chwila…

Wybaczcie ciszę…Czasem po prostu życie tak się ułoży…Nie chcemy tego, nie zmieniamy się, wciąż kipimy emocjami, chcemy siebie dawać garściami, ale…świat, dla którego, jak nam się wydało, byliśmy ważni…zmienia się….Wobec zmienności świata, przy jednocześnej niezmienności siebie i swoich uczuć, jesteśmy bezbronni…Wpadamy w pustkę, w jak kosmiczną próżnię…wszechogarniająca cisza i poczucie porzucenia sprawia…że elementarne dla nas czynności, jak bieganie stają się wyzwaniem…a pisanie o nim zatraca sens….. Czytaj dalej