Sobota 22.06.2013r.

 

6:50, czyli jak do pracy….

Tak, taaak, zaklinałem się nie tak dawno jeszcze, że wczesne wstawanie w weekendy sobie daruję, bo to jedyne dni, gdy można się pobyczyć dłużej i odespać braki….Wczoraj jednak solowo uświetniałem Noc Świętojańską 😉 i jakoś nie przeciągałem pójścia spać w nieskończoność, byłem więc gotowy sprawdzić, jak mi dziś pójdzie powrót „do świata żywych” w wolny od pracy dzień. Taki test był koniecznością dziś, bo napiął mi się mocno grafik…Pomijając obsadzone rodzinnie popołudnie, miałem w planach od rana ekipę dekarską na dachu biura i dostawę mojej mamy na zabiegi na 11tą do szpitala….Musiałem się sprężać, więc budzik przestawiłem na zwykłą porę wstawania, czyli 6:50….

Nie powiem, bym „eksplodował entuzjazmem” o świcie, gdy grubo przed czasem podniosłem wzrok na moją komórkę…Była chyba 5ta…Upsss….Powtórnie wyrwał mnie ze snu już ustawiony alarm….Ociągałem się, ale perspektywa przybywającej na dach ekipy była mobilizująca – nie chciałem ich witać w gaciach, bełkocząc coś bez ładu i składu  😀 .

Lekkie śniadanie, kibelek, prysznic, ciuchy, graty i kwadrans przed ósmą jestem gotów…Zaplanowałem sobie mieć dla siebie nad Rusałką godzinę, zanim wezwie mnie stadion, więc kwadrans po ósmej jestem już w drodze…Piękny dzień się szykuje, na miejscu słońce w odkrytych miejscach już mocno muska naskórek, ale wieje lekki wiaterek, więc jest idealnie….Póki co…

Zarzucam plecak…Zostawiam za sobą auto…

20130622_083654

i ruszam tradycyjnym szlakiem do wiaduktu…

20130622_083716

Za tunelem skręcam na ścieżkę przy torach. Mam do dyspozycji 40 minut „z haczykiem”…Od samego początku zakładam, że tempo będzie bardzo spokojne – chcę dziś po prostu cieszyć się biegiem i wykorzystać przyjemny chłód w lesie, o który tak zabiegałem wcześniejszym przyjazdem i który był wielkim marzeniem w środę 😉 ….Trasa już po kilkuset metrach wspina się w górę, więc delikatnie zwalniam, by czerpać radochę z ruchu…Muzyka w tle…Zastanawiam się nad sensem biegu wokół jeziora trasą, którą tak dobrze znam. A może by tak i po drugiej stronie trzymać się torów, szlakiem Kulawego??…Ale czy się wyrobie czasowo, bo to nie będzie standardowa „piątka” ale więcej….Spokojnie – będę patrzył na zegarek…Na Garminie ustawiam ekran z bieżącym czasem…Zawijam ślad GPS szerszymi ścieżkami i prawie bezdrożami, odgłosy lasu synchronizują się z muzyką….W pobliżu obwodnicy „wyczerpuję” pierwsze 20 minut, znak to, że powinienem wracać….Skręcam „na nos” w nieznaną ścieżkę i dość mocnym zbiegiem wypadam na „biegostradę”…”Cypel” odpuszczam, ale „połykam” podbieg w stronę gastronomii…Cały czas zerkam na przegub, by spokojne tempo wystarczyło na dobieg do mostku i na stadion. Poza strefą przyjemnego cienia jest już bardzo ciepło – najlepiej czuję to na „asfaltowej patelni” przy budkach gastronomicznych….

20130622_091216

Z przyjemnością znikam po drugiej stronie w lesie…Gdy dobiegam do łącznika z trasą nadbrzeżną spostrzegam przed sobą znajomą sylwetkę – „Dorota??…Nasza saksofonistka??” 🙂 …Przyspieszam…Tempo wzrasta do niewiele powyżej 5ciu (wow!) ale i tak połykam przestrzeń zbyt wolno…Wciąż nie wiem, czy to ona, mam nadzieję jednak, że z uwagi na zapas prawie 10 minut do zajęć stadionowych, zrobi pauzę przy mostku. Niestety, mam ją 50 metrów przed sobą, gdy skręca pod wiadukt – chcę złapać oddech po tym niespodziewanym finiszu, więc jej nie ścigam … Za kilka chwil się zobaczymy, a ja się przekonam…czy to była ona 😀 .

Zegarek pokazuje mi niecałe 6km…Ruszam pod wiadukt, a za nim skręcam w lewo – kiedyś, daaaawno temu przemierzałem tą ścieżkę, od czasu, gdy biegam tu w okolicy, chciałem sobie przypomnieć, dokąd prowadzi…Przy okazji dorzucę kilka metrów przebiegu 😉 ….Po prawej mam płot stadionowy, który po kilkuset metrach…przerzedza się – niestety, rozbiórka tych odcinków raczej była dziełem amatorów, niż planowaną „przebudową”…Garmin nakazuje mi „kierunek: stadion” 😀 , więc nie kontynuuję eksploracji, a korzystam z pozbawionej wypełnienia furtki bocznego wejścia i wbiegam na asfalt za nim, a potem przeskakuję przez płotek na tartan…….

Solarium 😀 …..Uffff, to jakby z chłodnego raju wskoczyć na podgrzewany właśnie olej na patelnii 😀 😀 ….Ale za to pod nogami niesamowita sprężystość – teraz w pełni czuć, jak komfortową nawierzchnią jest bieżnia lekkoatletyczna!. Mam uczucie, że sama niesie, a każde wybicie ze śródstopia jest sprężyste i elastyczne 😀 …Przebiegam prostą, potem łuk i jestem wśród znajomych…Oczywiście od razu zaczepiam Dorotę – tak, to była ona 😀 . Nie czekamy tylko ruszamy na rundkę rozgrzewkową…Jest okazja, by pogadać 🙂 ….Wtóruje nam głośna muzyka – pośrodku stadionu ulokowały się namioty imprezy crossfiitowo-teneczno-nie wiem jakiej 😉 i dają czadu 😀 …

Całe zajęcia mijają na treningu luzu :D. Jacek podkreśla wciąż jego wagę dla poprawności poruszania się…Najgorzej wychodzi mi…kręcenie ramionami 😉 . Trochę dlatego, że obręcz barkową mam mocniej zbudowaną i zarówno rozluźnienie, jak i ruchomość tej partii ciała to nie jest moja najlepsza strona 🙁 …Na „naszej” stumetrówce mamy też ćwiczenia w ruchu i przebieżki, które uważnie podgląda i koryguje Yacool. Z niektórymi osobami biegnie nawet, trzymając za rękę, by pokazać, jak powinno wyglądać rozluźnienie, co i jak powinno pracować. Kawałek fajnej techniki w praktyce! 😀

Po zajęciach omawiamy to wszystko, jest trochę pytań – to jedyna droga, by coś w swoim „stylu” poprawić 🙂

20130622_103430

20130622_103433

20130622_103440

Dostajemy od organizatorów imprezy crossfitowej zaproszenie przez megafon do odwiedzin 😀 . Ponieważ po rozmowie telefonicznej, moje plany się luzują, wędruję chętnie do strefy namiotów wraz z Dorotą, Kingą i jej koleżanką…Ja bardziej z ciekawości, Dorota – bo chce skonsultować uraz z fizjoterapeutą. Mam okazję jednak zważyć się na Tanicie – wadze, którą drukuje szczegółowe informacje o detalach tego, co noszę na sobie 😀 : zawartości tłuszczu, wody,  masie mięśniowej, proporcjach istniejących i wskazanych 😉 …

20130623_190729

Nie spodziewałem się ‚”rewelacji”, wiedziałem, że maszyna powie mi, że idealna waga moja powinna kształtować się ~70 i kilka kilo, że teoretycznie mam ok. 30 kg „tego i owego” ponad stan, ale potwierdziło się, że większość mojej masy to struktura mięśniowa i ogólnie całość pomiarów nie wypadła najgorzej….To znaczy – nie odebrałem paragonu i nie uciekłem 😀 😀 .

Dziewczyny również skorzystały z tego elektronicznego „lusterka, które prawdę powie” 😀 ,

20130622_104557

a Dorota dodatkowo dała się zbadać fizjoterapeucie i pozwoliła okleić specjalnymi, różowymi plastrami 🙂 .

Garmin zanotował…

Wrażenia…

Po pierwsze – cieszę się, że wstałem tak wcześnie. To właściwie precedensowe 😀 wydarzenie. Czasem jednak, gdy konieczność przydusi, okazuje się, że przeszkody są tylko w głowie i naszych nawykach. Nie twierdzę, że z radością będę to praktykował, bo jednak lubię w weekend pospać przynajmniej do 8ej, ale jeśli pogoda będzie wciąż upalna, nie będę miał wyjścia…Po drugie – odetchnąłem z ulgą  po środowej porażce i przekonałem, że temperatura i wilgotność są dla mnie istotnymi czynnikami, wpływającymi na wydolność. Po trzecie – fajnie było skorzystać z „mądrej wagi”, jeśli jutro impreza na stadionie będzie kontynuowana, wpadnę tu pogadać o dyskomforcie poniżej prawej kostki…Od zeszłego tygodnia odczuwam tam „coś”, ale jak to bywa u mnie – bez bólu nie ma ruchu :D, są bóle ważne i ważniejsze, z większością żyję za Pan brat 😀 …. Może jednak jutro wpadnę tu po poradę 😉 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *