Niedziela 16.06.2013r.

 

Spotkanie biegowe nad Rusałką.

Dziś, bogatszy o doświadczenie z wczorajszym dojazdem, od razu kieruję się na Botaniczną. W planie był wcześniejszy przyjazd, ale znów ścigam się z czasem. Coraz bardziej skłaniam się ku twierdzeniu, że czas nie ma przebiegu liniowego :D…Dowodzi temu każdy mój poranek, zwłaszcza te przed bieganiem 😀 😀 ….

Chciałem mieć pół godziny dla siebie, pozwoliłoby to mi zrobić pełne kółko przed zajęciami, niestety, gdy parkuję, na zegarku jest już 9:40…20 minut to z jednej strony za mało, by coś poważnego w tempie spokojnym zrobić, a za dużo, by pomaszerować i czekać przy mostku….Puszczam się jednak przed siebie trasą Kulawego, schowaną na południowym brzegu w przyjemnym lesie przy torach. Początek jest jakiś niemrawy, bez ochoty na bieganie, ale po paru chwilach się rozkręcam…Myślę, czy dobiegnę do końca tego odcinka, do zbiegu od strony „środowej” rogatki…Garmin bezlitośnie ostrzega, że nie…Gdy mija połowa czasu, który mam do dyspozycji, zawracam i pierwszą z brzegu ścieżką dobijam do trasy dużego kółka, kierując się z powrotem…Przy mostku jestem idealnie na czas, minutę lub dwie przed 10tą 🙂 .

Oczywiście Maciek, zaraz po pierwszym „Cześć”, pyta, ile przebiegłem 😀 😀 … Chwalić się nie ma czym, bo czasu starczyło ledwie na „dłuższą rozgrzewkę” 😉 , czyli trochę ponad dwa kilometry… Po mnie zjawia się zdyszana Anita, która realizuje dziś ambitny cel: 18km (wow!), a w nogach ma już „piątkę”. No ale cykl przygotowań do „połówki” zobowiązuje 😉 …. Pojawia się kilka nowych osób, jest dawno niewidziany Kuba, na koniec nadbiega zdyszany Piotrek. Czas zaczynać….

Tradycyjnie duże kółko z cyplem…Piękna pogoda nie odpuszcza, temperatura się podnosi, póki co w lesie jest znośnie…Za cyplem odbijam od Anity i biegnę śladem Doroty, która dość żwawo dziś pomyka do przodu…Kiedy się do niej zbliżam, myśli, że chcę się ścigać i przyspiesza 😀 , a mi nie chce się jej gonić 😉 ….

Dla potrzeb ćwiczeń zajmujemy kawałek ruchliwej ścieżki, co chwilę musimy przepuszczać rowerzystów i spacerowiczów. „Skipujemy”, podskakujemy, przeplatamy itp.

20130616_103238

20130616_103240

20130616_103244

a na koniec maszerujemy na łączkę, gdzie już w pełnym słońcu rozciągamy się i ćwiczymy „stabilność ogólną”.

20130616_105823

20130616_105830

20130616_105832

Jedenasta mija nam…na leżąco 😉 😉 …Monia wreszcie daje hasło do odwrotu…Truchtam z dziewczynami i rozmawiam o tempie, gadżetach i…ochocie na kąpiel – w końcu po prawej mamy ożywcze jezioro ;)…Przy mostku krótkie rozciąganie i dylemat: biec, czy nie biec…7,5km zrobione…Motywuje zachęta Kuby 🙂 Fajnie jest móc co rusz z kimś innym wspólnie przecierać szlaki. Ochotę ma również Dorota, a na koniec podpina się też Czesiowa mama, która mimo, że wygląda już jak po półmaratonie 🙂 , chce ambitnie dobiec zaplanowaną „osiemnastkę”. I to lubię – nie ma, że boli 🙂 . Tempo iście rekreacyjne tym bardziej, że i Dorota ma w oczach spore zmęczenie 🙂 . A zatem drepczemy sobie spokojnie, z „cypelkiem” włącznie. Po południowej stronie jeziora Anita mówi jednak „pas!” i odbija do domu (16km to i tak sporo), a Dorota kieruje nas krótszą trasą przy brzegu 😉 – i dobrze, ja też nie mam ochoty dziś tu bić rekordów 😀 😀 . Na otwartym terenie słońce podnosi nawet temperaturę myśli 😀 . Niecały kilometr przed mostkiem dopingujemy koleżance, która wyraźnie „ciągnie już na oparach”, a na ostatniej „setce” – ku zaskoczeniu – przyspiesza 😉 . Wreszcie koniec! …Ufff, wysoka temperatura daje się we znaki…Rozmawiamy na spokojnie m.in o tenisie – dowiaduję się przy okazji kilku cennych informacji o alternatywie dla zajęć na Olimpii 🙂 , a potem już tylko „no to do niedzieli!” i pozostaje podreptać do auta. Rano parkowałem je celowo w cieniu – w innym przypadku miałbym teraz wewnątrz grilla 😉 . Delikatna klima i z poczuciem fajnie spędzonego przedpołudnia można potoczyć się do domu 🙂 .

Garmin pokazuje….

Wrażenia..

Świetny początek dnia…Cieszę się, że znów dane nam było spotkać się naszą uśmiechniętą grupą, zwłaszcza z trudno ostatnio osiągalnym Maćkiem. Choć wciąż jeszcze panuje kalendarzowa wiosna, temperatury mamy już letnie – nie narzekam, bo kilka miesięcy temu marzyłem o nich 😀 . Teraz trzeba jednak „tańczyć” tak, jak „zagra” aura – biegać wcześniej, albo u progu dnia…Nie ma zmiłuj się 😉 …Okolice południa są zabójcze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *