Piątek 10.10.2014r.

 

Szukając odpowiedzi…

Ostatnich kilka dni, kilka wieczorów długo będę pamiętał…Pisałem kiedyś, że jesteśmy sumą swoich emocji…Przewartościowania, jakie się w głębi mnie działy, przybiły mnie i sprawiły, że dawno nie byłem tak przygnębiony, a smutek nie wypełniał mnie w każdym zakamarku…Kulminacja nadeszła wczoraj…Byłem wyczerpany…Radość życia uleciała, co gorsza, miałem poczucie, że to nie stan chwilowy – te cztery doby, pomimo mojej wewnętrznej walki, rzuciły cień na to, co przede mną….Czasem bowiem jest tak, że gdy dusza drga wesoło, gdy gdzieś w nas niesie się radosna melodia, a my patrzymy ufnie na świat i tych, którzy są obok, zmieniamy nasze postrzeganie i chwieje się równowaga naszych ocen, falując pomiędzy tym, „jak chcielibyśmy, by było” i tym, „jak jest w rzeczywistości”….Nasza dusza jest jak pryzmat – załamuje światło, tworzy tęczę wokół spraw i ludzi – to dobre zjawisko, bo pozytywnie definiuje nasze patrzenie na nich, kształtuje to, jak ich traktujemy, pozycjonuje ich wewnątrz nas, nadaje im niezwykłych barw i sprawia, że jesteśmy dla nich dobrzy, otwarci i emocjonalnie z nimi związani…Gorzej, gdy przychodzi zmierzyć się, z sytuacją, która ten stan zaburza diametralnie…Toniemy w potoku myśli… Czujemy rozczarowanie…głównie sobą……szukając odpowiedzi…. Czytaj dalej

Wtorek 08.10.2014r.

 

Jezioro ułożone do snu…

Miałem fatalny dzień… Nie pamiętam kiedy ostatnio tak było…W mojej ucieczce od tego, co wokół, pomogła kontrola ZUS w firmie, która spacyfikowała moje miejsce pracy na wiele godzin…Okoliczności jakby same pakowały mnie i wyprawiały w podróż….A dzień znów piękny, słoneczny, zapraszający gdzieś w las…nad wodę…tam gdzie człowiek szuka wytchnienia…..No i stało się….Nie miałem nawet sił i ochoty, by ubierać buty biegowe….Po prostu…chciałem gdzieś zniknąć, przepaść….Tak też zrobiłem…. Czytaj dalej

Sobota 05.10.2014r.

 

Ja frunę…

Sobota…Wczoraj mój życiowy kalendarz otworzył kolejną kartę do zapisania…Sporo ich już za mną, są w nich lepsze i gorsze…Stanowią historię, nic już w niej nie zmienię, ale są o tyle ważne, że ukształtowały moją teraźniejszość…Teraz, gdy wielokrotnie staję z nimi sam na sam, gdy robię wyrzuty o to, czy tamto, przynajmniej wiem, dlaczego jest tak, jak jest….Dziś, na progu nowego dnia, pierwszego dnia reszty mojego życia, staram się mieć uśmiech na ustach, patrzeć przed siebie śmiało…bo…życia można się obwiać, owszem, mówią o tym doświadczenia, można odwracać głowę z lękiem, ale….można też z otwartym sercem i odważnie patrzeć w słońce, bo życie potrafi cudownie zaskakiwać i dla tych niespodziewanych i często niezasłużonych chwil szczęścia warto z radością zaczynać każdy poranek… Czytaj dalej

Czwartek 02.10.2014r.

 

Do pary z Księżycem…

Zakleszczony pomiędzy skrajnymi myślami…Miotam się…Wejście w dzień jest gwałtowne..różne okoliczności sprawiają, że gdybym mógł, ubrałbym buty i pobiegał już o świcie…Przed siebie i najdalej jak się da….Ilu z Was tak ma?..I jak często?….Wielu pewnie…Sam jestem jednak sobie winien…dokładnie – emocjom, które najczęściej stają w kolizji z życiem…jak stłuczka w drodze do pracy….Niby trochę szkła, parę wgniotów, a nastrój na cały dzień idzie w łeb…Tak było o poranku dziś u mnie… Czytaj dalej

Wtorek 30.09.2014r.

 

Myśli spowite mgłą….

…Powroty do pisania bywają trudniejsze, niż powroty do biegania….Nie dlatego, że brakuje tematu, to nie rządzi się taką samą regułą, jak brak treningu i zadyszka…To dlatego, że życie i bieganie splotły się tak bardzo, że jedno stało się częścią drugiego….By pisać o pasji, trzeba byłoby namalować jej tło, wszystko, co wokół, a to już materiał na książkę, a nie skromnego bloga….Jedno lato tego roku zapełniłoby kartki obszernej powieści…lato, które było porywające i niezwykłe…lato, które miało być biegowym wypoczynkiem, a wypełniło się niemal cotygodniowymi zawodami, półmaratonem w pełnym słońcu i piaskach, dwoma cudownymi i niezapomnianymi wyjazdami z bieganiem związanymi, których nie zapomnę nigdy….latem, które przerosło nawet te moje najbarwniejsze marzenia…….. Czytaj dalej

Niedziela 22.06.2014r.

Być może to ostatni tak emocjonalny wpis…Już dawno miałem przygotowaną relację z tego, wyjątkowego dla mnie pod każdym względem, biegu…..

Czerpię siły z emocji, dlatego tak wiele jest ich w tym, co piszę…bez nich moja pasja, moje życie tracą sens….Nie umiem pisać „sucho”, dokumentalnie o bieganiu, bo w nim drzemie moje serce i cała dusza, a cokolwiek robię sercem, pełne jest emocji….Bieganie nie jest dla mnie wszystkim, WSZYSTKIM SĄ WŁAŚNIE ONE, EMOCJE…Gdy gasną, reszta traci sens….

Tą relację miałem napisaną wcześnie, ale to dziś decyduję się na to, by ją opublikować….W ogromnym podziękowaniu Magdzie…za to, co zrobiła i jak mnie zmieniła…. i mojej Biegowej Rodzinie za ten cudowny i niezapomniany tryumf serca…Jedyny taki w moim życiu………………

****************************************************

Sucholeska Dziesiątka Fightera….Najcudowniejszy bieg w moim życiu….

Ostatnio jest u mnie i we mnie burzliwy czas…Taka sytuacja…Emocje pod wszelką postacią zawsze były motorem napędowym mojego działania, czy to życiowego, czy sportowego, właczając w to oczywiście bieganie…Moje stany ducha nie są nijakie, są zawsze spolaryzowane…Albo wrzątek, albo lód…I jak już coś robię, to robię całym sobą…. Czytaj dalej

Sobota 07.06.2014r.

Tak, tak wracam do pisania 🙂 …Wbrew pozorom, jakie mogła wywołać cisza, nie  było pauzy biegowej, cały czas, w czwartki i weekendy, przecierałem znajome kąty z moją Biegową Rodziną, a w międzyczasie przeżyłem wspaniałe chwile z przemiłymi Biegowymi Aniołami, Magdą i Jolą, na trasie Pogoni za Lwem, czyli 7.3-kilometrowej pętli półmaratonu w Tarnowie Podgórnym 😀 . To były fantastyczne i niezapomniane chwile, sportowo – bo pomogliśmy Joli pokonać dystans w przyzwoitym czasie, a Magda pobiegła pierwszy raz od czasu bólu piszczeli bez dolegliwości w zawodach i towarzysko – po prostu fantastycznie się ze sobą bawiliśmy…Różne rzeczy sprawiły, że nie miałem czasu, a może bardziej spokojnego umysłu, by z burzy umysłu, potoku myśli i emocji wszelakich „odcedzić” i syntetycznie zapisać wspomnienia z biegowych ścieżek….

Ta wyjątkowa wiosna wciąż się, ku mojej radości, rozkręca, za chwilę zastąpi ją lato 🙂 …na ile mi jednak czas i okoliczności pozwolą, postaram się relacjonować to wszystko, co biegowo dzieje się wokół mnie i mojej najfajniejszej na świecie Drużyny Pierścienia, czyli RRTeam’u 🙂 

Test na 400 i próba wody…

Wracam z opisem wydarzeń w specyficznych, nieco wakacyjnych, okolicznościach…Nasza urocza Magda wyjechała do Dalekiej Azji, poznawać piękne zakątki globu i nie będzie jej jeszcze przez dwa weekendy…Dziś wyfruwa na tydzień Jola…Aga szykuje się do podboju Nepalu po raz kolejny, „oszczędza” przed wyjazdem kolana, więc też często pauzuje….Na szczęście w czwartek powrócił  „do macierzy” z półrocznego szkolenia Maciek, dotychczas „wpadający” na wybrane weekendy do Poznania i zaglądający do nas w miarę możliwości…Teraz już będzie jakiś czas na stałe tu, póki szefowie w pracy nie zadecydują o kolejnym szlifie umiejętności…Dziś ma byś na BBLu 🙂 Czytaj dalej

Sobota 03.05.2014r.

Potrójne przebieranie…

Dzisiejszy dzień zapowiada się arcyciekawie…o ile wszystko się uda 😉 . Nie jestem pewien BBLa, nikt na forum nie potwierdził, że się odbędzie. Weekend majowy trwa, „wiosna ludów” w toku, może być pusto…Wszystko układa się pomiędzy zaparzoną kawą, a prysznicem…Najpierw spotkanie rowerowe po zajęciach potwierdza Magda, potem odzywa się Jola, zainteresowana bieganiem..Nie umiem odpowiedzieć, czy Yacool poprowadzi dziś trening, ale zapraszam ją na dołączenie się do duetu rowerowego. Sam decyduję, że pojadę wcześniej, a jeśli nie będzie zajęć, zrobię jakiś konkret, zanim przesiądę się na dwa koła. Czytaj dalej

Czwartek 01.05.2014r.

Niespodziewany support i fantastyczny dzień…

Gdy moi przyjaciele zapisywali się na biegową majówkę nad Rusałką, ja nie wiedziałem nawet czy będę w Poznaniu. Weekend majowy to taki czas, że można go nawet spontanicznie zagospodarować, tak już u mnie bywało…Myślałem o lataniu, bo to czas, by rozprostować skrzydło po zimie, ale moja ekipa holująca miała w planach wyjazd w Sudety…Mogłem do nich jedynie dołączyć…Odstraszyła mnie jednak prognoza, no i złe wspomnienia z treningowej górki, gdzie poważny wypadek zaliczył mój brat…Stanęło więc na tym, że zostaję w domu…A skoro już nigdzie nie ruszałem 1go Maja, obowiązkowo postanowiłem się stawić na corocznym Interrunie i zobaczyć się z moimi uroczymi koleżankami 🙂 . Czytaj dalej

Niedziela 27.04.2014r.

Przeczołgiwanie…

Wczorajszy popołudniowe wieści do Magdy sprawiły, że mój entuzjazm przygasł…Zwyczajem naszym niepisanym było, że w niedzielę zawsze spotykamy się wcześniej i biegamy przed zajęciami…Bywało, że truchtaliśmy we troje, z Agą, bywało też, gdy któraś z dziewczyn nie mogła i realizowaliśmy plan w duecie… Tym razem obie koleżanki postanowiły umówić się na wycieczkę rowerową, a to oznacza, że zaostałem sam…No i na zajęciach zabraknie ich obu… 🙁 . Wybiło mnie to zupełnie z pantałyku…Odpuścić „przedtreningu” nie chciałem, oznaczało to jednak, że spędzę kilkadziesiąt minut z samym sobą i myślami, z którymi mocuję się na codzień…Wiele osób błogosławi taką szansę, ja ostatnio przeklinam…Mojemu bieganiu w grupie towarzyszą emocje, jestem w innym wymiarze, solowe zaś przecieranie znajomych zresztą kątów, po których biegam zwykle z przyjaciółmi, dołuje mnie…Jedynie muzyka pozwala mi przetrwać, wyciąga do mnie dłoń, zabiera ze sobą…Ale i ta nie zawsze bywa bezpieczna dla duszy i przyjemna…No ale cóż, życie…Nic nie poradzę… Czytaj dalej