Sobota 22.03.2014r.

 

„With a little help from my friends”

Jak się okazało czwartek nie był jedynym dniem dobrych wieści 🙂 . Chyba faktycznie wiosna robi swoje – wczoraj napisał do mnie Maciek, że jest już w Poznaniu i – co więcej – jutro chętnie pobiegnie na luzie w Grand Prix 😀 …Wielki powrót Mistrza! 😀 . Drugi wyczekiwany comeback stanie się faktem 🙂 . Ucieszyłem się bardzo! RusałkaRunnersTeam wraca do akcji 🙂 … Razem z Maćkiem podjechałem popołudniem do Biura Zawodów po pakiet startowy, by przed biegiem mieć już spokój. Przy okazji odebrałem go również Joli.

Stało się wczoraj jeszcze coś niezwykle istotnego. Otóż około południa smsowała Magda z krótkim i konkretnym pytaniem, na jaki czas jutro biegnę…Wiadomym jest, że cyfry mają dla mnie drugorzędne znaczenie 😀 , bo znam swoje ograniczenia i możliwości. O wiele ważniejsze jest, że pobiegniemy razem, że się będziemy razem dobrze bawić, bo moja urocza koleżanka zapowiedziała już w czwartek, że ostatni bieg zaliczy, choćby miała go przetruchtać 🙂 . Jednak ten sms zwiastował między wierszami coś zupełnie innego, co natychmiast wywołało mój uśmiech. „Acha, chyba z luzu nici…” 😀 😀 😀 – taka była moja myśl. Niewinne pytanie oznaczało, że Magda nie chce już sobie dreptać w tyle, że w jej ambitnej i pełnej życia duszy już coś się dzieje – wraca to, co było jej motorem napędowym w ubiegłym sezonie i co stanowi o jej wyjątkowości: DUCH WALKI 🙂 . Oczywiście skrojony do obecnego etapu, czyli stopniowego powrotu do formy. Wiedziałem, że to, co odpiszę może być dla mnie jak „wyrok” 😀 😀 , ale „otworzyłem furtkę”…Wystukałem: „jeśli biegłbym sam,  może pobiegłbym bardziej na maxa, 24:xx, ale równie dobrze mogę pobawić się w ‚z prawej, czy z lewej’  😀 „. Nawiązałem tym do naszego „biegu dla Joli”, gdy pobiegliśmy Grand Prix rozrywkowo, wygłupiając się przy wyprzedzaniu w „ogonie” 🙂 . To była oczywiście prowokacja i spodziewałem się reakcji 😀 😀 …Pik-pik, sms: „to możemy spróbować 24:xx” 😀 . Sam się prosiłem 🙂 . Próbowałem jeszcze łagodzić, że…po powrocie nie powinna się spinać…nawet na „moje czasy”…I wtedy w  odpowiedzi dostałem słowa, które zapadły w pamięć i zabrzmiały jak….Bogurodzica pod Grunwaldem 😀 :

„Czasami warto umierać podczas biegu, by na mecie narodzić się na nowo”

Czyli jednak wojna 😀 . Cóż, jeśli trzeba raz jeszcze „zmierzyć się z  potęgę Zakonu”, zrobimy to! 😀 . Razem 😀 . I wszystko wskazuje, że dołączy do nas Magda B., która ma ochotę na Run4Fun…w moim tempie 🙂 . No to będzie zabawa….

Wstawanie nie jest wcale późniejsze. Dziś nasza akcja BiegamBoLubię, pod komendą Jacka i Agnieszki, wkracza w nowy sezon i wraca z Browarnej na stadion. Postanowiłem wczoraj, że zajrzę na inaugurację, która i tak miała być poświęcona rozgrzewce przed Grand Prix. I zaraz pierwsze miłe info – Maciek zgłasza akces, że pojedzie ze mną:) . A po zajęciach, zgodnie z zapowiedzią, pobiegnie w GP 🙂 . O 9:10 jesteśmy w drodze. Znów razem 🙂 . Już sama jego obecność podnosi na duchu…Pędziwiatr zdradza, że dziś chce być podporą Joli – to da mu przyjemność uczestnictwa w biegu, pomocy, a jednocześnie delikatnego potraktowania nóg, które były ostatnio powodem poważanego zmartwienia i pauzy…

Jesteśmy na stadionie. Miło ponownie być w teamie BBLowym, fajnie spotkać znów uśmiechniętą Agnieszkę i poczuć pod stopami sprężysty tartan 🙂 . Dobrze przepracowaliśmy z Yacoolem zimę w błotach i nierównościach Browarnej Mili, teraz wracamy do cywilizacji 🙂 . Jest Mariusz, są Bliźniacy, ale jest też kilka nowych osób, które postanowiły zadebiutować na zajęciach 🙂 .

20140322_093038

Zjawia się Agata i Aldona…Pomału można zaczynać.

20140322_093055

Po dwóch kółkach rozgrzewki tradycyjnie zabieramy się za pracę nad koordynacją. Stojąc w kręgu powtarzamy ćwiczenia, które większość zna, ale które zawsze sprawiają kłopot i wymagają koncentracji…

20140322_094719

20140322_094723

20140322_094727

Z kręgu ruszamy na stadionową „setkę” i to, co zaczęliśmy „na stojąco”, teraz przerabiamy w ruchu. Zerkam na zegarek. Gdy wybija 10ta, postanawiam „urwać się” z zajęć – muszę stawić się przed Biurem Zawodów, by dostarczyć pakiet Joli, a także zapytać, czy odnalazł się mój numer – wczoraj ślad po nim zaginął, odebrałem tylko chipa…”Zahaczam” jeszcze o auto, by zmienić buty i zabrać, co trzeba, a potem, razem z Maćkiem, truchtem zmierzam na spotkanie przyjaciół. W drodze mamy bardzo miłą niespodziankę – spotykamy Monikę, naszą trenerkę z zajęć zBN 🙂 . Ściskamy się serdecznie, bo naprawdę dawno się nie widzieliśmy 😀 . Po rezygnacji akcji zBiegiemNatury z niedzielnych zajęć, to właśnie przekazaną nam przez Monię wiedzę wykorzystujemy, kontynuując spotkania o 10tej 🙂 . Czasu jest mało, ale wymieniamy kilka zdań, a ja zapraszam ją do odwiedzin 🙂 .

Przy namiotach rozglądam się za ekipą…W pierwszej chwili nikogo nie widzę, ale później wypatruję Magdę i Szymona. Dołącza do nas Piotr i Magda B. Ostatni zjawia się Jola. Jest jeszcze chwila, można się spokojnie przygotować…i pośmiać 😉

20140322_102441

20140322_102452

20140322_102501

Pomagam Maciejowi przypiąć numer startowy. Mija wpół do jedenastej – pora potruchtać na start…

20140322_102601

Trzeba tylko zostawić zbędne gadżety w depozycie…Nie mam numeru, nie odnalazł się, więc „podpinam się” pod Magdę. Jola również. W ostatniej chwili postanawia zrzucić koszulkę termo i zostać tylko w krótkim rękawku. Idę jej śladem i robimy szybkie, publiczne przebieranie 😀 . To jest dobry wybór, zdecydowanie przyjemniej teraz…Można już ruszać…

Obie Magdy twardo obstają przy supporcie dla mnie, bym złamał dziś magiczne 25 minut…Śmiejemy się i rozmawiamy o tym, truchtając całkiem wartko brzegiem jeziora…

20140322_103725

Po drugiej stronie jeziora widać już polanę startową…

20140322_103726

Przy żółtym „balonie” nie zastajemy tłumów – uczestnicy napływają stopniowo. Nie czekając na oficjalną rozgrzewkę, każdy z nas wykonuje podstawowe ćwiczenia wg własnej choreografii 😉 .

20140322_104313

Kiedy wreszcie pojawia się, prowadząca tą część oficjalnie, dziewczyna z RedFitness, nie zmieniam programu 😉 . Rozruch trwa 5-7 minut, potem zajmujemy miejsce w strefie startowej. Tym razem nie mam obiekcji – wskakujemy za barierki przy tabliczce „poniżej 23 minut” . To nieistotne, że cel mamy mniej ambitny – tu liczy się większa swoboda na starcie, niż za naszymi plecami. Wyciągam aparat i uwieczniam nas tuż przed sygnałem startowym…Obie Magdy są podekscytowane „misją” 🙂 , mnie się też udziela 🙂

20140322_110003

Jeszcze minuta ciszy, poświęcona pamięci zmarłego tak niedawno naszego biegowego kolegi, Tomka Banacha….a po niej rozlega się komenda „START”.

Mój bieg.

Zaczynamy od razu mocno, a to dlatego, że…wszyscy wokół trzymają rzetelne tempo 🙂 . Od początku słyszę raz z jednej, raz z drugiej strony zachęty. „Moje dziewczyny” są niesamowite – chyba bardziej „nakręcone” ode mnie 😉 . Jest też z nami Piotrek, który, jak one, świetnie się bawi…Mijamy mostek, potem kawałek brzegiem i w las…Wyprzedzam…Dziewczyny podpuszczają, a ja od początku monitoruję uważnie, co się ze mną dzieje…Póki co jest wesoło, żartujemy i gadamy…ale nie jest to już „zwykły” bieg, jak inne w GP…Czuję od początku „wyższy stopień wtajemniczenia” 😀 …Zwykle na dobiegu do gastronomii był jeszcze rozruch, a tu praca wre pełną parą 😉 . Czuję to, a to z kolei rodzi obawy o właściwe rozłożenie sił…Same niewiadome…Tak jeszcze tu nie biegłem 🙂 …Mijamy budki z żarciem, a przed nimi, przy drodze, sporą grupę kibiców…Przede mną odcinek, który się wznosi…Znam tu każdy metr, wiem wszystko, co mnie czeka, a teraz, gdy gnam tu na pograniczu 5:00, czeka mnie wiele…. 😉 . Nagle dociera do mnie to, co robi Piotr – by odwrócić moją uwagę i zabawić….obiega nas wokół (!), robi slalom pomiędzy słupkami, biegnie tyłem, a nawet wdrapuje się na przeszkody przy ścieżce 😀 . Udaje mu się – mam z tego ubaw, a przy okazji…przyspieszam. Na Garminie główny ekran ekran wyświetla średnie tempo z kilometra – teraz spada do 4:5x (!!)…Jest dobrze, tym bardziej, że to pod górę…Cały czas wyprzedzam…Magda jest niezwykła – promienieje, choć przecie sama nie walczy o własny rekord 🙂 …Co chwilę na nią zerkam, bardzo mnie jej widok buduje i daje siły…Nie umiem tego opisać, ale czuję sercem, jak mnie wspiera i jak bardzo się zaangażowała…Nawet nie wie, jakie to ważne dla mnie… Na zbiegu nie przyspieszam, staram się rozsądnie dozować siły, bo zbliżamy się do naszego treningowego podbiegu…Obie dziewczyny eksplodują….Wykrzykują: „to Twoja góra!”…i „kolana wyżej!”, nawiązując do tego, co ja do nich mówię, gdy tu prowadzę nasze zajęcia 😀 😀 . To „wyrafinowany” doping, trafia do mnie – bawi i mobilizuje. Choć nie „łykam” podbiegu jak ostatnio, gdy pokonywałem go „rozsądnie” i na luzie wyprzedzałem, jednak szybko radzę sobie ze wzniesieniem i gnam dalej…Oddech już staje się głęboki, a zbieg go wcale nie uspokaja…”Cholera, to dopiero połowa, a zmęczenie już tu mnie dopada?” – ta myśl niepokoi…Zakręt…Południowy brzeg przede mną…Błoto, zwalniam, ale nie bawię się w obieganie, jak ludzie wokół – „cisnę” na wprost…Magda B. pokrzykuje „Szybciej, nie przybiegłeś tu zbierać kartofli!!” 😀 …Nasza Magda jej wtóruje „Szybciej, nie zwalniaj!”…Nie interesują mnie ludzie obok, ale pewnie muszą się nieźle dziwić 😀 . Chwilami czuję się jak uczeń w podstawówce…Pod potrójnym ostrzałem 😉 . Nie odpowiadam jednak, nie chcę trwonić sił i zaburzać oddechu – odpowiadam tylko gestem…Rzut oka na zegarek – tempo powyżej 5:00, kiepsko…Dodatkowo zaczynam czuć słabość w nogach, a właściwie to nie tam, a bardziej w całym ciele…Nadeszło to, co nieuniknione – kryzys. I to paskudnie szybko – na trzecim kilometrze już….Nie robiłem tempówek, ciało nie jest nauczone biegania w tempie poniżej 5:00 na dłuższym dystansie, teraz wszczyna alarm i po kolei wyciąga mi „wtyczki z gniazdek”…Patrzę na Magdę, jak biegnie, jak jest zaangażowana, jak z każdym metrem emanuje coraz większą energią…Miała przerwę, nie trenowała, więc i dla niej ten bieg nie jest jak te dotychczasowe, wymaga sporo siły…Ale ona nie dba o to, skupia się na tym, by mi pomóc…Teraz, gdy awaryjnie i odruchowo redukuję dopływ energii, jej widok i ta myśl jest jak tlen, którego bardzo potrzebuję…Nie mogę zawieść…nie mogę 🙂 . Jestem to jej winien. I drugiej Magdzie, i Piotrowi…Nie patrząc na zegarek, staram się opanować sytuację i ustabilizować tempo, choć wiem, że nie jest tak porywające, jak powinno…Ale może na pierwszych kilometrach zarobiłem tyle, by teraz coś roztrwonić i mimo to nie  przegrać…Co jakiś czas dobiegamy do czekającego na nas Szymona – to dla mnie lekko dołujący widok: ja mocno pracuję, gdy ktoś biegnie lekko, przyjemnie i na tyle szybko, że na nas czeka… Nie koncentruję się na tym, teraz najważniejsze, to dotrzeć do mostku…Magda B., jakby czytała moje myśli – odwraca się i rzuca: „ale od mostku już koniec żartów, dosyć opieprzania się, pełen gaz!”…Szkoda mi energii, by się śmiać, ale ubawiło mnie to – tu i teraz nie mam nawet pomysłu, skąd wykrzesać dodatkowe moce, by w ogóle ocaleć 🙂 ……Mostek…Nareszcie…Zostaje kilometr. Zgodnie z zapowiedzią, Magda B. znów monituje, a nasza Magda wtóruje „musisz przyspieszyć!”…Nie wiem jak, ale próbuję „utrzymać się na powierzchni”, nawet wyprzedzam…Nie mam ochoty patrzeć na zegarek, choć właśnie teraz byłoby to pożądane. Ufam dziewczynom, że wiedzą wszystko…Gdy czuję już „zapach mety”, gdy podświadomość do mnie przemawia, ciało odpuszcza opór, choć nie szarpię jeszcze do przodu mimo zachęty….Tak bardzo zależy mi na tym, by się udało, ale…nie dla mojego rekordu – on nie ma teraz znaczenia – dla nich, bo z całego serca mi kibicują i pomagają….Prawda jest taka, że mój bak jest pusty, jednak nie umarłem – to najdziwniejsze, bo tego właśnie powinienem się spodziewać…Ja wciąż biegnę!! I mój wspaniały support ze mną 🙂 ….Zaczynam liczyć zakręty. Magda B. próbuje raz jeszcze mnie poderwać do finiszu, meldując, że to ostatnia prosta przed metą…ale ja wiem, że nie, że się myli…Jeszcze nie!…Nie teraz…Ale przynajmniej czuję już, że dam radę, że ich nie zawiodę…Biegniemy brzegiem jeziora…Patrzę na Magdę, ta końcówka jest dla jej entuzjazmu, dla jej pasji – gdy pomagałem jej w maratonie tak bardzo zależało mi, by to zrobiła, by dobiegła, żyłem tym i gdyby było to dozwolone, a ona już nie mogłaby biec – przeniósłbym ją przez maty pomiarowe na rękach 🙂 ….Nie było to potrzebne, świetnie sobie poradziła, teraz moja kolej. To jest jak zobowiązanie…Przed ostatnią prostą dobiegamy znów do czekającego Szymona…On krzyczy do mnie: „zostało Ci dwadzieścia sekund…osiemnaście…szesnaście…czternaście…” . Las rzednie, przede mną polana… kilkadziesiąt, może sto metrów do końca…Pomarańczowy wyświetlacz przy balonie pokazuje 25:03, ale ja wiem, że z opóźnieniem minąłem linię startu i mam trochę zapasu…..Nie mam pojęcia skąd biorę siły, ale to odliczanie i widok zegara działa jak rażenie prądem! 😀 …Zaczynam finisz…Nie mocą mięśni, a siłą duszy, tego, co w sercu….Magda mnie dopinguje, Magda B również, a Piotr jest obok…Krzyczą coś…Podchwytują kibice..To jest jak zastrzyk adrenaliny w serce….Magiczny!…Złoty Strzał 😀 . Przyspieszam i mijam metę, zatrzymując zegarek 😀 😀 …To koniec…Nie mam pojęcia jak wyszło, nie mogę stanąć, by zerknąć, muszę iść, by uspokoić oddech….

Wchodzę na pomost…Siadam na odległej ławce…Wraca świadomość…Z lękiem zaglądam na Garmina…

24:52…. 😀 😀

Udało się! UDAŁO….Boże, gdzie są moje dzielne dziewczyny??…Wracam na metę…Dopadam najpierw Magdę B., chwytam w pas i unoszę ją w górę, kręcąc kółko…Potem obejmuję naszą Magdę, ją też podrywam z ziemi i robię drugie kółko…”Czasem warto umierać podczas biegu, by na mecie urodzić się na nowo” – mam ochotę ją wycałować za te słowa, które huczą w głowie, bo oto właśnie….jestem nowym człowiekiem 😀 😀 😀 .

Teraz chcemy poczekać na Jolę, która wspiera dziś Maciek. Mijają minuty, kolejni znajomi przybiegają, przybijają „piątki”…Wreszcie są. Maciek uśmiechnięty, Jola umierająca… 😀 . Za linią mety dłuższą chwilę dochodzi do siebie. Mimo pokusy, by stanąć, by odpuścić – dobiegła. Czas nie ma znaczenia, gdy walczymy ze słabościami. Ona też wygrała 😀 . Jest wielka…

Wreszcie smak herbaty i drożdżówka…Już nigdzie nie pędzimy, już tylko cieszymy się sobą….. 😀 😀 .

20140322_115441

Garmin zanotował…

Wrażenia…

Jak je zebrać w kilka słów, jak wyrazić, co czuję??…Słowa są ułomne ;)…Fakt złamania magicznej bariery 25ciu minut, którą jeszcze tak niedawno uważałem za odległą, dopiero do mnie dociera…Ja, który wyznaję wyższość radości biegania nad „cyframi”, jestem jednak dumny, że to zrobiłem. I to w takich okolicznościach, gdy już w połowie „paliwo” zaczęło uchodzić…Zwycięstwo nad sobą i tą słabością jest źródłem wielkiego szczęścia….

Nie to jednak jest dla mnie po tym biegu najważniejsze. Wiele i często piszę na temat moich przyjaciół, na temat Teamu, który tworzymy i który ma wielką wartość…Mimo dumy z siebie, dziś to nim bardziej się zachwycam :D…To było spontaniczne wsparcie, to była iskra, która wypłynęła z serca Magdy i wywołała pożar…Nie wypowiadane w biegu zdania, nie bojowe krzyki, ale to, co niewidoczne porwało mnie dziś za rękę i zaprowadziło od startu do mety 🙂 . Duch walki…potężna siła…jak huragan 🙂 . Ale to tylko część MOCy. Tą większą, tą która mnie poniosła na zieloną polanę z napisem „META”, nie zamknę w słowie… 😀 . Bo go szukam 🙂 …By było wyważone i odpowiednie…. Ale bezskutecznie…Bo stan ducha w tym biegu i to, co szeptałem sam do siebie, czego nikt nie słyszał, sięga najgłębszych pokładów emocji…miejsc, do których zachodzimy w życiu, gdy dzieją się rzeczy najważniejsze…Nie mogę o tym pisać….A może, chcę to po prostu zostawić…jedynie dla siebie?? 😀 😀

*****************

Swoją dzisiejszą opowieść i moją życiówkę dedykuję w całości tym, którzy byli blisko – Maćkowi, Joli …. i najbliżej – Magdzie, Magdzie B. i Piotrowi 😀 ….Jesteście wielcy….Wam chciałbym zaśpiewać tytułowy utwór Joe Cockera, podziękować jego głosem i emocjami…. 🙂

*****************

A wieczorem czekała nas nagroda 😀 – od nas..dla nas 🙂 , za cały trud biegów w tej edycji Grand Prix Poznania zBiegiemNatury. O 19tej spotkaliśmy się w winiarni Pod Czarnym Kotem 😀 .

20140322_212741

Tu zakręciło się w głowie ponownie, emocje smakowały jeszcze wykwintniej i miały pięknie wypracowany, głęboko czerwony kolor 😀 . Jak nasza krew – pełna radości życia, szaleństwa endorfin, przeżyć, uczuć…Takie chwile pamięta się długo….

Na zawsze 😀 .

imgp4710

****************

Kilka fotek więcej w Galerii  – już wkrótce 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *