Czwartek 02.05.2013r.

Buty do testu kupione, ale czasu na ich sprawdzenie nie było…Znów życie postanowiło nieco zmodyfikować plany i nagły pogrzeb w rodzinie zresetował zamiary co do długiego weekendu…
Początkowo liczyłem na środę, ale mimo teoretycznie dnia wolnego, ja nadrabiałem wcześniejsze braki w pisaniu, by móc popołudniem wyjechać do rodziny w Zachodniopomorskie. Nie miałem jak „wcisnąć” treningu w grafik i efekt był taki, że wraz z biegowym wyposażeniem wylądowałem popołudniem w samochodzie, a bieganie przełożyłem na dziś. To, co przesądziło, to dobre prognozy pogodowe i urocze lasy wokół malutkiej miejscowości, w której się zaszywam. One ciągnęły najbardziej…

Plan na dziś…
Urwać się w las w Ekidenach i sprawdzić je na tutejszych drogach i bezdrożach. Trasę i dystans określę w ruchu, adekwatnie do samopoczucia w nowym obuwiu.

Aura nie zawodzi – temperatura wydaje się nawet za wysoka, ale wieje chłodniejszy, ożywczy wiatr. Jest całkiem prawdopodobne, że wieczorem może się to wszystko zmienić, bo południe kraju utonęło w chmurach, deszczu, a nawet burzach i gradzie…Tu, póki co, jest pięknie…

Odczekuję dwie godziny po niezbyt obciążającym, ale dość późnym śniadaniu i wreszcie się przebieram. Nowe obuwie wygląda bojowo 😉 😉 …
20130502_133426

20130502_133448

I ja mam taki nastrój ;)…Zastanawiam się nad sensownością koszulki termo – niby jest mi w niej idealnie, ale gdy tylko słońce próbuje przedrzeć się przez cienką zasłonę chmur, robi się dyskomfortowo…Chłodne muśnięcia wiatru jednak przekonują, by się nie przebierać w wersję letnią, tym bardziej, że nie wiadomo, jak będzie w lesie…

Ok. Rozgrzewka i startuję. Tempo 5:45, póki co…Z tendencją do 5:30. Nie wiem, jak mam się zachowywać. Nigdy nie koncentrowałem się tak na tym, co mam na nogach – wcześniej kupowałem buty z pełnym przekonaniem, po sprawdzeniu i poradzie sklepowej. Teraz – „popłynąłem na spontanie” ;)…Przede wszystkim w ogóle nie zagłębiałem się w kryterium wagowego obciążenia dla Ekidenów, a moje trzy cyfry mogą być dla nich zabójcze. Jedyne, co brałem pod uwagę to 20 minut w Dec’u, podczas których pobiegałem i pochodziłem w nich troszkę. Moja szeroka stopa postanowiła dać im szansę…Teraz truchtam w nich uklepaną polną drogą do zakrętu drogi w kierunku lasu i skupiam uwagę na sygnałach, dochodzących ze stóp. A pierwszy z nich, niepokojący, to: twardo pod śródstopiem. Nie betonowo, ale mocniej czuję stawianie stopy w nowych butach, niż w Echelonach. Drugi – budujący, to: lekkość poruszania. Masę moich Saucony było wyraźnie czuć, w Ekidenach biegnie mi się jak w…domowych kapciach 🙂 . Trzeci – to niepewność stawiania kroku, ale to akurat jest efektem „czegoś nowego” na stopach, no i wspomnianego sygnału numer dwa.
Szlak wiedzie drogą na skraju pola i lasu..Pamiętam doskonale, jak pokonywałem go ostatnio w śniegu 😉 . Teraz biegnie się lekko i wyraźnie szybciej. Częste ~5:30 na Garminie każe mi się zastanowić, czy aby nie zwolnić nieco (!), bo nadal nie wiem, jak będzie trening przebiegał, na ile kilometrów starczy mi „paliwa” i w ogóle…dokąd biegnę 😀 😀 …Czując się dobrze, postanawiam, tak na szybko, wstępnie, że zrobię „dychę”, ale nie będę trzymał się ściśle trasy tak, by dystans zamknąć pętlą – po prostu pobiegnę przed siebie, panując topograficznie nad szlakiem, a dziesiąty kilometr zrobię tam, gdzie mi..wyjdzie :)…Zajrzę przy okazji w dziewicze dla mnie fragmenty tutejszych lasów….Pierwszy wspomniany odcinek jest mi znany – osiągam krzyżówkę którą przebiegam na wprost, dalej prosta i osiągam miejsce, w którym z reguły decydowałem: prawo lub lewo..Tym razem kontynuuję bieg prosto…Nie wiem jeszcze, dokąd mnie zaprowadzi ścieżka, ale skoro niesie w tempie 5:45, to zdaję się na intuicję i…pozwalam się nieść… 🙂 . Muzyka na uszach, równy oddech, póki co MOC w nogach i sama przyroda – za mną…

20130502_141842

i przede mną…

20130502_141845

Droga zaczyna meandrować, cały czas staram się orientować w przestrzeni i kierunku, choć stale się oddalam od miejsca startu…Za którymś z zakrętów płoszę dorodnego, rudego lisa, który wybitnie nie spodziewał się tu ubranego na czarno „stwora”, w dodatku „galopującego” wprost na niego. Miałem wrażenie, że postukał się łapką po małej główce i czmychnął w las 😀 …Docieram do miejsca w którym z lewej las ustępuje polu, a w poprzek mojego szlaku leżą resztki drzewa po wycince – zapewne służba leśna już je objeżdżała, bo obiegam to miejsce po śladach auta…
20130502_142312

Znów las i znów droga się wije…Przemierzam nieznaną okolicę, ale wielce sympatycznie tu 🙂 …Liczę, że osiągnę bardziej otwartą przestrzeń, by potwierdzić moje przypuszczenia, dokąd się zagalopowałem 🙂 . Wybiegam z łuku..
20130502_143427

ale prosta przede mną dalej brnie przez las…
20130502_143431

Wreszcie w połowie pomiędzy szóstym i siódmym kilometrem osiągam większą krzyżówkę i skręcam dość ostro w lewo – dedukując, że gdzieś w tym miejscu zakończę oddalenie się, a rozpocznę stopniowy powrót..Nadal jednak nie wiem, gdzie dokładnie jestem :)…Nowa droga pomału opuszcza las….
20130502_143839

i wprowadza pomiędzy pola…
20130502_143835

W otwartym terenie zaczynam odczuwać nieznaczne podmuchy wiatru – w lesie była generalnie cisza, cień drzew dawał przyjemny chłód. Teraz ten ożywczy chłód niesie wiatr, dmuchający na mnie z mojej „godziny dziesiątej” 🙂 . Spada nieco tempo – zaczynam odczuwać mały kryzys, zwykle witający mnie około 5-6go kilometra, teraz przychodzi wraz z wiatrem i wznoszącym się terenem…

20130502_144405

20130502_144409

Myślę: „jest nieźle” – udaje mi się trzymać pod górę tempo ~6:00, miejscami kilka sekund powyżej nie psuje mi humoru, spróbuję więc to utrzymać. To jest finisz ósmego kilometra, zostały tylko dwa do „dychy”, którą – jak tak dalej pójdzie – poprawię, jak nic! 🙂 „. Znów na drodze staje mi lis – tym razem zwalniam, wydobywam Samsunga w roli aparatu, namierzam…ale lis ze sprytu słynie – nie zamierza czekać na efekt mierzenia do niego nie wiadomo czym 🙂 i czmycha na pole…Nie wiem, czy na zdjęciu nie zleje się z tłem 😉 …

20130502_144533

Gdzieś niedaleko przede mną, prostopadle, przemyka auto – znak to, że dobijam do asfaltu…Rożnowo 🙂 Tak myślałem 🙂 .

20130502_144739

Victoria! Dobiegłem tu już kiedyś, teraz mogę zluzować „nawigację”, a skupić się na samym biegu. Przy okazji pierwszy kontakt Ekidenów z twardą nawierzchnią drogową…za krótki, by coś powiedzieć – niedaleko za znakiem mój szlak powrotny odbija w lewo. Mijam jeszcze zdziwionych i zaciekawionych tubylców, których „dobijam” zapewne machnięciem dłoni i rzuconym w eter „HEJ!” 😀 i zbiegam na kostkę brukową, która po kilkuset metrach przechodzi w gładką, polną drogę…Niestety tu trasa niespodziewanie mocno się wznosi – zostało mi półtora kilometra, muszę się sprężyć, by nie stracić czasu, który zarobiłem wcześniej…Mam nadzieję, że osiągnę kawałek „płaskiego”, by rzucić rezerwy do boju, ale droga się nie poddaje..Mija dziewiąty kilometr, a ja walczę, by znacząco nie zwolnić – wreszcie robi się równiej, a potem nieco w dół…uffff, korzystam więc i trzymam w tempie „piątkę” do momentu, gdy endo komunikuje zakończoną „dychę”. Wyhamowuję przy dużych drewnianych balach…
20130502_145918

Rzut oka na Garmina, czy udało się poniżej godziny…TAK – wystarczy, że widzę 57:xx! Nareszcie… przyzwoitość już dawno wymagała 😀 😀 .

20130502_145947

Wyrównuję oddech, nie ma czasu na celebrę – las czeka… 🙂

20130502_145921

Postanawiam teraz potruchtać wypoczynkowo 6:15-6:30 i tak zaczynam…Oczywiście nogi, pomimo zmęczenia, szarpią do przodu, a ja je muszę strofować 😉 . Są miejsca w których podwajam uwagę, by nie skręcić kostki…Osiągam skraj poletka – miejsce, w którym podczas ostatniej wizyty tu, robiłem zdjęcia w śniegu…Chwytam za aparat i „aktualizuję” widok 🙂 🙂 – droga wzdłuż „lasu łobeskiego”

20130502_151204

…poletko…

20130502_151207

i droga przede mną…

20130502_151210

Znam dobrze ten odcinek, to się przydaje, gdy nogi zmęczone..Oszczędzam je na podbiegu, łapię luz gdy droga opada w dół…Jeszcze kawałek lasem, a potem droga jego skrajem i widok zbliżającej się wioski, a w niej – początku i końca dzisiejszych zmagań…Już wiem, że złamię kolejną barierę – długości przebiegniętego dystansu..Dziś licznik powinien zatrzymać się około 14km 😀 . Zakręt, prosta na tyłach domostw…Dziwna rzecz, ale czuję jeszcze spory zapas sił, tylko nogi sporo cięższe niż na początku…Niestety, czuję też wyraźnie, już od momentu, gdy minąłem „dychę”, pęcherz pod dużym palcem w lewej stopie – cóż, cena „nowości”, pewnie nie powinienem testować ich od razu w dłuższym biegu…Nie ma jednak tragedii, test i tak zdany na „piątkę”, jestem pełen podziwu dla prostego buta, pozbawionego marketingowych wodotrysków, a za to – w porównaniu z moimi jego poprzednikami – lekkiego jak piórko…Moi przyjaciele mieli rację – nie doceniałem.. 😉 ….

Mijam punkt startowy – tradycyjnie chcę dopełnić dystansu na endo, które pozostaje odrobinę w tyle za Garminem…Jeszcze kawałek asfaltem i kończę dzisiejszą walkę dokładnie na rozjeździe dróg.. 😀 .

20130502_153156

14,18km na wyświetlaczu komórki :)…Pięknie! Czas na coś do picia i odpoczynek – kawałek fajnej pracy za mną 🙂

Podsumowanie…
Trasa: Rynowo – duża pętla przez Rożnowo, głownie las i pola

rynowo-pętla

Start: 14:00
Temperatura: b.d., na wyczucie ~15stp.
Czas: 1:25:48
Dystans: 14/14,18km (Garmin/endo)
Tempo śr.: 6:06/5:58 (G/e)
Tempo max: 5:22/4:06 (G/e)
HR śr.: 165bpm
HR max: 177bpm

r-wykr-1

r-wykr-2

Wrażenia…

Tegoroczny „dłuuuuugi weekend” zapowiada mi się krócej, niestety na zdarzenia losowe nie mamy wpływu… Mimo to zdecydowałem się zdradzić nasze sympatyczne biegowe poznańskie kąty, na jeszcze przyjemniejsze i wciąż nie do końca poznane odległe, rodzinne okolice, nawet, gdybym nie miał tam szansy pobiegać więcej niż raz…Na szczęście ten „raz” już za mną, a może uda się zrobić powtórkę w niedzielę.
Test bojowy Ekidenów 75 za mną. Więcej postaram się napisać, gdy
otworzę dział temu poświęcony – teraz na gorąco, po pierwszym zapoznaniu mogę powiedzieć jedno: podobają mi się – są lekkie, szybkie, przewiewne, nie uciskają szerokiej stopy, nie obcierają (pęcherz, mam nadzieję, to efekt przystosowawczy). Dziwnie w nich się jeszcze czuję – jakbym nie miał butów biegowych na stopach, ale głowa przywyknie równie szybko, jak one 🙂 .
Udało mi się poprawić swój czas na 10km i to w terenie leśnym – złamać godzinę. To ważna bariera, nie była „ruszana”, bo moje biegi zamykały się zwykle w 7-8km. Teraz postanowiłem wydłużyć dystanse, a jak widać – mogę również je przyspieszyć 🙂 🙂 …Udało mi się też wydłużyć rekord trasy – jasne że wielu z Was po 14km dopiero się rozkręca, ale dla mnie, dźwigającego jeszcze „trzy cyfry”, to znaczący postęp. I powód do satysfakcji 🙂 . Mam nadzieję tendencję podtrzymać. Jutro odpoczywam, a w sobotę czeka mnie smutne wahadło do Wielkopolski i z powrotem, by w niedzielę znów tam wrócić – do domu. Liczę, że wcześniej uda mi się jeszcze coś „wyszurać” tutaj….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *