Jak wiecie, nie miałem szans, by dojechać na tradycyjny niedzielny trening nad ulubionym, poznańskim jeziorem :). W sumie i tak go spisywałem – z racji długiego weekendu i pogrzebu – na straty. Tymczasem Ci, którzy zdążyli do Poznania wrócić lub w ogóle go nie opuszczali, zjawili się w umówionym miejscu – po raz pierwszy nie na godzinę 11tą, ale 10tą. Z racji coraz wyższych temperatur kolejne treningi będą odbywać się właśnie o tej porze :).
Wcześniej miałem kontakt na fejsie z Anitą, która obiecała tym razem mnie wyręczyć w fotorelacji i zgodnie z tym, co od niej dostałem, streszczę w kilku słowach i pokażę, jak było..gdy mnie nie było 😀 – widziane jej oczami i obiektywem:) .
Spotkanie zBiegiemNatury nad Jeziorem Rusałka
Mniej więcej w chwili, gdy leniwie otwierałem oczy daleko od Poznania, nad Rusałką, przy mostku gromadziła się już grupka „ocalałych z Majówki” 😀 , a wśród nich trzon naszego Team’u – Przemo i Maciek..
Kony i Anita z Czesiem, schowana za obiektywem :). Są i inne, znane twarze, niektóre w glorii maratońskiej chwały :), jak Dorota…
jest oczywiście Piotr i Monika, jest druga Dorota (w środku)..
są też nowe i ciekawe osoby…Można powiedzieć nawet, że zajęcia nasze nabrały międzynarodowego charakteru 😀 , bo Anita zabrała dziś ze sobą swoją sympatyczną koleżankę z Londynu, Annie 🙂 …
Najdłuższy weekend w roku przetrzebił nieco szeregi, ale i tak silna polsko-angielska grupa rusza dużym kółkiem wokół jeziora…
..aż do treningowej łączki…
…gdzie dziś niepodzielnie króluje Monika. Jest zwyczajowa dawka ćwiczeń na podstawowe partie ciała, mięśnie i stawy…
Anita i Maciek uwieczniają wszystko skrupulatnie…siebie nawzajem…
i..siebie razem… 🙂
Czy to wszystko? – zdaje się pytać Dorota 🙂 …
Nie, nie…jeszcze coś extra…Teraz będą..elementy jogi 🙂 – spróbujemy sobie poplątać kończyny ;)…Dla Piotra nie stanowi to problemu 🙂
Nic, tylko patrzeć i naśladować… 🙂
Można się zaplątać…
Oczywiście, nasza „reprezentacyjna maratonka” radzi sobie wręcz wzorcowo, niemal artystycznie 🙂 …
Ostatnie próby…
i pora wracać…Anita z Annie i Czesiem odbijają już tu do domu, a pozostała grupka truchta spokojnie do mostku, gdzie po krótkim rozciąganiu wszyscy mówią sobie: „do następnej niedzieli! 🙂 „.
Myślę, że za tydzień o 10tej zjawi się komplet uczestników – jest spora szansa na wiele nowych osób, bo pogoda zdaje się zapraszać na wspólne, świąteczne spotkanie w ruchu. Długa zima, podczas której zawzięcie ćwiczyliśmy nie tylko ciało, ale i siłę woli – by w mrozie i śniegu przecierać skute lodem „rusałkowe” ścieżki” – sprawiła, że obecne, wiosenno-letnie (mając na uwadze temperaturę) zajęcia….to rozkosz w czystej postaci 😀 😀 .
Pozostałe „foto” – jak zwykle w Galerii 🙂 .