Niedziela 14.07.2013r.

 

A miało być „odpoczynkowo”..

Tym razem w niedzielę mieliśmy się spotkać i zrelaksować. Po ostatnich kilku spotkaniach, a w nich intensywniejszych ćwiczeniach, dziś miało być „na luzie” 🙂 . Tak zapowiedziała tydzień temu Monika 😉 . I z takim nastawieniem wczoraj się kładłem. Mając za sobą bardzo sympatyczną biegową sobotę i wiedząc, że pogoda będzie podobna dziś, mogłem tylko być podekscytowany. I byłem :).

Poranek słoneczny, piękny, lipcowy. W ciągu dnia może się trochę zachmurzyć, ale nie będzie padać. Ma natomiast mocniej wiać. Perspektywa schowania się słońca za chmurkami i ożywczego powiewu jest znakomita dla biegnących dziś półmaraton w Pobiedziskach, Anity i Magdy. To znaczy pewny jestem tej pierwszej, a druga miała w środę jeszcze spore wątpliwości 😉 . Zobaczymy, postaram się być w kontakcie, a tymczasem muszę się szykować – nasza grupa czekać nie będzie.

Jak ja lubię ten moment, gdy zajeżdżam przed stadion, parkuję, wysiadam, zabieram co niezbędne i maszeruję lub podbiegam do wiaduktu 😀 . Dziś, gdy tylko go mijam, zza pleców odzywa się głos Moniki – czaiła się, by mnie zaskoczyć, ale byłem czujny :D.

Prócz znajomych, z którymi się witam od razu, poznaję dwie nowe uczestniczki zajęć. Uśmiechniętym dziewczynom i nowemu koledze Monika objaśnia, jaki jest „porządek nabożeństwa”, jak to będzie wyglądało dziś, a jak za tydzień i na kolejnych spotkaniach. Trafili idealnie, bo mamy przed sobą spokojny bieg ciągły wokół jeziora, bez zatrzymywania się na pauzę po drugiej stronie – ćwiczenia przeprowadzi nasza Pani Trener tu, koło mostku, gdy wszyscy bez pośpiechu dobiegniemy.

Ruszamy.

20130714_100918

20130714_100920

20130714_100924

20130714_100926

Trzymam się męskiego grona, ale przed nami biegną nasze „nowalijki” 🙂 , które truchtają ambitnie i troszkę za szybko 😉 . Zauważa to Marek, zauważam ja..Nawet próbujemy delikatnie obie dziewczyny nawracać, ale za chwilę tempo wraca do pierwotnego, czyli 5:40-6:00 😀 … Za „cyplem”, na „biegostradzie” przekonujemy nasze miłe koleżanki, by bardziej się oszczędzały, bo tym razem bieg będzie ciągły, bez pauzy na polanie. Okazuje się, że biegną z myślą o odpoczynku za kilka chwil i są przekonane, że je wkręcamy 😀 😀 – kwitujemy to uśmiechem 🙂 . No i na zakręcie, gdzie droga odbija w stronę podbiegu i dalej naszej rogatki, obie dziewczyny przeżywają małe rozczarowanie ;). Proponujemy by złapały oddech i poczekały aż nadbiegnie Monia z „tyłami”, wówczas je „przygarnie”.

Truchtamy dalej. Na dużej pętli dostrzegam, że „nieustraszone” biegną jednak za nami 😀 . Nam było dobrze, gdy prowadziły, bo tempo, choć nieodpowiednie, ale było trzymane stałe. Teraz jesteśmy zdani na siebie 😉 .

Przy mostku silnie wieje…Gdy docierają ostatni, Monia ma krótki „występ”, w którym omawia to co za i przed nami.

20130714_104147

Wszyscy z uwaga wysłuchują..

20130714_104149

…nowe uczestniczki (po lewej) też już dotarły..

20130714_104151

Przed nami pakiet ćwiczeń w ruchu i w żwawym tempie 😀 . Oddaję na chwilę aparat Markowi, który próbuje uwieczniać nasz „pląsy”, ale niestety jesteśmy za „szybcy” dla migawki 😀 …

20130714_104230

20130714_104237

20130714_104342

20130714_104344

20130714_104348

Po skipach, na zakończenie, Monika znów referuje i odpowiada na pytania..

20130714_105805

Tymczasem Kuzyn „pożycza” od naszej Pani Trener aparat i próbuje troszkę pobawić się ustawieniami, by przynajmniej te „firmowe” fotki były lepsze od moich 😉 …

20130714_105808

Aby przetestować nowe „nastawy” robimy jeszcze małą rundę honorową, dzięki czemu trafiamy później „na okładkę” fanpage’a zBiegiemNatury w notce związanej z poznańską grupą 😀

1074483_486588114751885_644075093_o

1073721_486588134751883_918034078_o

Czas na „zajęcia w podgrupach” 😀 . Ochotę na dalsze bieganie ma Marek – pod nieobecność brata, Maćka, który właśnie już dotarł nad polskie morze i pewnie rozkoszuje się urokami urlopu, formujemy duet i ruszamy na podbój starych kątów 😉 . Marek ma plan – chce do obecnego kilometrażu dorzucić jeszcze kilka, by ustanowić rekord tygodniowego „przebiegu” na poziomie 50km 😀 . Wyzwanie jest, mamy czas, a dystans odpowiada mi w zupełności, bo po niecałej „piątce” na zajęciach, chcę dołożyć drugie tyle. Kluczymy zatem znanymi ścieżkami nieśpiesznie, rozmawiając, ciesząc się wspólnym biegiem, improwizując co do trasy, czasami aż nadto – przytrafia mi się nawet zaprowadzić nas w leśny „ślepy zaułek” ścieżką (chyba) dzików 😉 😉 ….Zahaczamy o Wolę, gdzie byliśmy wczoraj..Znów słońce daje tu popalić. Tym razem nie biegniemy w górę – ścieżką na skraju lasu „przebijamy się” nad Rusałkę, w pobliże krzyżówki szlaków. Tu decydujemy, że odpuszczamy nasłoneczniony południowy brzeg, a nad mostek dotrzemy mniejszym, północnym fragmentem małej pętli. Przy gastronomii znów chowamy się w chłodny i przyjemny las. Gdy docieramy do punktu wyjścia, zachęcam Marka, by brakujący kilometr dołożył na „pętli ćwiczebnej”. W tym samym czasie postanawiam podbiec do auta po bidon, bo pozostawioną w krzakach butelkę już opróżniłem 😉 …A suszy bardzo ;)..Czekając na powrót kolegi, rozciągam się i myślę o tym, jak tam poszło dziś dziewczynom w Pobiedziskach. Łatwo pewnie nie było….Gdy Marek dołącza do mnie, mobilizuje mnie do intensywniejszego stretchingu :D…Nawet pomaga, gdy łapie mnie skurcz w okolicach łopatki – znak to, że jednak wciąż się spinam i mam w górnych partiach ciała za mało luzu…

Na koniec mój kompan wskakuje na murek, by poluźnić achillesy 🙂

20130714_121404

Jesteśmy zadowoleni z dzisiejszego biegania. Obu nam żal, że to już koniec „tej lepszej części niedzieli”…Człowiek czeka z niecierpliwością na tych kilka chwil w ruchu, a one szybko umykają…

Zabieram ze sobą Marka na Grunwald – dziś mam limit czasowy, bo muszę odebrać mamę z zabiegów. Żegnamy się pod moim domem pewnie do kolejnej soboty…choć, kto to wie – jest lato, sezon urlopowy, chodzi mi po głowie, by „uciec” na weekend, ale…..

…..strasznie żal opuścić wspólne bieganie…….takie jak wczoraj i dziś 🙂 . Uzależniłem się???  😀 😀

Garmin zanotował..

Wrażenia…

Przyjemność w czystej postaci…Szkoda, że odmierzana łyżeczką, a nie łyżką…No ale jak mawia nasz „trenejro”, Piotrek Karolczak alias Kulawy: „życie to nie tylko bieganie” 🙂 . Zwłaszcza w jego ustach brzmi to wyjątkowo przewrotnie 😉 😉

Dziś miało być spokojnie, a było w tempie zwyczajowym. No ale to już nasza wina, że relaksowaliśmy się ze „standardową szybkością” 😉 . Na plus przemawia to, że był to BC, bezpostojowy. Towarzystwo Marka w drugiej części też zacne 🙂 . Gdy ma się obok kogoś, kto truchta podobnie, jak Ty (a precyzyjniej – ma na to ochotę, jeśli jest szybszy, tak jak Marek), to bieg i wysiłek staje się jakby czynnością poboczną – ważniejsza jest radość z ruchu, pożytecznie spędzonego czasu i zawsze ciekawa rozmowa. Kiedyś nawet pomyślałem, że w takich okolicznościach mógłbym „śmignąć” i półmaraton….

No może troszkę przesadziłem 😉

Teraz – byle do środy, mam nadzieję, że równie fajnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *