Sobota 11.05.2013r.

Zasada, że dla kogoś, kto biega, pogoda nie ma znaczenia potwierdza się. Znów czujny zegar biologiczny stawia mnie na nogi zanim komórka daje znać – pierwsze co robię, zerkam za okno…zieleń drzew tonie w szarości, wygląda na to, że może padać, ale póki co, kałuże przed domem „milczą”. Jest ósma. Półtorej godziny – zegar ścienny zaczyna odliczać i poganiać.

Co dzisiaj??
Zajęcia BiegamBoLubię, a po nich jakaś biegowa „fantazja” w lasach wokół jeziora.

Mam zagwozdkę, czy zabierać dziś membranę, czy nie – w sumie to taki mądrzejszy ortalion, bo oddychający, ale zawsze warstwa..Dzień jest ciepły (15stp.), w dodatkowym „wdzianku” będę się dusił. To co powoduje w ogóle myśl o czymś „na deszcz”, to telefon na ramieniu – nie mam na niego patentu, pas przy biodrze mieści już SGS 3kę, nie przyjmie drugiego, a przynajmniej – nie testowałem. Kilka kropli mu nie zaszkodzi, ale regularny opad mógłby wykończyć mojego „trackera”. Dobra – biorę plecak bez bukłaka, do niego wrzucam membranę i będę rozstrzygał na miejscu, czy ją użyć, czy nie 😀 .

9:25. Stadion Olimpii. Parkuję – cisza spokój wokół, grupka już się zbiera na tartanie. Znajome twarze mijam już przed wejściem…

20130511_092559

Zasuwam na płytę, śpiesząc się do pozostałych, zanim mi uciekną na kółka rozgrzewkowe…

20130511_092726

Majstruję przy gadżetach, więc i tak ruszają, nim dobiegam – nie śpieszę się więc i solowo obiegam dwa razy stadion. Już razem z grupą rozgrzewam się w kółku – dziś zajęcia prowadzi Yacool, nie ma asysty. Jest sporo nowych osób – od razu widać, że wiosna pobudza wiele z nich do aktywności i zadbania o siebie :D. Ja się cieszę na widok bliźniaków – Marka i Maćka, od razu myśląc o ewentualnym wspólnym truchtaniu po zajęciach 🙂 .

20130511_093853

20130511_0938571

20130511_093901

Po rozruchu przenosimy się na bieżnię…

20130511_094922

20130511_095153

20130511_0949411

Ćwiczymy i nie są to skomplikowane zadania, ale ich trudność polega na koordynacji, której brakuje, gdy trzeba zaangażować obie półkule mózgowe jednocześnie, wydając różnym stronom ciała i różnym kończynom przeciwstawne polecenia. Pomijam kwestie wyczucia rytmu, bo tej mi nie brak, ale chwilami mocno muszę w głowie poukładać sobie, jak to wszystko poprawnie wykonać..

20130511_095323

20130511_095359

20130511_0954151

20130511_095424

20130511_095434

20130511_095516

20130511_095520

20130511_095521

Jest z nami dziś też Piotrek, nasz „wódz” zBiegiemNatury, korzystający z okazji, by pobiegać naturalnie, czyli..na boso 🙂

20130511_102003

Finał zajęć to przebieżki – 50 metrów rozbiegowe, a kolejne 50 – ładnym, technicznym sprintem, bez „napinki”, na całkowitym luzie…To ostatnie Yacool szczególnie akcentuje i tego próbuje nas uczyć…

20130511_102008

20130511_102015

20130511_102808

Na najbliższym torze biegnie Piotr – tak dla ogólnej radochy i znając jego poczucie humoru, padam na kolana i kulę się, by zrobić mu naturalną przeszkodę do skoku – Piotr z okrzykiem „przelatuje” nade mną 😀

BBL się kończy, a narada z Maćkiem i Markiem już trwa. „Lecimy??” – „Jasne!” – odpowiadam. Żegnamy się ze wszystkimi i dopadamy do mojego auta. Muszę pozamieniać funkcjami telefony :), a tymczasem Marek ogląda mój plecak – razem z bratem chce dziś wyskoczyć do Dec’a i kupić coś podobnego.

20130511_104506Nie pada, wciąż jest ciepło i wiosennie i co ważne – niesłonecznie. Ważne, bo moja termo z długim rękawkiem dałaby mi popalić 😉 .

W lesie warunki do biegu są świetne. Zostałem mianowany przez Maćka „przewodnikiem” – zabieram więc chłopaków na stary szlak przy torach i dalej w stronę szkoły rolniczej. Mijamy znów padłego liska, który przechodzi kolejne stadia „powrotu do natury” i czuć je z daleka ;)…Za szkołą małe zaskoczenie – deszcz spowodował, że wąska ścieżka… zazieleniła się i zarosła po łydki 😉 …Dajemy sobie jakoś radę. Chwilami trzeba uważać na luźne, błotniste podłoże, schowane pod tym dywanem…Po dobiegu do asfaltu tym razem kierujemy się w lewo, w kierunku parkingu leśnego, ale po dwustu metrach znów wskakujemy w las, na ścieżkę, której nie znam…ale za chwilę poznam 🙂 …Tędy podobno biega o 9tej Piotr ze swoimi podopiecznymi…

Z Team’em M&M biegnie się wybornie…Tempo dla nich pewnie nie najszybsze, 5:30, jest dla mnie już..całkiem, całkiem 🙂 …W końcu – chcę biegać jeszcze szybciej 😉 …Maćkowi jest za ciepło – zrzuca więc w ruchu bluzę i „półnagi” biegnie aż do momentu, gdy wyprzedzam wszystkich, by to uwiecznić…Wtedy następuje błyskawiczne „ogarnianie się” 😀 😀

20130511_111141

20130511_111143

Docieramy do styku „biegostrady” i obwodnicy, tu skręcamy z powrotem w stronę Rusałki. Nie będziemy dziś żyłować dystansu, bo Marek kiepsko się czuje i musimy to uwzględnić. Ja nie mam żadnych ciśnień, więc truchtamy w stronę jeziora, a dalej podbiegu…Tuż za nim robimy dla Marka pauzę…

20130511_112103

Bracia wzajemnie o siebie dbają 🙂

20130511_112105

Marek jest ewidentnie „nieswój” i zastanawia się, czy nie wypuścić nas do przodu a samemu spokojnie pomaszerować…

20130511_112107

A tymczasem mnie z Maćkiem trzyma pozytywna energia 🙂 …

20130511_112140

20130511_112142

Ruszamy jednak dalej razem dużym kółkiem, ale truchtamy wolniej, ~6:30, rozmawiając i żartując w drodze 🙂 …Marek – czuje się nadal kiepsko i już w pobliżu mostku przechodzimy do spaceru…Ponieważ obaj bracia przyjechali komunikacją miejską, postanawiam ich odwieźć na Rataje, a w głowie rodzi mi się niecny plan…. 😀 :D…

„Maciek?? – a może by tak, gdy odstawimy Marka, podjechać na Browarną i pobiec jeszcze ‚piątkę’ nad tymi stawkami?? Co myślisz??” – pytam już w drodze…Maciek nie widzi problemu. Świetnie, a zatem będzie dziś nietypowo – bieganie po dwóch stronach miasta! 😀 😀

Szczęśliwego z powrotu do domu Marka zostawiamy na osiedlu i już we dwóch „ciśniemy” do lasu za największym „spacerowiskiem” Poznania, który nazywam roboczo „Maltą B”, jako że jest przedłużeniem asfaltów w pięknych krajobrazowo terenach nad stawkami za ulicą Browarną.

Parkujemy i zostawiamy za plecami teren, który przylega do ogrodu zoologicznego i dalej – jeziora, areny zmagań wioślarskich…

20130511_122537

…a sami kierujemy się w przeciwną stronę…

20130511_122547

Tam, tuż za asfaltem, otwiera się piękny biegowo teren – ścieżki prowadzą brzegiem kilku rozległych stawów aż po sam Antoninek. Ostatni raz byłem tu w zeszłym roku, jak dobrze pamiętam, jeszcze wplatając do biegania marsz 🙂 .

Potruchtamy prawym brzegiem Stawu Borowik, przez niewielką śluzę…

20130511_131445

20130511_131447

20130511_131448

a jest szansa..że wrócimy..lewym brzegiem..

20130511_131450

Kiepsko jest ruszyć, mięśnie już nieco przestygły, mam więc uczucie podobne do lokomotywy, która najpierw musi dźwignąć swój tonaż, zanim nabierze rozpędu…Tempo nie jest już tak porywające ale utrzymujemy je poniżej 6:00…Trasa delikatnie się wznosi i opada..Maciek biegał do tej pory tylko jej fragmentem, podczas zimowego BBLa rok temu, cieszę się więc, że mogę mu pokazać nowe, fajne kąty.. 🙂

20130511_123647

Miejsce jest wprost wymarzone do biegania 😀 …. Dziś jest tu spokojnie, wokół tylko kwili ptactwo i pachną kwitnące drzewa…Zasuwamy dziarsko do przodu, co chwilę pogadując sobie i robiąc fotki w ruchu…

20130511_123748

czasem nawet aparat nie nadąża 🙂  – swoją drogą w dzisiejszym stroju jestem jak żywa reklama Kalenji 🙂

20130511_123752

Prowadzę szlakiem aż do drugiego tunelu pod trakcją kolejową, za którym skręcamy w lewo i obok pustego betonowego zbiornika na wodę docieramy Cybiny – rzeczki, która spina wszystkie stawy tutejsze z Jeziorem Maltańskim.

20130511_124732

Tu, osiągając trzeci kilometr zawracamy – myślę, że gdy do niecałych sześciu kilometrów znad Rusałki dołożymy tyle samo tu, będzie nam akurat, jak na dziś, zwłaszcza, że Maciek biegnie jutro „dychę” w zawodach w Swarzędzu…

Przed nami kolejny tunel ze świetną akustyką 🙂

20130511_124757

a za nim Staw Antoninek…

20130511_131306

Trzymamy się ścieżki tuż przy brzegu…Miejscami mokre gałązki krzewów, pochylonych nad szlakiem, smagają po twarzy :)…Czuję w nogach już kilometry, Maciek trochę też…Pokonujemy jeszcze spory kawałek brzegu Młyńskiego Stawu, ale gdy widzę w oddali auta i ulicę Browarną, decyduję się odbić w lewo w las, by tak szybko nie biec w sąsiedztwie zadymionej cywilizacji…Mijamy pięknie położoną leśniczówkę, a za nią mocnym zbiegiem wracamy na ścieżkę, którą biegliśmy w odwrotnym kierunku….Tempa już nie żyłuję, biegnę po prostu swobodnie, nie ukrywając wielkiej ochoty, by zamknąć nasze kółko i choć na chwilę przysiąść nad brzegiem stawu na trawie, ciesząc oko widokiem. Jeszcze tylko betonowe spiętrzenie i jesteśmy w punkcie wyjścia. Koniec…

Maciek….

20130511_131311

próbuje mnie odwieść od pomysłu siadania na ziemi, ale nie mogę się powstrzymać… 🙂

20130511_131320

Dopiero teraz tak naprawdę czuję, że pada deszcz – podczas biegu nie miało to żadnego znaczenia…Nawet tych kilka kropel jest miłym uczuciem, gdy ma się za sobą fajny kawałek trasy i wreszcie można posmakować zmęczenia i endorfin :)…

Zapamiętuję na koniec aparatem panoramę tego miejsca…

20130511_131530

a potem już tylko na drugą stronę ulicy i do auta…

20130511_131541

Jesteśmy bardzo zadowoleni 🙂 . To był ciekawy pomysł, udało się dołożyć kilka kilometrów w nowych „okolicznościach przyrody”. Muszę zaglądać tu częściej, zwłaszcza teraz, gdy tak pięknie wokół 🙂

Odwożę Maćka pod dom i wracam do siebie – czas na prysznic i posiłek, bo – przyznam się – zgłodniałem…odrobinę 🙂 . No i pić się chce wyjątkowo 🙂

 Jak było?

Podsumuję tylko część po zajęciach BBL, bo te same w sobie były w większości statyczne lub ograniczały się do „setki” na torze :), a urządzenia co chwilę pauzowały.

Trasa 1.: Rusałka – duże kółko lasem wokół, za 2im kilometrem nową ścieżką
rusalka-z-mm

Pogoda: 15stp., pochmurno, bez deszczu
Start: 10:53
Czas: 35:46
Dystans: 5,95/5,80 (Garmin/endo)
Tempo śr.: 5:59/6:06 (G/e)
Tempo max: 3:52/4:31 (G/e)
HR śr.: 160 bps
HR max: 177 bps

wykres-1

wykres-2

Trasa 2.: Malta „B”, czyli wzdłuż stawków za ul. Browarną

za-brow

Pogoda: 15stp., pochmurno, kropi deszcz
Start: 12:30
Czas: 43:17
Dystans: 6,27 (endo)
Tempo śr.: 5:58 (e)
Tempo max: 4:47 (e)
HR śr.: 160 bps
HR max: 178 bps

wykres-3

wykres-4

Jakie wrażenia?

Niespodziewany przebieg miało to bieganie po zajęciach – po raz pierwszy podzielone było na raty i odbywało się w dwóch różnych miejscach miasta. Pogoda była przyjazna, na pewno dla mojej koszulki termo z długim rękawkiem, słońce chyba by mnie wypaliło 😉 …
Biegało się może nie najszybciej, ale za to przepysznie – towarzystwo bardzo wiele daje, a asysta braci, Marka i Maćka, to gwarancja dobrej zabawy 🙂 . Troszkę plany pokrzyżowała niedyspozycja Marka, ale ze zdrowiem się nie dyskutuje – dzięki konieczności szybszego powrotu mieliśmy z Maćkiem szansę odwiedzić inny zakątek miasta i tam pobiegać.
Muszę powiedzieć, że wyjątkowo dziś, po sumarycznie 10tym kilometrze, brakowało mi napoju – w aucie miałem bidon, korzystałem z niego przed drugim bieganiem, ale chyba delikatna parność i temperatura spowodowały, że tak zaschło mi w gardle. Jutro pomyślę, czy to nie moment, by przed jeszcze cieplejszym latem – wzorem roku ubiegłego – nie wdrożyć już plecaczka z bukłakiem, a a przynajmniej się z nim oswoić… 🙂

Sumaryczny dystans dnia przekroczył dziś 13km – jest dobrze 🙂

Komplet zdjęć – w Galerii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *