Niedziela 09.03.2014r.

 

No i zostałem sam…

Z reguły biorę życie takim, jakie jest. Uczę się nieustannie, że nagłe zwroty akcji są częścią tej naszej drogi i o ile w zwykłej „roboczej” codzienności nie robią na mnie wrażenia, o tyle w kwestiach, które wywołują emocje – a takim są nasze pasje, zainteresowania – postawa ta wymaga ciągłej pracy…Z jednej strony żyjąc chwilą, nie robię wielkich planów, a więc, gdy spodziewany tok wydarzeń się zmienia, nie powinno robić to dziwić i zaskakiwać, z drugiej…czymś jednak trzeba się ekscytować 😉 , coś musi budzić naszą reakcję w zakresie większym, niż wzdrygnięcie ramionami…Klasycznym przykładem, że porywające stany emocjonalne są nam jednak potrzebne do życia, jest moje dość irracjonalne kibicowanie wydarzeniom sportowym…Co weekend cieszę się, a potem przeklinam, gdy lokalna drużyna „przeciętnych kopaczy za nieprzeciętne pieniądze” skazuje mnie jako kibica na męki pańskie…Przeklinam, ale wracam :)…Bo kocham sport, jego piękno i rywalizację…bo sam go amatorsko od lat uprawiam…bo doświadczając wysiłku, wiem, że za nim stoi często ciężka praca…Czasem żartuję, że gdyby to mi płacili za poziom adrenaliny, jaki wydziela się podczas różnych transmisji, zamiast – często przeciętym – ich aktorom, byłbym co roku na okładce Forbes’a 😉 😉 … Czytaj dalej