Samotnym wieczorem…
Dziś może krócej i mniej o bieganiu, ale…taka chwila…
Wybaczcie ciszę…Czasem po prostu życie tak się ułoży…Nie chcemy tego, nie zmieniamy się, wciąż kipimy emocjami, chcemy siebie dawać garściami, ale…świat, dla którego, jak nam się wydało, byliśmy ważni…zmienia się….Wobec zmienności świata, przy jednocześnej niezmienności siebie i swoich uczuć, jesteśmy bezbronni…Wpadamy w pustkę, w jak kosmiczną próżnię…wszechogarniająca cisza i poczucie porzucenia sprawia…że elementarne dla nas czynności, jak bieganie stają się wyzwaniem…a pisanie o nim zatraca sens…..
Dla mnie od długiego czasu bieganie stało się spotkaniem z tą wartościowszą częścią siebie…Wypełnione emocjami ukrytymi w relacjach miedzyludzkich, było dawaniem siebie…i radością z bycia razem…przeżywania uniesień, dzielenia się endorfinami i wyjątkowego zachwytu drugim człowiekiem….Odkrywanie tego, co mamy w duszy, wydeptując na biegowych szlakach wspólny kilometr za kilometrem, było wielkim szczęściem…..Bliska memu sercu osoba, czytająca regularnie co poniedziałek opisy naszych czwartkowych spotkań , powiedziała mi kiedyś, że to niezwykłe, jak można wciąż na nowo z taką pasją i w drobiazgach opisywać bieg tą samą trasą….Można…..O ile każde dotknięcie śródstopiem ścieżki zostawia tak gorący ślad…….
Rok, który minął….był najbardziej niezwykłym chyba w całym moim życiu….To był rok wielkiej, nie kończącej się radości z biegowych spotkań, wypełnionych uśmiechem i naładowanych do granic możliwości endorfinami zawodów…..Nie miałem takich planów, gdy on się zaczynał…to się po prostu stało…jak cudowny sztorm, któremu z rozkoszą się poddałem…..Przypominaliśmy gromadkę osób, które odliczają godziny do kolejnego spotkania, a potem…ciężko im się rozstać…W euforii zapisywliśmy się na zawody, a gdy na nie jechaliśmy, wszystko w nas kipiało….Tego, co było na mecie, nie sposób opisać….Tarnowo Podgórne, Suchy Las…na zawsze mnie zmieniły…Miałem wrażenie, że lewituję ze szczęścia…..Wszystko było niesamowite…Waga, którą zgodnie z moim cichym celem spadała…wyniki sportowe, z biegu na bieg coraz lepsze z nieopisaną pomocą osób, które stały mi się tak bliskie i tak ważne…ale przede wszystkim to, że bardzo się do siebie zbliżyliśmy i że tak bardzo zaczęło mi zależeć na tym……
Bieganie zmieniło moje życie….Kolory, jakich nabrało, można przyrównać jedynie do podwodnego świata, znanego z egipskich raf koralowych…..Bieg Piotra i Pawłą na Malcie, Kołaczkowo, Widziszewo, Chrzypsko Wielkie, Każmierz…trudno wymienić wszystkie miejscowości, w jakich zostawiliśmy swój ślad…Październik był ukoronowaniem…Nie pobiegłem w Poznań Maratonie, ale w jego ramach wybiegałem „połówkę”, oddając serce i całego siebie w ramach supportu…by potem móc podzielić szczęście i radość za linią mety i zachować w pamięci te chwile do końca życia…..
Może życie nasze toczy się według tajemnego planu, a może nie….Jesień ubiegłego roku jednak przekonała mnie, że czasem, nawet, gdy mamy piękne intencje, gdy przeżywamy wyjątkowe chwile, a dusza – wypełniona po brzegi marzeniami jest gotowa do rzeczy wielkich…to życie przestaje się toczyć…po naszej myśli…wymyka się…:( 🙁 ….A im bardziej się staramy, tym paradoksalnie wszystko się chwieje i spada nam na głowę….
Bo tajemnica szczęścia…wyrażonego w dowolnej formie, również bieganiem…nie zależy wyłącznie od nas…Owszem, można przecierać trasy samotnie i tak samo iść przez życie, odnajdując w tym spełnienie…Ale gdy raz jeden chwycimy mocno czyjąś dłoń, podzielimy się sobą, otworzymy, a przede wszystkim wspólnie nadamy każdemu dniu paletę barw ognistych, życie nigdy już nie będzie takie samo, nigdy bieganie nie będzie takie samo…na zawsze nabierze wyjątkowego smaku…za którym będziemy tęsknić….
Dziś, u progu kolejnego roku…czwartego w mym biegowym CV..marzę, by to, co dla mnie bezcenne i co dziś wymyka się z moich rąk 🙁 pomimo, że z całych sił nie chcę tego wypuścić, by to zostało i kwitło, jak łąka u progu wiosny….Mam w sobie cudne marzenia, nie boję się ich, bo tym roku, co za nami, fizycznie ich dotknąłem i był to dla mnie cud….Całym sobą chcę marzyć..i dzielić się tym…..tylko wtedy ma to sens…..
Mam nadzieję, że od czasu do czasu, gdy podzielę się sobą z Wami, będziecie mnie wspierać…a ja już dziś trzymam za Was kciuki – nie tylko za sukcesy wyrażone cyframi i kolejnym medalem w kolekcji, ale za to, by bieganie wydobyło z Was to, co najcenniejsze, by obudziło emocje nie tylko sportowe…by relacje z tymi, którzy dzielą z Wami pasję stały się takim życiowym paliwem, jakim są dla mnie….. 🙂