Czwartek 26.09.2013r.

 

Samotnie w górę Doliny Santa Felicita..

Wieczór za wieczorem, spędzane na wesoło, nie pozwalały na potruchtanie…Wczoraj Marek próbował mnie wyciągnąć po kolacji i winie, ale zważywszy, że separacja między posiłkiem a wysiłkiem u mnie to minimum dwie godziny, a do tego nie biegam po spożyciu, nie dałem się zabrać 🙂 . Mój kolejny plan biegowy zresztą, jak pisałem wcześniej, był zgoła odmienny 😀 ….Miałem ochotę na zapuszczenie się w dolinę, która zaczyna się kilkaset metrów od campu, za naszą ulubioną, ziejącą magicznymi zapachami włoskiej kuchni, Anticą Abbazią. Ochotę tym większą, że zabrałem ze sobą „Mizunki”, dedykowane w teren… 😀 . Poszedłem więc spać z konkretnym zamiarem w głowie… Czytaj dalej