Niedziela 02.02.2014r.

 

Wiosenny poranek…

Po wczorajszych emocjach kurz nie opadł…Facebook rozhuczał się na dobre popołudniem, a emocje przeniosły on-line 😀 . Ja tez pożeglowałem 🙂 . Było w nagrodę czerwone wino i muzyka, w której zasłuchałem się do nocy. Spać wygoniła mnie perspektywa kurczącego się czasu na sen 😉 … bo na 9tą byłem już mówiony z dziewczynami na spokojny Rusałkowy trucht i „opowieści dnia wczorajszego” 😀 .

Nie powiem, bym się wybyczył 😉 – wstaję jednak rześki i pełen energii…Ubywa jej trochę, gdy czytam smsa od Magdy – jej noga jest nieugięta, mimo spokojnego tempa wczoraj i niewielkiego kilometrażu boli mocno…na tyle, że Magda odpuszcza dzisiejsze bieganie…Smutne to, bo liczyłem na replay z wczoraj, na świetną zabawę w blasku wspomnień, no ale zdrowie ważniejsze….

Szykuję się…Maciek milczy, więc nie wiem, czy zjawi się wcześniej. Jola będzie, ale nie mam jasności, czy o 9tej, czy dopiero w porze zajęć…Pozostaje Agnieszka i na nią liczę…Poranek jest przecudny – z błękitem i słońcem, królującym na niebie…To bonus, bo prognozy nie były takie radosne… 🙂 . Przy Olimpii pustki, mogę dowolnie wybierać miejsce parkingowe. Gaszę silnik i słucham na słuchawkach ADELE, z którą spędziłem wczorajszy wieczór… 🙂 …Minuty biegną, Agi nie ma, ale jeszcze nie narzekam – jest mi dobrze 🙂 .. W końcu, równo o 9tej, gramolę się na zewnątrz, rozruszać się, nim zobaczę znajomą Toyotę 🙂 ….Chłodek poranka słodzą promienie słońca, wlewające w duszę tyle optymizmu i radości…

Nadjeżdża Agnieszka 🙂 . Kieruję ją do zaparkowania obok mnie – o 10tej zjadą tu maratończycy, fajnie być więc „w kupie” 😉 . Moja miła koleżanka podpowiada, by spróbować pobiec bez nakładek…Cóż, w świetle tego, co wczoraj, to dość ryzykowne…Co prawda pod nogami teraz mamy ziemię, a wokół nie ma śniegu, czy lodu, ale w lesie będzie inaczej – mimo to idę za sugestią i postanawiam zostawić kolce w aucie – najwyżej na zajęcia o 11tej się w nie uzbroimy. W sumie nakładki oddały wczoraj ogromną przysługę, ale coś za coś – pobolewa mnie po nich śródstopie, niegdyś powód wizyty u fizjoterapeuty, z przyjemnością więc odpocznę od nich przez chwilę 🙂 .

Startujemy. Pod wiaduktem i zaraz w prawo, wzdłuż torów. natychmiast robi się luźno pod stopami, więc zwalniamy – mając na względzie bezpieczeństwo…to będzie naprawdę wolniutkie kółko 😀 😀 . Temat nawierzchni i zmaganie z nią dominuje na odcinku do gastronomii, potem już chyba się przyzwyczajamy do tempa joggingowego i dużej ostrożności…W drodze na „cypel” Aga kilka razy przystaje i przechodzi na drugą stronę ścieżki, szukając najlepszej przyczepności…Dzisiejszy trucht jest więc bardzo ukierunkowany na rozmowę :D, rzec można: głównie konwersacyjny 😀 😀 .

20140202_092345

Niestety od kilku spotkań wyczuwam, że moja miła partnerka zmaga się z jakimiś problemami, bo to zwykle ona inicjuje rozmowy i tchnie w nie „życie”…Tymczasem teraz, gdy biegniemy to ja opowiadam o wczorajszych zawodach, a ona chwilami..jakby się wyłącza…Gdy jesteśmy po południowej stronie jeziora, a moje wspomnienia się wyczerpują zapada nawet chwilami dłuższa cisza….Skupiamy się wtedy na tym, co pod butami, a pod nimi miejscami….błyszcząco 😀 ….

20140202_093917

Ożywienie przychodzi dopiero przy mostku – mamy jeszcze kilkanaście minut do 10tej, więc od razu robimy małą pętlę z crossikiem pod górę w stronę brzegu jeziora, a potem, gdy wracamy na start, Aga zaprasza na łyk ciepłej herbaty do siebie, do auta.

Na parkingu, zgodnie z oczekiwaniem, panuje już spory ruch – zewsząd zjeżdżają się biegacze na maratoński trening. Przy aucie chwilę rozmawiam z Bartkiem z BBLa. Nadjeżdża Jola. Witamy się – jest w świetnej formie po wczorajszym biegu, no i – co oczywiste – szczęśliwa 🙂 . Ma ze sobą nakładki, więc i my tym razem je zabieramy. Przy bramie stadionu zamieniam jeszcze kilka zdań z Markiem – maratończykiem i osobą, która często z nami razem biega w niedziele lub dołącza na „ścieżce zdrowia” 🙂 . Niespodziewanie obok słyszę: „Fajne masz buty!” 😀 ….To Sławek, kierownik poznańskiego sklepbiegacza.pl, który mi….osobiście sprzedawał te trailówki niedawno 😀 😀 . „Oooo, taaak, fajne!” – odpowiadam, chwaląc ich sklep i sympatycznych sprzedawców…Sławek to świetny biegacz i miły rozmówca…Ponieważ grupa maratońska rusza spacerem na mostek, idę z nimi, pogadując…Już nad Rusałką, korzystając, że obok jest Maciek Muślewski, rekordzista trasy i wielokrotny zwycięzca Grand Prix, podpytuję go o wczorajszą rywalizację z Sebastianem Nowickim, która ogniskowała zainteresowanie środowiska biegowego…Niestety musiał uznać znów nieznacznie wyższość młodszego rywala, tym samym oddając mu podium w całym cyklu…Cóż, taki jest sport, drugie miejsce ujmy nie przynosi – Maciek jest świetnym sportowcem i klasą samą w sobie 🙂 .

Dołącza do nas Pędziwiatr, Piotrek i Zbyszek, który pojawia się często na 10tą, a także Magda B., ale ona dziś wybiera dłuższe wybieganie ze „ścigaczami” 😉 . Niespodzianką jest Iwona – koleżanka Joli, która wczoraj dzielnie nas fotografowała, a dziś wreszcie, za namową naszej bohaterki z GP, potruchta wspólnie w grupie 🙂 .

Nie zamierzamy łączyć sił w rozgrzewce z „orlenowcami”, zostawiamy więc kolegów na ścieżce…

20140202_100946

a sami przecieramy znajomy szlak przy torach. Kolce przywracają błogość i relaks 😉 , ale tempo wiele się nie zmienia w stosunku do mojego wcześniejszego kółka z Agą. Dziś jest spokojnie i majestatycznie, bo jednak nie wszyscy mają wspomaganie na butach. Słysząc w głosie Joli zmęczenie, staram się równoważyć tempo, przez co rozciągamy się w grupie…Słońce coraz częściej zasłania się chmurami, ale całkiem z nieba rezygnować nie zamierza – i dobrze, bo z nim jest weselej 😀 .

Ponieważ na „płaskowyżu” za podbiegiem jest lodowisko, proponuję przenieść się kawałek dalej, do podbiegu w stronę rogatki i tam przerobić nasze ćwiczenia. Docieramy…

20140202_103603

i po chwili oddechu…

20140202_103606

zbieramy się „gęsiego” na „ścieżce zdrowia”. Przerabiamy standardowy repertuar, co chwilę przepuszczając innych biegaczy na tym ruchliwym odcinku 🙂 . Nie szaleję ze skipami z uwagi na kolana, do skipu B zrzucam kolce, które mocno by przeszkadzały. Udaje się nam ładnie wszystko zrealizować, Iwona dała radę, więc najgorzej nie było 😉 .

Zostaje nam ~1,8km do mostku – mija nam na wesołej rozmowie..Pod koniec przyspieszam nieco, by się ożywić…Przy mostku trochę pogaduchy przy rozciąganiu i małe sesja zdjęciowa 🙂 …

20140202_111149

która oczywiście nie obywa się – w endorfinowej erupcji – bez przyprawiania rogów 😉 😉 …

20140202_111239

Dziś Aga i Jola razem zapraszają na „coś ciepłego” do auta 🙂 . „Imprezy” pobiegowe nabierają rumieńców 🙂 – wędrujemy na parking a tam obie nasze przemiłe koleżanki częstują nas herbatką „palce lizać” 🙂 …

20140202_112129

To są takie chwile, gdy po prostu nie chce się wracać, bo nie chce się ich przerywać 😉 ….W takich chwilach czuć, jak bardzo się z sobą zżyliśmy i jak ważnym elementem naszej codzienności stało się wspólne bieganie 😀 😀 …

Niestety…wrócić do życia musimy…mimo tego, że tak trudno nam się rozstać….

Garmin zapisywał…

Wrażenia…

Cóż powiedzieć? Żal ogromny, że zabrakło Magdy…Każdy z nas wnosi do wspólnych relacji kawałek siebie, to on buduje nasz Team Spirit…Każdy z nas jest unikalny, każdy jak wytrawny malarz dodaje do obrazu grupy swój kolor, swoje pociągnięcie pędzla….Gdy kogoś brak, to brak…I już. Cieszę się, że ta niedziela jednak minęła nam „na wesoło”, bo nasze życie w swej strukturze zbudowane jest – jak ciało z komórek – z chwil takich, jak te dzisiejsze…Trzeba te chwile cenić, a we wspomnieniach pielęgnować…

Już od dawna traktuję każde nasze wspólne bieganie jako dar…Jestem wdzięczny, że dane mi jest być blisko tak niezwykłych ludzi, którzy dają mi wolę życia i zachwytu nad nim 😀 …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *