Niedziela 09.02.2014r.

 

Trasą olsztyńskiego Grand Prix…

Wczorajsze bieganie było w znajomych terenach, na dziś zaplanowałem to, co mnie kręci najbardziej – przygodę 😀 , czyli odkrywanie „nowego” 😀 . Na fejsie często śledzę wpisy z Grand Prix zBiegiemNatury, które odbywają się poza Poznaniem, zawsze ciekaw jestem, jakie są te „piątki” w innych lokalizacjach 😉 . Naszą znam doskonale – przecieram te kąty treningowo, swego czasu ominął mnie sympatyczny wypad przyjaciół do Wrocławia, kiedyś w cichych planach była Bydgoszcz…Dziś jestem w Olsztynie i chcę przetruchtać tutejszą trasę zawodów, pierwszą poza swoim miastem 😀 .

Już w Poznaniu przyglądałem się jej przebiegowi…Dzień zaczynam od śniadania, kawy i przypomnienia planu trasy…Oglądam mapkę na stronie zbiegiemnatury.pl

mapka

i mapy google, by zakodować sobie w głowie układ ścieżek, ale też rozeznać dojazd i miejsce, gdzie zostawię auto…

mapka-2

Jezioro Długie to miejskie spacerowisko, ale prawdziwe atrakcje kryją się za nim, w tym rezerwat torfowiskowy, przez który przebiegają uczestnicy GP 😉 …Wstępnie planuję podjechać od ronda i kierować się w stronę cypla, w centralnej części którego stoi szkoła – tam zostawię samochód i zacznę bieg, bo tam właśnie, na nadbrzeżnej ścieżce, ustawiany jest balon startowy 🙂 .

Nie mam wiele czasu, około 2óch i pół godziny do powrotu, a brać muszę poprawkę, że trasy nie znam i zwłaszcza w rejonie rezerwatu mogę się pogubić – ten odcinek będę robił na wyczucie 😉 …

Jadę. Rondo, 200 metrów w prawo i do szkoły. Jest miejsce przed nią – wyśmienicie! Auto zostaje a ja schodzę długimi schodami do deptaku nad brzegiem…

20140209_123554

Podziwiam jezioro…

20140209_123632

20140209_123635

zwłaszcza interesuje mnie to, co po lewej stronie, bo tamtędy pobiegnę…

20140209_123652

Mniej zachwyca mnie nawierzchnia – to połączenie suchej kostki, zlodowaciałego śniegu, miejscami „bryjki” i lodu…Będzie wesoło. Mam przy pasku nakładki, ale nie wiem, czy w tych okolicznościach je zakładać…Mija mnie kilku biegaczy, pozdrawiam ich i patrzę na buty – biegają „na surowo”, bez wspomagania….Hmmm…No dobrze, zacznę bez kolców…Chwila rozgrzewki i startuję. Po prawej zostawiam charakterystyczny most, łączący dwa brzegi – to przedostatni odcinek Grand Prix, tamtędy wrócę…Szukam stopami trawy i śniegu, ale to co znajduję, nie daje dobrego podparcia. Response’y mają okazję się wykazać 😉 . Na nic jednak trud, jeśli co kawałek grunt pod nogami zmienia charakter…Po kilkuset metrach sytuacja się jednak klaruje – bieżnik poddaje się w rywalizacji z czystym lodem…

20140209_124805

20140209_124808

Zakładam kolce…Ulga. Teraz jest komfortowo…Dobiegam do łuku jeziora – tu ścieżka odbija od jeziora pod kątem prostym gwałtownym, gliniastym podbiegiem, by zaraz zakręcić równie ostro w lewo pod górę…Ufff!! – fajnie, podoba mi się, robi się wreszcie terenowo. Długa prosta do litery „T”, a potem w prawo…Trasa prowadzi lasem lekko pod górę, ale później zaczyna się obniżać…Na wprost widzę w dali więcej przestrzeni pomiędzy drzewami…To właśnie lubię – teren jest coraz ciekawszy… 😀

20140209_125700

Ta otwarta przestrzeń jest istotna – wg zapamiętanych szczegółów tam ma być duża krzyżówka ścieżek – powinienem przez nią przebiec na wprost i zaraz potem odbić w prawo, w stronę rezerwatu…Kiedy przebiegam przez obniżenie w terenie faktycznie kilka tras się tu przecina…Wybieram tą, która – na mój gust – powinna być właściwa…Podbiegam, a potem szlak się wypłaszcza…Bardzo mi się tu podoba… 😀 . Czuję w sobie RADOŚĆ POZNANIA! 😀

20140209_125712

Walczę trochę ze słuchawkami, które niemiłosiernie podskakują na kabelkach (wczoraj jakoś nie zwracałem na to uwagi), zakłócając odbiór…Kawałek dalej znów wybiegam na otwartą przestrzeń i pośród niskich drzewek zbiegam, docieram do styku z jeziorem po lewej stronie…

20140209_130552

„Z Jeziorem???” – myślę…Już wiem, że jestem nie tu, gdzie być powinienem… 🙁 . To zła wiadomość, bo mój czas się kurczy i nie mam go wiele na krążenie po omacku…Przede mną rozwidlenie, ruszam rozpoznawczo w prawo…

20140209_130616

Nie muszę jednak dobiegać do końca – przejeżdżające auto uświadamia, że tam jest asfalt, a skoro tak, to musi być to ul. Leśna…Jestem za daleko 🙁 …Wracam znów w dół i pod górę na otwartą przestrzeń…Po lewej mam dolinkę…

20140209_131833

„Może crossem przez nią??” – przebiega przez głowę myśl…Na brzegach niby rysują się niewyraźne ścieżki, ale dokąd prowadzą, nie wiem…”Strata czasu, trzeba wrócić i szukać właściwego szlaku”…Z nieba spada mi spacerowicz z dziećmi 😀 …Pytam go, a on kreśli na śniegu kierunki…Wszystko jasne – na krzyżówce, którą przecinałem wybrałem skrajną trasę – muszę się cofnąć i gdy osiągnę skrzyżowanie, skręcić ostro w lewo…Ten sympatyczny facet bardzo mi pomógł 😀 . Teraz już w żwawszym tempie wracam i biegnę tam, gdzie powinienem…

Przed sobą mam rezerwat torfowiskowy Redykajny…Pojawiają się tabliczki, ale to co zwraca moją uwagę, to wysokie drzewa – nagle ścieżka zaczyna wić się wśród  majestatycznych, jak antyczne kolumny, iglaków, a wszystko to na zboczach niewielkich wzniesień…Piękna okolica…

20140209_132653

Torfowiska, z którego słynie to urokliwe miejsce, oczywiście w tych okolicznościach nie widać, ale są znaki, że jest tu bogata fauna. Na mijanym drzewie widzę najprawdopodobniej ślad intensywnej pracy….dzięcioła 😀 …

20140209_132711

Pagórki podnoszą trudność trasy, która teraz solidnie się wznosi…Wypatruję ścieżki, której kazał szukać mój „przewodnik” – brnąc pod górę zbliżam się znów do ul. Leśnej, a to znak, że odbicie powinno być tuż, tuż…No i jest!!…Super…Teraz tylko prosto i powinienem znaleźć się z powrotem nad Jeziorem Długim  🙂 …

Kilkaset metrów truchtu i horyzont się przeciera – widać odległą lodową taflę 😀 …

20140209_133235

Gliniastym zbiegiem docieram do ścieżki nadbrzeżnej…Na brązowym podłożu zalega „szklanka”…. Nawet w kolcach staram się uważnie stawiać kroki, by nie zaliczyć „gleby”. Przede mną niewielki cypelek, który również obiegają startujący w Grand Prix…Pod stopami nagle bardzo luźno – błoto i glina…Przeskakując, szukam lepszego podparcia dla uciekających butów. Te zmiany ze śliskiego i twardego podłoża, na miękkie, lepkie i luźne wymuszają gimnastykę w biegu i mobilizują do koncentracji…Jeszcze niewielka zatoczka i jestem na wysokości drewnianego mostu. Tu kończy się praca nakładek – przede mną kostka, częściowo odsłonięta od lodu i śniegu. Po teście na sprawność w ostatnich minutach z przyjemnością decyduję się odkrywać uroki suchego i twardego podłoża, mimo, że mam na nogach trailówki 😉 😉 … Most zostawiam po prawej, zaraz do niego wrócę, muszę tylko zrobić obowiązkową, niewielką pętlę dalej brzegiem  i lasem, bo tak nakreślona jest trasa zawodów 😉 . Szukam skrętu w lewo, ale nie widzę go…Są za to schody…Biegnę dalej skrajem jeziora, ale trasy nadal brak…Uznaję, że organizatorzy pewnie wyznaczają taśmami szlak w sąsiedztwie tych mijanych schodów, cofam się do nich i robię sobie małą powtórkę z siły biegowej 😀 😀 …Na szczycie w lewo, w las i po kilkuset metrach widzę znów most…

20140209_134911

20140209_135030

20140209_135035

Uwieczniam się 🙂 po jednej stronie jeziora…

20140209_135148

I po drugiej, z pokonanym mostem w tle 😀 …

20140209_135404

Wyobrażam sobie, że to tu właśnie ścigający się w Grand Prix wrzucają finiszowy bieg, a inni błogosławią widok mety 😀 . Do miejsca, gdzie zapewne jest stawiana, mam jeszcze z 200 metrów…Patrzę na zegarek – minąłem ósmy kilometr, trochę mi mało, tym bardziej, że nie czuję się zmęczony…Dobiegam do schodów, którymi zszedłem do jeziora…”Dobra, to może jeszcze małe wahadełko” – myślę i uzupełniam dystans do „9tki” 🙂 . Nie mam więcej czasu niestety i tak wybiła już 14ta, więc pora najwyższa wracać…Na deser – podbieg schodami 🙂 . Przyjemnie rozgrzewam się na koniec 😀 …

Ostatni rzut oka na jezioro – to był naprawdę świetny pomysł i udany wypad 😀 .

Garmin zanotował…

Wrażenia…

Plan zrealizowałem w 100 procentach 😀 . Bardzo się cieszę. Jestem nawet zadowolony z małej dezorientacji w terenie, bo dodała mi kilometrażu 🙂 . Uwielbiam improwizację, choć wolę, gdy mam nielimitowany czas.

O trasie Grand Prix w Olsztynie mogę powiedzieć, że mnie urzekła…Biegnie bardzo zróżnicowanym terenem i choć zaczyna i kończy się podobnie jak w Poznaniu – nad brzegiem jeziora, to jednak w dużej części to leśny cross po pięknej okolicy. W czasie biegu jest on „otaśmowany” więc nie ma szans, by się zagubić, tak jak mi się to przytrafiło, choć powiem, że w tych okolicznościach przyrody „zejście z kursu” to czysta przyjemność…

Czas wracać do macierzy, na „poznańskie śmieci” 😉 😉 …Żal zostawiać urokliwe zakątki, zwłaszcza, że podróż tu – bez dróg szybkiego ruchu, zatłoczonymi „krajówkami” – zajmuje tyle samo, co pół drogi przez Niemcy do Włoch… Czeka jednak na mnie i ekipa z koszykarskiego parkietu, i mój biegowy Team – w czwartek kolejne „strzeszynkowanie” 😀 😀 ….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *