Czwartek 05.09.2013r.

 

Zakręceni…wokół jeziora 🙂

Tak, tak…tym razem nie środa…. 😀 …A co! – niech dzieje się coś nowego 😉

Tak naprawdę…skończył się beztroski czas wakacji (ogólnie, bo ja ich nie miałem) i krystalizuje mi się nowy grafik tygodniowy, choć, póki co, nic na 100% nie wiadomo jeszcze…Z „zesżłosezonowego” punktu widzenia trening w środę był ważny, bo we wtorki i czwartki miałem siłownię, a w poniedziałki kosza…Wszystko ładnie się zgrywało. Teraz – wieeeelka niewiadoma…Wczoraj byłbym wolny dopiero ok. 19:30, a że o 20tej robi się ciemno, musiałem zaproponować dziewczynom i Przemkowi przeniesienie zajęć na kolejny dzień. Nikt nie zaprotestował. Udało się. Czytaj dalej

Niedziela 01.09.2013r.

 

Dziecięce bąbelki i władza ludu…

Wczorajsze „rusałkowanie”, zadumane, nostalgiczne i refleksyjne, jeszcze bardziej podkręciło moje oczekiwanie na niedzielne spotkanie. Chciałem znów wtopić się w tą naszą wesołą społeczność, cieszyć ich radością, entuzjazmem, byle by znów nie meandrować w zakamarkach duszy… 🙂 …Radość czekała mnie podwójna, bo zamiast wybierać się na 10tą, ja umówiłem się z dziewczynami już godzinę wcześniej, by asekuracyjnie wybiegać sobie troszkę kilometrów przed zajęciami, a po nich mieć luz i wolność wyboru. Ręcznik planowałem zabrać jak talizman – wczoraj chłodno było, może koło południa będzie na tyle ciepło, by choć pobyczyć się wspólnie na plaży. Czytaj dalej

Sobota 31.08.2013r.

 

Szybkie czterysta…i samotność biegacza…

Wczoraj chodziło mi po głowie, by pobiegać, ale jakoś samemu brakowało mi iskry…Coś jest w tym bieganiu „z kimś”, że gdy przychodzi ruszyć „cztery litery” solowo, mało jest chęci…Nie chodzi o brak motywacji, czy ochoty na trening, bo to jest zawsze, ale…o perspektywę samego biegu – samotne tłuczenie kilometrów jest jak „robota” przy „pracy”, „fastfood” przy „wykwintnej kolacji we dwoje przy świecach”, „gra naszego drugoligowca” przy „Grand Derbi Barca-Real” 😀 😀 ….Poziom emocjonalnego zaangażowania kosmicznie różny 🙂 – ot, trzeba to zrobić i koniec. Wczoraj mało miałem ochoty na „tyrkę” – bo tym najczęściej kończą się solowe wypady, postanowiłem poczekać na dzisiejszy BBL. Czytaj dalej

Środa 28.08.2013r.

 

Praca, świetna zabawa i atak endorfin…

Mój dzień zwykle „wstaje” o 6:50…Budzi mnie delikatnym dźwiękiem Czesiu Niemen, zapraszając na „kolorową słodycz” do kawiarenki Pod Papugami 😀 …Co rano ociągam się z decyzją, by mu nie odmawiać, wydłużając drzemkę dwukrotnie o 10 minut 😉 …To pozwala mi delikatniej opuścić strefę komfortu…. Czytaj dalej

Niedziela 25.08.2013r.

 

Biegowe „deja vu”…

Moje zaskoczenie nie mija. Owszem, czuję wczorajsze bieganie, po „grzybkach” nie może być inaczej, nawet, gdy się troszkę oszczędzałem. Nie jestem jednak pokurczony, nie kuśtykam, a ślady wczorajszych zajęć i podwójnego biegu po nich, rozrzucone po moich kończynach, nie robią większego wrażenia 😉 . Ot, normalne samopoczucie potreningowe. A przede mną kolejny, nie mniej ekscytujący dzień… 🙂 Czytaj dalej

Sobota 24.08.2013r.

 

Praca nad siłą…i ostatnie uroki wakacji…

Powrót z imprezy był o przyzwoitej porze i w przyzwoitym stanie. W dodatku odbył się przy użyciu „własnego napędu” 😀 – to już u mnie taka mała tradycja, że gdy bywam na Starówce, w drodze powrotnej często wybieram spacer, on daje mi wytchnienie, pozwala uspokoić myśli…Na pewno też wpływa na samopoczucie. Szczęśliwie od tej soboty zajęcia BiegamBoLubię wracają do starej, dobrej pory, 9:30, więc miałem też komfort snu przed sobą… Czytaj dalej

Piątek 23.08.2013r.

 

Parabiegowy „przerywnik” w Room 55…

Wciąż gnamy…Życie pędzi czasem rytmem szalonym, tempem etiopsko-kenijskim, a my, poza naszymi biegowymi „chwilami”, nie mamy szansy porozmawiać…Owszem, łączymy jedno z drugim – każdy nasz trening jest okazją, by wciąż i wciąż lepiej się poznawać, nawet obrane tempo często celowo jest konwersacyjne….Ale…brakuje takiej prawdziwej chwili spokoju…miejsca, w którym wszyscy razem możemy usiąść, niekoniecznie w biegowych „rajtuzkach”  🙂 i po prostu z radością sobie pobyć….. Czytaj dalej

Niedziela 18.08.2013r.

 

Z parkietu nad Rusałkę….

…”I tylko czarne oczy, śnią się czarne oczy…”….”A teraz idziemy na jednego”…kto tego nie zna?… Średni ze mnie miłośnik tej twórczości 😀 , ale to niemal weselna klasyka i zazwyczaj „po kilku konkretniejszych” mniejsze znaczenie ma „ukryte piękno i głębia” oprawy muzycznej – ważne, że rytmiczna i można się przy niej „pogibać” 😉 … Towarzystwo jest mi dobrze znane i bardzo wesołe, to cała wartość takich spotkań – jedyna szansa by pogadać i się pośmiać…. Ja mam jednak tajny plan, który nijak nie koresponduje z okolicznościami i nie ma szans, by ktokolwiek z weselnego otoczenia zrozumiał moje intencje – o 10tej rano chcę stawić się nad Rusałką, na treningu z moimi biegowymi przyjaciółmi 😀 . Czytaj dalej

Sobota 17.08.2013r.

 

Na wariackich papierach…

Jak zorganizować sobie czas w ten weekend, zachodziłem w głowę od dłuższego czasu. Wyjazd na ślub we Wrocławiu/Obornikach Śląskich całkowicie rozbijał moje biegowe plany…Żal mi lata, żal mi każdej straconej chwili, a że w dodatku przeciętny ze mnie król parkietów, tym bardziej męczyło mnie, jak tu sobie wszystko poukładać, by ze wspólnego sobotnio-niedzielnego truchtania z przyjaciółmi nie rezygnować… Czytaj dalej

Niedziela 11.08.2013r.

Ziarko do ziarka…

Pogoda od wczoraj się nie zmieniła, no może troszkę odważniej słońce rozsuwa chmury 😉 . Poranek niedzielny witam dobrym nastrojem – odkąd zaglądam na spotkania zBiegiemNatury, ten świąteczny dzień tygodnia ma dla mnie zupełnie inną wartość. Ranek jest uśmiechnięty, wieczór zaś…smutny, bo znów trzeba czekać długie 7 dni, by spotkać przyjaciół i wspólnie pobiegać… Czytaj dalej