Czwartek 12.12.2013r.

 

Otuleni mgłą…

Tym razem dyskusja na temat czwartkowego biegania rozpoczęła się na początku tygodnia, a to za sprawą Maćka, któremu bardzo do gustu przypadło sobotnie bieganie na tyłach Malty i chciał tam wrócić. Temat omówiliśmy na fejsie, tradycyjnie na naszym fanpage’u. Zmiana miejsca spodobała się Przemowi i Kony’emu, którzy dołączyliby do nas wtedy, ale nie na rękę było dziewczynom, dla których lokalizacja Rusałki jest korzystniejsza. Po tym, jak ze składu jednak wypadł Przemo, a większość opowiedziała się za starym miejscem, uzgodniliśmy, że o 20tej widzimy się znów przy rogatce. Jak się miało okazać wybór był trafny, bo aura szykowała małą niespodziankę… Czytaj dalej

Niedziela 08.12.2013r.

 

W ulubionym towarzystwie…

Wczorajsza zabawa biegowa pod okiem Yacoola była pierwszym bliższym kontaktem z warunkami zimowymi. Poprawię się – z krajobrazem zimowym, bo temperatura bliska była zera, nie było lodowatego wiatru, a śnieg nie smagał twarzy. Mimo to – było jak z albumu o zimie 🙂 , a moje Mizunki tak bez echa przeszły test przystosowawczy, z którego wyszły zwycięsko. Nie są to rzecz jasna typowe buty do pokonywania zasp, stałego kontaktu z  białym puchem, odgrodzone od niego membraną, ale mają terenowy bieżnik, który już w błotnistym lesie pokazał, co potrafi 🙂 . Obcując ze śniegiem po kostki, tak samo, jak podczas deszczowego dnia, buty łapały wilgoć, ale siatka jest na tyle przewiewna, że pod wpływem ciepła stopy wilgoć odparowuje i nie czuję z jej tytułu żadnego dyskomfortu. Bardziej przezorne okazały się nasze dziewczyny 🙂 . Magda już jakiś czas temu kupiła „mocne” Asics-y, wczoraj na podobne obuwie zapolowała Aga. Dziś oficjalna prezentacja jej Adidasów Kanadia 5 Trail GTX 🙂 . Czytaj dalej

Czwartek 05.12.2013r.

 

Orkanoodporni…

Euforia startowa, tak u mnie do tej pory nieczęsto spotykana, chyba trwa nadal – we wtorek zapisałem się na marcową, kolejną edycję Maniackiej Dziesiątki 😀 . Co nie zabije, wzmocni 😀 . Będzie to w sumie oficjalny debiut na asfalcie, o „dyszce” nie wspominając. Z jednej strony – nic wielkiego, od lata wydłużyłem dystanse, przebiegłem dychę po lesie i choć teraz często zdarza mi się przystanąć tu i tam, by zrobić foto, czy zachwycić się naturą, to 10 kilometrów nie jest w głowie barierą żadną. Z drugiej jednak – patrząc na obecną moją formę, jakieś dziwaczne kłopoty oddechowe i, powiedzmy sobie, niezbyt porywające osiągi, trudno wytyczać jakiś cel konkretny tego biegu. Jak więc zwykle to bywa, założyłem, że będzie to kolejny Run4Fun 🙂 , do czego zresztą mocno zagrzewała mnie nasza Aga. „To będzie nasze święto grupowe” pisała. I tak właśnie będzie 🙂 . Ale ostatecznego kopa dała mi jednym zdaniem: „Nie ściemniaj, tylko zapisuj się. Chyba, że chcesz być wiecznym supportem 🙂 „. Wspieranie Magdy podczas maratonu było wielką przygodą i ogromną radością, ale Aga ma rację – to była wyjątkowa impreza, czas samemu wybiec z lasu na asfalt. Zatem postanowione. 15 marca. Numer startowy: 968. Do boju 🙂 . Czytaj dalej

Niedziela 01.12.2013r.

 

Na luzaku…

Grudzień. Nie chce się wierzyć – mam przemożne wrażenie, że czas przyspieszył…Wczorajszy bieg już jest historią – niezwykle barwną, emocjonującą, wspaniałą towarzysko i sportowo…ale kartą już zapisaną….Dziwna rzecz, że dopiero, gdy dotarłem przed kompa, „endorfinowa fala” porwała mnie jak dzikiego surfera – takie wstrząsy wtórne 😀 . Wieczorem strasznie pozytywnie się nakręciłem, sam na sam z wynikiem własnym i przyjaciół  😉 . Aż ze wszystkiego poszedłem późno spać – średnio przyjemnie, gdy o 9tej mam już meldować się nad Rusałką…. Czytaj dalej

Sobota 30.11.2013r.

 

Dwadzieścia kilka burzliwych minut z życia biegacza…

No i nadszedł dzień zawodów. Mam mętlik w głowie. Nie wiem zupełnie, czego mam się spodziewać, tym bardziej, że ostatnie treningi dostarczyły masę wątpliwości… W moim przypadku, a bardziej przy mojej filozofii biegania, która spontan przedkłada nad schematyczną pracę, radość nad „sponiewieranie”, nie powinienem się obawiać – przecie można pobiec sobie spokojnie, bez stresu związanego z czasem, po prostu dobrze się bawiąc…Ale to jednak zawody, tu każdy jak mantrę będzie wypowiadał magiczne zaklęcie: „życiówka”, tu każdy rzuci się od startu do galopu po nowy pucharek na endo i zmianę wpisu w pozycji „rekordy”…Nawet, gdy człowiek, tak jak ja, jedzie i powtarza sobie: to tylko mocniejszy trening 🙂 , mimowolnie się wkręca, a zatem choć odrobina formy by się przydała, a przynajmniej poczucia, że nawet, gdy od czasu jakiegoś schowała się gdzieś głęboko w ciele, w tym jednym, ważnym momencie, jak stary przyjaciel, wróci i poklepie po plecach ze słowami: „No, dobra, spokojnie…Jestem 🙂 „…. Czytaj dalej

Czwartek 28.11.2013r.

 

Herbatka w Strzeszynku 😀 

Chyba odpocząłem. Po weekendowym bieganiu i poniedziałkowych sprinto-zapasach pod koszami mam wrażenie, że nogi są gotowe na dzisiejszą „dychę”. We wtorek oszczędziłem je tradycyjnie na siłowni, dziś powinno być zatem OK. Zobaczymy. Będę się przyglądał zwłaszcza w kontekście sobotniej „5ki” z cyklu Grand Prix Poznania…Tak, zapisałem się :)…Przekonany nie jestem, zrobiłem to towarzysko, dziś zobaczę, jak mi się będzie biegło…. Szykuje się fajna ekipa: obie Magdy, Aga, Adrian i Maciek 🙂 . Warto nawet powalczyć z brakiem MOCy, by się w tym gronie spotkać 🙂 . Czytaj dalej

Niedziela 24.11.2013r.

 

„Kalifornijskie” słońce 😀

Za miesiąc zbudzimy się z myślą o wieczornej Wigilii…Czas strasznie ucieka i mam wrażenie, że nieliniowo… 🙁 . Kolejny rok mojego biegania wypełni się – rok intensywny, rok nowych, niezwykłych przyjaźni, rok uśmiechu i wspólnej pracy nad formą. Ta rocznica dopadnie mnie jeszcze przed Bożym Narodzeniem 😀 , 18go grudnia, tak jak i wybiegany dwutysięczny kilometr 🙂  – jak szacuję :). Ale to za chwilę. Dziś w planie spotkanie już o 9tej z dziewczynami, potem zajęcia, a po nich…jeśli głowa i ciało pozwolą, może jakiś suplement… Czytaj dalej

Sobota 23.11.2013r.

 

Ostatnie BBLowanie…

„Wstawaj, chłopie, już czas!”…błogosławię zegar biologiczny ;), bo ten w komórce odezwał się tylko raz…A potem kołdra sama nasunęła się wyżej…I to przyjemne ciepło…Mmmm…Myśl, że zaspałem, jak piorun w górach postawiła mnie do pionu…Na szczęście nie jest tak źle, jest spokojnie czas na kawę i powrót świadomości…Gromadzę sprzęt, golę się, włażę pod prysznic – dla ocucenia 😉 . Wreszcie jadę. Czytaj dalej

Czwartek 22.11.2013r.

 

Mroczny Marcelin…

Wczoraj jesień dała do wiwatu…Dawno już nie doświadczyłem dnia, w którym od samego patrzenia na to, co za oknem, robiło się mdło…Nawet „skrobnąłem” do Magdy smsa o „niezwykłej i urokliwej aurze biegowej” jaka nam nastała 🙂 , bo nie mogłem się powstrzymać przed uwielbieniem widoku takiego „cudu natury”…Masakra…Anglia z jej mgłą i kapuśniaczkiem się chowa… 😉 Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłem, to sprawdzenie, co szykuje pogoda na dziś. Na szczęście poza 100-procentowym zachmurzeniem miało przynajmniej nie padać – to wystarczy, bo i tak biegamy po zmroku, a wtedy nic poza oddechem w świetle latarki i tym, co pod nogami, nie widać 🙂 …. Czytaj dalej

Niedziela 17.11.2013r.

 

Razem…

Tak, jak sobie zamierzyłem, wieczorem zgrabnie wycofałem się z imprezy kończącej sezon latania 😀 … Było przesympatycznie, ale w głowie miałem już myśl, by złapać jak najwięcej snu zanim rano spotkam się z moim Team’em nad Rusałką…Potrzeba mi regeneracji, potrzeba sił, by wyjść z malutkiego dołka w jaki wpadłem w ostatnich dniach… Idąc spać czułem radość, że za kilka godzin spotkam się z przyjaciółmi… Czytaj dalej