Niedziela 30.03.2014r.

 

Do galopu…

Wczoraj wieczorem byłem bardzo miło zaskoczony swoim samopoczuciem. Pierwsze dłuższe bieganie niczym w konsekwencjach nie różniło się od..zwykłego treningu – nie byłem ani bardziej zakwaszony, ani zmęczony…Ba! Wieczorem czułem się na tyle świetnie, by pospacerować sobie z muzyką na uszach po zachodzie słońca nad Rusałką. Żadnych skutków ubocznych 🙂 . To bardzo dobry prognostyk. Szkoda tylko, że dziś zabraknie Magdy, ale za to wraca po długiej przerwie Agnieszka – będzie kolejna dawka entuzjazmu i uśmiechu 😀 Czytaj dalej

Sobota 29.03.2014r.

 

Happy long run…

W sumie – lepiej nie mogło się ułożyć. Po przesunięciu biegania z czwartku na środę skorzystałem z możliwości zrobienia sobie drugiego w tygodniu treningu na siłowni, zakończonego basenem. Pierwszy raz w tym roku wskoczyłem do wody, nie na długo, na około 25 minut, ale wystarczyło, by się rozluźnić po przerzucaniu ciężarów 😉 . No i czas przed latem troszkę popływać – w końcu żyjemy w naszym biegowym gronie perspektywą Strzeszynkowych kąpieli w długie letnie wieczory 🙂 . Wczoraj wypoczywałem i miałem czas, by przemyśleć trasę na dziś, bo czekało mnie małe wyzwanie…Nie biegłem jeszcze „bezpostojowo” 20tu kilometrów, zawsze robiłem mniejsze, czy większe pauzy na fotki, picie, czy złapanie oddechu, teraz miałem zrobić to na raz… Czytaj dalej

Środa 26.03.2014r.

 

Na wesoło…w środę 🙂

Wczoraj nastąpił mały zwrot akcji. O piątkowym wyjeździe Joli wiemy od dawna i że może mieć kłopot z bieganiem w czwartek, podobnie z Magdą B., która wybierała się służbowo do stolicy. Teraz do nieobecnych może dołączyć też nasza Magda, której biegowy wieczór mają wypełnić niestety inne zajęcia. Robimy szybką burzę mózgów i….przesuwamy spotkanie o dobę, na dziś 🙂 . Początkowo miałem w planie zrobić wreszcie popołudniem podbieg na Cytadeli i nawet Magda chętnie dołączyłaby, ale gdy już we troje rozważamy opcje, wybór pada jednak na „klasykę”, czyli  „Strzeszynkową herbatkę” o 20tej 😀 . Czytaj dalej

Niedziela 23.03.2014r.

 

Nie mogę się doczekać…

Czy bieganie mnie „wkręciło”?…Dowolny znajomy, który popatrzyłby z boku, powiedziałby nawet, że mi nawet…totalnie odbiło 😀 . No bo jak wytłumaczyć fakt, że wczoraj tak „drastycznie przeczołgany” na trasie Grand Prix przez moje urocze koleżanki i sympatycznego kolegę, dziś, w niedzielę, zrywam się „z kurami”, by o 9tej znów kręcić kółka wokół Rusałki?? 😀 😀 …A prawda jest taka, że bieganie stało się dla mnie aktywnością, dzięki której wypoczywam, spełniam się fizycznie, a ponad wszystko dostarcza emocji, których brakuje mi w codzienności…Daje ogromną radość, zarówno z ruchu, jak i z kontaktu ze wspaniałymi, pozytywnymi ludźmi. To ich bliskość „buduje mnie”, rozładowuje stres i zmienia szarość dnia w kolory tęczy :D… Czytaj dalej

Sobota 22.03.2014r.

 

„With a little help from my friends”

Jak się okazało czwartek nie był jedynym dniem dobrych wieści 🙂 . Chyba faktycznie wiosna robi swoje – wczoraj napisał do mnie Maciek, że jest już w Poznaniu i – co więcej – jutro chętnie pobiegnie na luzie w Grand Prix 😀 …Wielki powrót Mistrza! 😀 . Drugi wyczekiwany comeback stanie się faktem 🙂 . Ucieszyłem się bardzo! RusałkaRunnersTeam wraca do akcji 🙂 … Razem z Maćkiem podjechałem popołudniem do Biura Zawodów po pakiet startowy, by przed biegiem mieć już spokój. Przy okazji odebrałem go również Joli. Czytaj dalej

Czwartek 20.03.2014r.

 

Burza endorfin…

Kontuzja to najgorsza rzecz, jaka może spotkać biegacza. Najczęściej, gdy już pierwsze emocje opadną, nie do przyjęcia jest zwykle brzmiący wyrok – PRZERWA…Zero ruchu, zero myśli o ruchu, jedynie masaż i powolna regeneracja…O ile ciało zna dobrze ból, psycha go ignoruje i jej najgorzej jest się pogodzić…Czasem jest tak, że ważą się wówczas losy biegania w ogóle, właśnie dlatego, że głowa mówi „pas”, że gdy jest się „w gazie”, uraz jest jak niespodziewany knockdown w boksie, jak liczenie, które przychodzi właśnie wtedy, gdy TAK DOBRZE NAM SZŁO, a świat był u stóp…Złość przeradza się  gniew i frustrację, a te z kolei w zniecierpliwienie, a potem rezygnację…Jak ptak, który sięgał chmur, by nieopatrznie złamać skrzydło, a potem uwierzyć, że już nigdy nie poleci… Czytaj dalej

Niedziela 16.03.2014r.

 

Na jednej nodze…

Kurz opadł, wspomnienie biegu jednak żywe. Życie tak ułożyło, że dziś, zamiast nad Rusałkę, muszę wrócić nad Maltę – w sali, która wczoraj gromadziła biegaczy, odbierających pakiety startowe, dziś mam obowiązkową konferencję z ramienia Aeroklubu Poznańskiego. Żal mi bardzo zajęć z grupą, ale niestety muszę je poświęcić tym razem. Inne twarze, inna tematyka…tyko…pogoda podobna – dziś nadal wietrznie i chwilami na niebie groźnie…. Czytaj dalej

Sobota 15.03.2014r.

 

Maniacka Dziesiątka – debiut i test

Właściwie to się nie miało wydarzyć. A może dokładniej – miało, ale data była nieznana. Pomimo tego, że sport mam w genach i uwielbiam rywalizację, moja definicja biegania bliżej jest „ekscytującej przygody” niż „walki ze wszystkich sił o życiówkę” 😀 . Zapisy na Maniacką, w tym roku jubileuszową, 10tą, zaczęły się od dość spektakularnego ubywania miejsc. Dla wielu ten bieg, z racji daty, jest oficjalnym otwarciem sezonu i cieszy się od lat niesłabnącym zainteresowaniem. W naszym Team’ie otwarcie puli od razu zrodziło plan na wspólną świetną zabawę. Przy okazji – mój debiut w imprezie powyżej 5km i w dodatku ulicznej 🙂 . Ponieważ ja nie mam ciśnień w tym zakresie, jedyne, co mnie pociągało to radość bycia na trasie z moim zespołem 🙂 . Tym, co jednak przesądziło, były pełne ekspresji i wymowne słowa Agnieszki, która moje asekuracyjne „zobaczę” skwitowała: „Chcesz być wiecznym supportem???”, nawiązując do wspólnego wsparcia dla Magdy z jesiennego maratonu. To zdanie zadziałało jak bomba z opóźnionym zapłonem 😀 😀 . Jeszcze tego wieczoru znalazłem się na liście. Klamka zapadła. Czytaj dalej

Niedziela 09.03.2014r.

 

No i zostałem sam…

Z reguły biorę życie takim, jakie jest. Uczę się nieustannie, że nagłe zwroty akcji są częścią tej naszej drogi i o ile w zwykłej „roboczej” codzienności nie robią na mnie wrażenia, o tyle w kwestiach, które wywołują emocje – a takim są nasze pasje, zainteresowania – postawa ta wymaga ciągłej pracy…Z jednej strony żyjąc chwilą, nie robię wielkich planów, a więc, gdy spodziewany tok wydarzeń się zmienia, nie powinno robić to dziwić i zaskakiwać, z drugiej…czymś jednak trzeba się ekscytować 😉 , coś musi budzić naszą reakcję w zakresie większym, niż wzdrygnięcie ramionami…Klasycznym przykładem, że porywające stany emocjonalne są nam jednak potrzebne do życia, jest moje dość irracjonalne kibicowanie wydarzeniom sportowym…Co weekend cieszę się, a potem przeklinam, gdy lokalna drużyna „przeciętnych kopaczy za nieprzeciętne pieniądze” skazuje mnie jako kibica na męki pańskie…Przeklinam, ale wracam :)…Bo kocham sport, jego piękno i rywalizację…bo sam go amatorsko od lat uprawiam…bo doświadczając wysiłku, wiem, że za nim stoi często ciężka praca…Czasem żartuję, że gdyby to mi płacili za poziom adrenaliny, jaki wydziela się podczas różnych transmisji, zamiast – często przeciętym – ich aktorom, byłbym co roku na okładce Forbes’a 😉 😉 … Czytaj dalej

Sobota 08.03.2014r.

 

Biegam Bo…Muszę 🙂

To ulubione hasło Magdy przed każdym Grand Prix i przed testami na zajęciach BiegamBoLubię 😀 …. Moje pytanie na śniadanie brzmi: czy mi się chce dziś biegać?… 😀 . Rzadko miewam podobne dylematy – wstawanie w weekendowe poranki o tej samej porze, co w roboczym tygodniu stało się już rutyną….Dziś jednak fizyczna forma i nieustający szept o zrobieniu pauzy robią swoje…Rozmiękczają mnie…Na szczęście istnieje coś takiego, jak negatywna motywacja. Dziś czynnikiem sprawczym jest…perspektywa sprzątania w domu 😀 😀 . I tak mnie nie ominie, by przestrzeń dziś ogarnąć, ale na sama myśl, że oni…tam…biegają, a ja…tu zajmuje się takimi przyziemnościami…wpycha mnie w ciuchy i prowadzi za rękę do auta 😉 Czytaj dalej