Sobota 19.10.2013r.

 

Oddech zimy…

Przecieram oczy ze zdumienia. Roletę w kuchni podniosłem machinalnie, właściwie w półśnie – swoją drogą, ileż to ludzi w sobotnie poranki zostawia w spokoju rolety jeszcze przez dobrą godzinę…półtorej? A ja już na nogach 😉 ….7:50. Właśnie miałem robić kawę, ale na moment mnie sparaliżowało, gdy to zobaczyłem. Zazwyczaj zielona trawa w ogrodzie szkliła się bielą…”Co, do licha, ZIMA?”…Rzut oka na termometr. Od razu „trzeźwieję” 😉 : ledwie 2 stopnie powyżej zera!….”No pięknie, to czas przywdziać rajtuzki…” pomyślałem zdruzgotany…. Czytaj dalej

Czwartek 17.10.2013r.

 

Bieganie bywa..ryzykowne 😉

Właściwie od niedzieli jedną rzecz robiłem rzetelnie i bez reszty…Pracowałem? No właśnie nie. Zajmowałem się domowymi sprawami? Też nie. Nic z tych rzeczy….Od niedzieli bezustannie i przy każdej okazji…myślałem „biegu dla Magdy” 🙂 . Po części dlatego, że chciałem to opisać, a to prowadziło do analiz i przemyśleń, zadumy nad taktyką…a po części dlatego, że tamto uczucie, z mety zawodów, wciąż we mnie dźwięczy….A że miłe to uczucie, nie chciałem tego zagłuszać. Bez końca czytałem o bieganiu, oglądałem i choć kolejna dawka ruchu dopiero przypadła na dziś dzień – niestety koszykówka odroczyła się o dwa tygodnie z przyczyn remontowych, a wtorkowa siłownia wypadła przez inne obowiązki – to ja przez tych kilka dni od początku tygodnia w myślach wciąż biegłem 😀 😀 . Dziś wreszcie ponownie miałem założyć buty i spotkać się z bohaterami maratońskiej opowieści 😀 . Czytaj dalej