Niedziela 05.01.2014r.

 

Rozkręcając się…

Emocje soboty nie ostygły…Typowe przedawkowanie i głód po nim 😀 – mam zachowania nałogowca, który, gdy tylko trzeźwieje, natychmiast szuka „wspomagania”, by go wspaniałe samopoczucie nie opuszczało 😀 . Jednak, kiedy późnym wieczorem padło pytanie: „Biegasz jutro?”, nie umiałem odpowiedzieć z przekonaniem…Tym razem termometr jest łaskawszy, 36.9 interpretuję jako zielone światło. Pobiegnę. Z radością wciskam się w kompresy, legginsy, koszulkę termo i firmową „BBLówkę” 🙂 . Dodatkowy argument zapewniłem sobie wcześniej – ciepła i bezdeszczowa pogoda na dzisiejszy poranek 🙂 , mogę więc ubrać się lżej. Zabieram jednak ze sobą moją ultralekką wiatrówkę, którą jako nieodczuwalny balaścik, złożoną w kostkę, nasunę sobie na przedramię – jeśli będzie wiało, albo będę stygł nadmiernie pomiędzy ćwiczeniami, myk-myk i narzucę ją na siebie 😀 . Jakiś mały dylemat w głębi duszy jest, bo mimo entuzjazmu i ogromnej radości pobiegania z przyjaciółmi, fizycznie czuję się..delikatnie mówiąc…średnio…

Podjeżdżam pod stadion. Dziś stawiam się tu później, w porze „normalnych” zajęć, czyli na godzinę 10tą i zastaję…zapchany parking (!). No tak – o tej samej porze ostatnio spotkania wymyśliła sobie grupa, przygotowująca się do Orlen Marathon, a że liczy sobie kilkadziesiąt osób, to od aut zrobiło się gęsto…Znajduję jakieś miejsce. Rozglądam się, bo spodziewam się gdzieś krążącej Magdy, ale nie ma jej…Zjawia się za to Jola…Przy bramie stadionu zatrzymuję się przy naszej grupce BBLowej z Yacolem na czele. Oni też pojawili się z okazji treningu „orlenowców”, bo dziś go poprowadzi Marcin Chabowski, znana w środowisku biegów średnich i długich postać. Rozmawiamy chwilę. Jacek jest tu z ciekawości, chce podpatrzeć, co będzie chciał przekazać przyszłym maratończykom znany zawodnik, ale prywatnie uważa, że jemu – mimo sukcesów – i tak brakuje luzu w ruchu 🙂 . Cóż – Yacool to perfekcjonista 🙂 . Tuż przed 10tą odrywamy się od sympatycznego towarzystwa i kierujemy nad Rusałkę.

Z daleka widzę już „różową” Magdusię, „zielonego” Piotra, „żółtego” Maćka 😀 . Dołącza jeszcze „czarny” Paweł, a ja wzrokiem wyglądam Doroty, ostatnio zamykającej stawkę uczestników.

20140105_100102

W międzyczasie grupa maratońska spływa falą do nas i zalega w przygotowaniu do rozgrzewki na naszym szlaku 😉 …Magda i Maciek zastanawiają się, czy nie dołączyć się na te ćwiczenia do nich – tak zrobili przed tygodniem, gdy mnie nie było – mnie jednak szkoda trochę czasu, bo nie widzę, by zaczynali, a poza tym…tłoczno tam, niemal „klaustrofobicznie” 😀 😀 …Jak u Night Runnersów, których jako biegaczy szanuję, ale którzy masówką, spędem i marketingiem wywołują u mnie objawy podobne do jelitówki 🙂 …

Startujemy zegarki, omijamy nadal pasywny tłum i ruszamy…Aby nie wchodzić sobie wzajemnie w kolizję – bo zakładam, że maratończycy kiedyś wreszcie ruszą stadem 😉 , wybieram trasę przy torach, a później, jakby z automatu, szlak koło szkoły rolniczej i dalej nasze „indiańskie” ścieżki 🙂 . Miło sobie przy tym pogadujemy, ciesząc się swobodą i tylko naszą obecnością w tych miejscach. Fajnie przy tym rozmawiamy. Jest trochę błota, ale już do niego przywykliśmy i serc niczyich nie rani widok zapaskudzonych butów. Na odcinku przy betonowym płocie znów spotykamy zawalidrogi – ostatnio często tu tarasują drogę powalone drzewa, tym razem jest gęsto, trzeba zwolnić i to obejść…Dalej już poruszamy się gładko…

20140105_101958

20140105_102002

20140105_102005

Wbiegamy na asfalt w kierunku parkingu leśnego. Zagadany, przegapiam odbicie w prawo, najbliższym więc dostępnym skrętem kieruję ekipę znów w las. Kluczymy na nieznanych i znanych ścieżynkach. Robię mała pauzę dla Joli – wczoraj dzielnie przebiegła całość GP, ale skutki przerwy, jaką miała, wciąż odczuwa…Docieramy do stromego i nierównego zbiegu w stronę „biegostrady”. Przed nim na techniczny przerywnik odrywa się właśnie Jola – deklaruje, że na ćwiczenia dobiegnie sama i zachęca, byśmy nie czekali, bo da sobie radę 😉 . Z jej błogosławieństwem osiągamy więc ruchliwą, biegową krzyżówkę, ale Maciek, zamiast zakręcić w lewo, kieruje nas prosto, na „piaski Woli”…Nie przepadam, za tym szlakiem, bo faktycznie w dalszej części jest rozjeżdżony przez konie i trudny w biegu, ale ciągnę za grupką, bo taki wariant przynajmniej wniesie szczyptę czegoś nowego 😀 . Prowadzi Maciej, za nim Magda, ja, a za nami Apostołowie – Piotr i Paweł 😉 . Nagle dzwoni mój telefon. Wyciągam i w biegu, co tu komfortowe nie jest, oddzwaniam. To Jola – zagubiła się…. 😀 😀 . A tak właściwie to stracia orientację, więc ją „nawracam” na właściwą ścieżkę tak, byśmy spotkali się za podbiegiem – ona zjawi się z dołu, my z góry 🙂 .

Przecinamy crossem hipodrom – przez tą krótką rozmowę zostałem mocno z tyłu, a tymczasem Pędziwiatr dorzuca kolejne atrakcje, jakby chciał zmylić radzieckie satelity szpiegowskie 😉 . W miejscu, gdzie teren jest pofałdowany, prowadzi grupę zygzakiem – raz zbiega z góry, by kawek dalej podbiec 🙂 . Podoba mi się to, więc nie skracam sobie pogoni, tylko biegnę ich śladem…

20140105_103747

20140105_103751

Górki obnażają troszkę skutki czwartkowych sensacji – brak MOCy. Dobrze, że nie pobiegłem GP, bo nie wiem, czy umiałbym zrobić to „lajtowo”, a każda inna wersja groziłaby wezwaniem śmigłowca 😀 😉 … Teraz, gdy mocniej pracuję pod górę na luźniejszej nawierzchni i wydatkuję więcej energii, wiem, że muszę się kilkoma treningami odbudować….

Wybiegam wreszcie na ścieżkę niedaleko naszego ćwiczebnego poletka, niemal w tej samej chwili dociera Jola, jakbyśmy się umówili. Pada propozycja Maćka, by zbiec jednak w dół i zacumować w pobliżu plaży, bo gdy my będziemy przerabiać nasze wygibasy, on będzie kontynuował swoje oswajanie nóg z lodowatą wodą 🙂 .Tak robimy. Do Pędziwiatra dołącza Piotrek, też będzie się hibernował od pasa w dół 😉 .

20140105_104408

Jola przechwytuje mój aparat i gna by uwiecznić naszych „lodołamaczy” 🙂 .

20140105_104615

20140105_104639

Nam zaś funduje małą prywatną sesję przed ćwiczeniami 😉

20140105_104449

Magda udziela wskazówek Joli, jak ma robić zdjęcia, byśmy wypadali najkorzystniej – nie umiem zachować powagi 😀 …

20140105_104455

i koniec końców zostajemy trafieni z wciągniętymi brzuchami 🙂 . Przy okazji jak na dłoni obrazujemy, na czym polega podział płci na..brzydką..i piękną 😀 😀 .

20140105_104505

Zaraz potem zabieramy się do pracy…

20140105_104753

20140105_104821

20140105_104824

Gdy dochodzimy do Skipu A, Magda wspomina, że ostatnio mocno pracowała na podbiegu z tymi ćwiczeniami – postanawiamy zrobić kilka powtórzeń…Podczas wykonywania przypominam słowa Yacoola, który akcentował, by zwracać uwagę na poprawną technikę: „Jeśli macie to robić źle – lepiej nie róbcie wcale” … 😀

20140105_104845

20140105_104901

Do kształtowania siły dorzucam jeszcze „grzybki” i skoki obunóż w przysiadzie, czyli „żabki” 😀 …Czuję w mięśniach obciążenie – w końcu napędzają masę niemal „dwóch Magd” 😀 😀 ….Nasze „morsy” już są gotowe do truchtu, muszę więc odebrać aparat Joli, która się już się  z nim zżyła 😉 😉 ….

20140105_104920

Spokojnie biegniemy do mostku…Po drodze taplamy się kilka razy w rozległym błotku, ale bardziej już nas to bawi, niż zatrważa 😉 . Ja cieszę się na jego widok – póki będzie, póty znaczy to tyle, że zima daleko, a każdy dzień – jakby nie było – zbliża nas do pachnącej i cieplutkiej wiosny 😀 😀 . Na polanie startowej GP „puszczam” do przodu Magdę, Maćka, Piotra i Pawła, którzy robią na końcówce mocniejszy akcent. Ja dziś spokojnie, bez zrywu kończę bieg.

Przy mostku rozciąganie. Czeka tam z boku na powrót „grupy orlenowej” Yacool –  podchodzę, by pogadać z naszym BBLowym trenerem. Rozmawiam o Maćku i Magdzie, o tym, co powinni lepiej robić, by podkręcać swoje osiągi. Jacek jest surowy, bezpośredni, ale jego uwagi są celne. Rozbawia mnie, mówiąc o „moich podopiecznych”, zupełnie, jakbym pełnił funkcje trenerskie 😉 . Przy okazji zaznacza moją masę, ale też chwali za stabilność ogólną i to, że nie mam żadnych kłopotów z wykonywaniem jego ćwiczeń. Do ideału to pewnie daleka droga, ale ja odpowiednio interpretuję ten sygnał. Skupiam się jednak na przyjaciołach, bo oni po ostatnim GP wyznaczyli sobie ambitne cele, a ja baaaardzo bym chciał, by je osiągnęli 😀 . Nasz trener zwraca mi uwagę, bym obserwował ruch miednicy i bioder przy kontakcie nogi z nawierzchnią – wszelkie odstępstwa od prawideł powinienem od razu korygować. Magda wcześniej pognała już do domu, ale udaje mi się do rozmowy przyciągnąć Maćka – nie ma to, jak usłyszeć porady z pierwszych ust….

Garmin zapisywał….

Wrażenia…

Cieszę się z tego powrotu po odpuszczeniu czwartkowego treningu i sobotnich zawodów. Mimo obaw co do sił i przeciętnej formy, najgorzej nie było. Czuję jak na dłoni braki, ale kilka spotkań i wszystko powinno wrócić do normy. Przy okazji buńczucznych wyzwań, jakie mój TEAM wyznaczył sobie, gdy opadł kurz zawodów, ja również, w głębi duszy powziąłem kilka postanowień. To zbiór kilku luźnych uwag, które z sugestii zmienię w zadania 🙂 . W przeciwnym razie – znów zacznę biegać samotnie, bo mój zespół mi ucieknie 😉 😉 ….

Powrót do przyjaciół, do wspólnego biegania, był ogromną przyjemnością… 🙂 . Godzina, półtorej zajęć dostarcza mi pełnej palety wrażeń, od sportowych po zachwyt i doznania estetyczne 🙂 . Dziś tematem dominującym były wczorajsze zawody, ale jak zwykle nie przestawaliśmy się śmiać i świetnie bawić na bieżąco.

Wspaniałe przedpołudnie…Jutro, w święto, robimy powtórkę 😀 …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *