Sobota 06.07.2013r.

 

Sobotnie ściganie…

7:30…Coś potwornego huczy w głowie…”Dżizus – muszę wreszcie ustawić melodię na weekend” – pomyślałem, słuchając przeraźliwego lamentu mojej komórki i próbując ogarnąć, co się dzieje…Wreszcie podnoszę kamienne powieki, siadam na łóżku i próbuję się ocucić…Mozolnie mi to idzie…Dopiero podniesiona roletka i uchylone okno, a wraz z nim wpływający do wewnątrz zapach letniego poranka budzi mnie do zycia…”Dziś się ścigamy! – pomyślałem i od razu poczułem przyjemną adrenalinę ;)….

Śniadanie bogów, czyli kawa + bułka z domowym dżemikiem…Mam sporo czasu, ale jak znam siebie, i tak będę się spieszył, a na końcu go zabraknie…No i tak właśnie jest. Zatopiłem się za długo w lekturę serwisów internetowych i teraz muszę się sprężać.

Miasto jest przyjemnie puste. To wakacje. Czuć je w mniejszym ruchu weekendowym. Docieram przed stadion na punkt, ale nasza ekipa już zaczęła krążyć rozgrzewkowo. Porzucam plecak przy ławeczce i biegnę nadrabiać stracone metry. Udaje mi się zrobić tylko kółko, bo grupa już formuje krąg i zaczyna ćwiczenia statyczne. Dziś znów dowództwo w pełnym składzie – Aga z Jackiem, teraz Aga ćwiczy z nami a to Yacool dryguje. Najpierw trochę pracy dla górnych partii ciała…

20130706_093725

20130706_093728

a potem w leżeniu na trawie przerabiamy „zestaw Maćkowiaka”, czyli w różnych pozach prężymy się i rozciągamy….

20130706_094308

20130706_094314

20130706_094320

Pora na tartan…Będziemy się rozgrzewać w przebieżkach…

20130706_094931

Tomek, który na zajęcia przyjeżdża pociągiem specjalnie spoza Poznania (!), jest wyluzowany 🙂 . Dziś prezentuje się bardzo godnie w barwach narodowych i z orłem na koszulce 😀 …

20130706_095114

Rozpoczynają się indywidualne sprinty przygotowawcze na łuku stadionu…

20130706_095145

20130706_095146

20130706_095147

Ja również się zbieram. Słońce mnie rozleniwia…Mijam Agę, która przyczajona chwyta w kadr uczestników dzisiejszego biegu. Postanawiam uwiecznić naszą uroczą Panią Trener 🙂 , ale sprytnie chowa się za aparat 🙂

20130706_095157

Dziś na treningu zjawił się dawno nie widziany, ale niezwykle sympatyczny kolega z forum – Gife 😀 . To wyjątkowa postać – życiówki tego drobnego i uśmiechniętego faceta mogą być inspiracją dla nawet najlepszych amatorów: 16:27/5km, 34:04/10km, czy 1:16:20 w półmaratonie to dla mnie absolutny biegowy kosmos… 😀

20130706_095202

Jest po cichu moim faworytem  biegu, w którym za chwilę wystartujemy, choć sam twierdzi, że krótkie dystanse mu nie leżą 😉 …

Yacool wyjaśnia zasady i zachęca do rywalizacji – w końcu jedno kółko w szybkim tempie jest w zasięgu chyba większości z uczestników zajęć 🙂 …Przestrzega przy tym, by jednak nie  rzucać wszystkich sił na początku, bo może ich zabraknąć na finiszu…Rejestruję tą uwagę…Pierwsi ustawiają się na swoich torach przed linią startu…

20130706_100125

…Gotowi….START!…

20130706_100128

20130706_100129

W pierwszej turze ścigają się dziewczyny i Marek-bliźniak, tak podzielili nas nasi trenerzy. Mój start nastąpi jako drugi, a grupa, w jakiej pobiegnę, składa się z osób o podobnej „masie startowej” 🙂 i jednego szczupłego, wysokiego kolegi – Dominika. Trochę spóźniam się w wyborze toru, zostaje mi tylko mało komfortowy, skrajny zewnętrzny, przez co ląduję na przedzie stawki. Z tego, co pamiętam z relacji telewizyjnych i rozmów ze sprinterami, niewielu lubi to ustawienie, bo siłą rzeczy biegnie się nie dość, że „bez zająca”, to jeszcze „zającem” jest się dla innych. Nie widząc pozostałych biegaczy, ciężko jest w trakcie wyścigu korygować taktykę. Przyjmuję więc, że wobec takich okoliczności zastosuję najprostszą metodę – gaz od startu, ale nie na maxa, z małą rezerwą na finisz……

Mój bieg…

Wduszam przycisk na zegarku i ruszam tuż po sygnale…

dsci0130

Właściwie nie wiem, jaką prędkość mam rozwijać, jedyne, co mogę analizować, to sygnały z ciała. Postanawiam dwie rzeczy: będę starał się biec jak najlepiej technicznie, ale z poczuciem luzu, który tak dogłębnie wpaja nam Jacek i nie na maksimum sił od początku, ale z wyraźnym poczuciem rezerwy mocy 😀 . Bycie pierwszym utrudnia sprawę. Już na pierwszym łuku zastanawiam się: za szybko?…czy za wolno?…

993606_726610984031831_703914908_n

Brak odpowiedzi, bo brak punktu odniesienia, za siebie się nie oglądam..Połykam kolejne metry prostej…

dsci0131

….słyszę za sobą galop kolegów, ale nie wiem, gdzie są. Na początku drugiego łuku dziwię się, że jeszcze nikt mnie nie wyprzedza 😉 …Wtedy właśnie dochodzi mnie Dominik – wysoki, stawia zdecydowanie dłuższe kroki, myślę, że „pozającowałem” mu, a teraz zaczyna finisz…Nie zmieniam tempa, nie ścigam się z nim, wręcz przeciwnie, zachęcam, by dał z siebie więcej…Na 400 metrach często krytyczne jest wyjście na ostatnią prostą, tam weryfikują się zapasy energii – albo następuje zryw, albo dramatyczna walka o przetrwanie…Przed nami meta pełna kibicujących znajomych, a w głowie myśli: czy wystarczy sił?? czy można przyspieszyć?? Dominik już wcześniej zdecydował, mnie mobilizuje chwycony kątem oka widok kolegów, którzy na ostatniej setce wyraźnie „się ożywili”…Emocje rosną…Rozstrzygnięcie coraz bliżej…”Teraz” – myślę i wydłużam krok (a przynajmniej staram się)…Jednocześnie rzucam do boju rezerwy i – o dziwo – nie sprawia mi to kłopotu (czyli zapas sił jest)…Meta tuż tuż, a prędkość rośnie…Sąsiednie tory kontroluję teraz „na słuch” 😉 – dźwięk kroków nie narasta, znak to, że wszyscy przyspieszyliśmy, ale nikt nie zbliża się…

1003814_726611047365158_70521760_n

Mijam białą linię i klaskających przyjaciół…Gaszę zegarek, nie staję w miejscu, muszę w marszu uspokoić oddech…Jeszcze kilka przybitych „piątek” i gratulacji dla konkurencji…Dociera do mnie myśl, że byłem…drugi (!) w serii 😀 … Miłe to uczucie, dawno tak sympatycznie nie rywalizowałem 🙂 🙂 .

Gdy wszystkie tury się kończą, Aga zwołuje ekipę na trawę..Trzeba nam jeszcze trochę poćwiczyć. Pojawiają się rekwizyty – pałeczki. Przekazujemy je sobie z ręki do ręki, stojąc w różnym szyku, a potem…ze stopy do stopy, siedząc na trawie w kółku :). Na deser rozciąganie z elementami jogi 😀 .

20130706_103715

20130706_103722

20130706_103724

Na koniec tradycyjna fotka zbiorowa i można przemieścić się w stronę ławeczki. Chętnie wessam się w rurkę od bukłaka 😉 , bo słońce i bieg zabrało już trochę wody z organizmu 😉 … Potwierdzam Markowi, że pobiegam jeszcze chętnie nad Rusałką, ale zanim tam ruszamy, z przyjemnością rozmawiam z Agą. Pewnie pobiegowe endorfiny tak działają 😉   😀 , że nie chce mi się ruszać z miejsca…Dopiero, gdy większość osób zaczyna się rozchodzić w swoje strony, a Aga wsiada na rower i gna na zajęcia z dzieciakami, mobilizuję się i drepczemy w stronę parkingu. Chętna do wspólnego truchtu jest także Dorota 😀 , więc zostawiamy wszystkie zbędne graty w moim aucie i obieramy kurs na mostek.

To ma być baaaaardzo spokojny trucht, ze wskazaniem na tempo naszej koleżanki, byśmy wszyscy mogli sympatycznie potoczyć się do przodu, a przy okazji sobie pogadać. Dla odmiany ruszamy najpierw na południowy brzeg. 6:30 okazuje się dobrym kompromisem. Zagadany dystans mija błyskawicznie…Moje tętno mnie wręcz rozpieszcza, nie chce podnieść się powyżej 150 bps’ów (!), po prostu: relaks w czystej postaci 😀 . Taki spokojny bieg powinienem uprawiać w dłuższych wybieganiach, ale samemu ciężko utrzymać siebie w ryzach 😉 …Powielamy trasę niedzielnych zajęć. Zaliczamy „cypel”, tuż za nim, na podbiegu, który czasem jest również poligonem zBN’owym, wyprzedzam nieco ekipę, by upamiętnić tą wspólną eskapadę…

20130706_113324

20130706_113325

Marek oczywiście nie pozostaje dłużny 😀 – jak tylko mnie mija, zabiera mi aparat, odbiega kawałek w przód i rewanżuje się…

20130706_113411

20130706_113413

Przed nami kawałek „patelni” przed gastronomią, a potem znów przyjemny las. Trzeba to podkreślić – dziś są świetne warunki do biegania, mimo pełnego słońca, masa powietrza jest chłodniejsza, co w sprzężeniu z delikatnym wiaterkiem tworzy idealne warunki ćwiczebne.

Osiągam mostek bez większego zmęczenia…Kółko wokół dołożyło do zajęć 5,04km, a mi wciąż mało 😀 … Mała burza mózgu i podpytuję przyjaciół, czy mają jeszcze ochotę na „mały ekstras” 😀 . Chodzi mi po głowie mocniejszy akcent, chciałbym na zeszłotygodniowej, kilometrowej pętli, zrobić kilka odcinków szybszych, a przy okazji dołożyć do przebiegu ze 3km…Marek podchwytuje ideę, natomiast Dorota postanawia jeszcze raz zakręcić się wokół miejskiego jeziorka 🙂 . Wrzucam więc spokojny trucht na początek dla nas obu. Kółko to dwa, meandrujące szerszym traktem, odcinki, spięte  wąską, podbiegową ścieżynką. Po stu metrach włączamy na kolejne dwie setki dopalacze. Tempo – ponad minuta szybciej, niż treningowo. Potem powrót do 6:30, zakręt 90stp. na ścieżkę, pod górę i w prawo na drugi lekko pokręcony kawałek drogi wzdłuż torów, aż do mostku. Tu znów przyspieszamy i trzymamy tempo (~4:30) przez dwie setki…Potem uspokojenie w truchcie. Nawrót i powtórka….

Trzy kółka dają 3km, a te z kolei sześć tempowych, małych interwałów. Przy mostku jestem przyjemnie zasapany. Teraz czuję, że pobiegałem!! :D…Po kilku chwilach dołącza uśmiechnięta Dorota – jej też to dzisiejsze bieganie bardzo się podoba 🙂 .

Rozciągamy się i odpoczywamy…

20130706_122740

a mi udaje się spotkać znów miłą koleżankę z ogólniaka, Arletę, tym razem na „dwóch kółkach” 🙂 – na zdjęciu druga od prawej.

20130706_122025

Ich trasa jeszcze potrwa, bo wesołe towarzystwo zmierza aż za Murowaną Goślinę, gdzie czeka na nich grill 😉 .

Czas do wodopoju, czyli do mojej „limuzyny” 😀 . Znów trochę gaworzymy. Gdy Dorota się żegna, postanawiam podrzucić Marka nie na tramwaj, a do domu. W drodze jest zawsze kilka minut dodatkowych, by pociągnąć rozmowę…niekoniecznie skupiając się  na samym  bieganiu 😀 .

Garmin….

Wrażenia..

No cóż – ten dzisiejszy bieg na 400 metrów, obecność znajomych, rozmowy z nimi, a na koniec wspólne „rusałkowanie” wprowadziło mnie w kapitalny nastrój. Dałem sobie upust dodatkowy, wracając po odwiezieniu Marka i słuchając głośno przyjemnej dla ucha muzyki 😀 – o dziwo z radia 😉 … Na resztę dnia zmagazynowałem wiele pozytywnej energii….To rewelacyjne uczucie!!!!!!!!

2 myśli nt. „Sobota 06.07.2013r.

  1. Oj Paweł, w pierwszym biegu wystartował Marek a nie Maciek, chociaż gdyby nie stłuczona pięta to na pewno pognałby ostro do przodu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *