Sobota 09.11.2013r.

 

W dobrym towarzystwie…

Kontuzje mają to do siebie, że poza bólem i frustracją, przynoszą konieczną do zaleczenia pauzę…Czasem jest krótka, czasem trwa…pół roku :/ . W przypadku naszego sympatycznego kolegi, Patryka, popularnego Piecha, jego mało przyjazny „łydek” odsunął go od biegania na bez mała 6 miesięcy…Szmat czasu się nie widzieliśmy i teraz, gdy już po rowerowo-kijkowo-Bógwiejeszczejakiej terapii wreszcie wraca, podwójnie miło będzie zobaczyć jego uśmiechniętą, brodatą gębulę 😀 . Kiedyś ochrzciliśmy go mianem „jednoosobowej loży szyderców”, oddając hołd jego poczuciu humoru i mam nadzieję, że ani w calu tego pozytywnego, zadziornego i prześmiewczego podejścia do rzeczywistości mu nie ubyło 😀 …

Do zajęć BBL motywuje dodatkowo obecność Maćka, mam nadzieję nie tylko „gdzieś w pobliżu”, Magdy – mimo, że jutro biegnie „połówkę” w Kościanie, a także powrót Joli – też po pauzie zdrowotnej. Jednym słowem – szykuje się niezwykle ekscytujące towarzysko spotkanie 🙂 .

Dziś ogromną przyjemność sprawił termometr – ponad 10 stopni pozwala ubrać krótkie spodenki oraz przetestować, kupione wczoraj „kompresy” od Karrimora 😀 …

20131111_091437

Bardzo jestem ich ciekaw, bo na temat przydatności podobnych wynalazków wciąż zdania są podzielone. Jedno mi się już podoba – wczoraj ubrałem się „na krótko, by zobaczyć, jak to razem wypada wizualnie…Kiedyś był taki, troszkę już wiekowy sędzia piłkarski, Alojzy Jarguz – wypisz wymaluj, jestem jak żywa jego „reaktywacja” 😀 😀 Tylko mi gwizdka brak 😉 …No ale w końcu mamy się dobrze bawić, no nie? 😀 😀

Ruszam zacny tyłeczek po 9tej…Oczywiście, jak zwykle się spieszę – już chyba nie umiem inaczej…Minuty upływają, a ja w trasie…Parkuję przy bramie stadionu i decyduję się zdjąć koszulkę techniczną, którą w ostatniej chwili zarzuciłem na termo…W chwili gdy ją ściągam, przebiegają nieopodal bracia Bliźniacy i pozdrawiają – ja im odpowiadam, a koszulka..ląduje w błocie 😀 …Upsss 😉 . Cóż..i tak nie miałem jej dziś zakładać 😉 …Wbiegam na tartan i zbliżam się do grupy 🙂 . Uśmiech sam wskakuje na usta na widok Piecha, Magdy, Maćka i Joli. Radość jest na tyle duża – no i ten unikalny widok Patryka – że, rozkojarzony, zapominam przywitać się z Braćmi…Towarzystwo jest dziś WYŚMIENITE!…Wymieniamy kilka zdań między sobą, a potem podążamy za Agnieszką na rozgrzewkę przed ćwiczeniami – tradycyjne kółko „pod prąd”, po nim zajmujemy miejsce na płycie stadionu…

20131109_094433

20131109_094438

20131109_094442

Wszyscy ćwiczą pilnie, a my troszkę…żyjemy własnym życiem 😀 . Robimy sobie męskie foto w składzie dawno niewidzianym 😀 . Oczywiście Piechu, czego się spodziewałem, stroi miny do aparatu na znak dezaprobaty dla uwieczniania go w postaci wszelakiej 😉 …

20131109_094806

W kręgu odliczaliśmy do „dwóch” –  teraz „jedynki” i „dwójki” formują dwa rzędy i wykonują zadane przez Agę ćwiczenia, najpierw bez akcesoriów, a potem z wykorzystaniem plastikowych „kapturków”, które w różnych konfiguracjach i z różnym stopniem skomplikowania przeskakujemy. Cichaczem do grupy dołącza nasz „trenejro”, Yacool 😀 , który dopiero co opuścił szpital po operacji i wspiera się na kulach. Jego widok cieszy, a głos mobilizuje do większego zaangażowania. Teraz on przejmuje dowodzenie, a my wracamy do znanych ćwiczeń koordynacji – lubię je, bo poza zasadniczym celem, pozwalają popracować nad rytmem i dynamiką 🙂 … Zawsze, gdy biegam po zajęciach, staram się szlifować zdobytą na BBLu wiedzę w praktyce i stale poprawiać swój ruch.

Kolejna niespodzianka – podczas zajęć pojawia się, lecząca kontuzję, Dorota – miło ją widzieć, jest chwilka, by zagadać, jak samopoczucie i kiedy do nas wraca.

Zajęcia kończą się jak zawsze niedosytem…Piechu, który dziś debiutował w nich, jest nawet mocno zaskoczony, że samego biegania było…jak na lekarstwo 😀 😀 .

20131109_104456

Tak to jednak jest, że ideą przewodnią pracy Jacka i Agnieszki z nami nie jest, by dać się nam wyszaleć, ale nauczyć, jak szaleć z klasą 😀 …Do biegania pomału sposobimy się teraz, gdy jest już „po lekcji” 🙂 .

20131109_104524

Chcę zebrać naszą „pakę” do wspólnego zdjęcia – w końcu okazja jest nie byle jaka 🙂 , ale oczywiście Piechu dworuje sobie i nie jest skłonny do „zwykłej współpracy” 😀 😀 . Mimo to udaje się jakoś, a śmiechu jest przy tym sporo 😉 …

20131109_104548

20131109_104551

20131109_104556

Czas zmienić obuwie ze stadionowego na terenowe 🙂 – nie tylko ja mam takie plany. Po krótkiej wizycie przy autach możemy „śmigać”.

Magdę czeka jutro półmaraton, nie zamierzamy więc szaleć – potruchtamy kółko wokół jeziora w tempie towarzyskim, a potem zobaczymy, co dalej. Przy okazji podprowadzimy naszą „maratonkę” do rogatki, gdzie dziś zostawiła samochód. Mamy też baczenie na Jolę, dla której jest to trudny powrót po przerwie i nasze tempo musi uwzględnić jej kondycję 🙂 …Przemieszczamy się więc nieśpiesznie, świetnie się bawiąc…

20131109_110425

Obiegamy „cypel”, a pogoda tymczasem pięknieje…robi się ciepło. Ostatnie deszcze mocno „rozpuściły” ścieżki i teraz pod liśćmi często zalega błoto. Początkowo omijam większe kałuże, ale z czasem przestają robić na mnie większe wrażenie 😉 – po powrocie buty i tak powędrują ze mną pod prysznic, a skarpety – do pralki 🙂 …Kompresja spisuje się świetnie – mam uczucie, że moje, „niemałe” zresztą, łydki „trzymają się w całości”, przez co odbicie od podłoża śródstopiem jest dynamiczniejsze…Może to być subiektywne wrażenie, ale kompresja, mimo gabarytu łydek, jest komfortowa – skarpetki nie cisną, są elastyczne, a siła nacisku jest wyważona.

Przed powrotem nad jezioro robimy mała pauzę, by dać załapać oddech Joli. Nigdzie się nie spieszymy, mamy się bieganiem bawić, a nie katować 🙂 . Na podbiegu kolanka wędrują wyżej i mocniej pracują ramionka 😀 …Na szczycie czekamy sekundę na dziewczyny, Jola musi się wdrażać stopniowo…Słońce nas rozpieszcza – aura, która ostatnio częstowała wszystkimi odcieniami szarości, teraz pięknie rozpromienia twarze…. 😀

20131109_112146

Aż się chce skakać z radości 🙂 …Prowokujemy Maćka, by dał jej upust i pogonił za biegaczem, który nas minął dość żwawo 😉 – w mig chwyta zachętę, ale zaraz zawraca, bo przecie nie będziemy z tego miejsca widzieć jego tryumfu 😀 😀 …

Zbiegamy w dół i tu odłącza się od nas Madzia – gestem zaciśniętych kciuków za powodzenie w jutrzejszym biegu, żegnam się nią, odprowadzając wzrokiem. Jest mocna. Jutro da czadu – czuję to 😀 . We czworo kierujemy się dalej dużym kółkiem wokół jeziora. Rozmawiamy, starając się dopasowywać do formy Joli. Ona sama zatrzymuje się, proponując, byśmy końcówkę pobiegli mocniej, ale jej nie odpuszczamy 😉 – przyspieszamy dopiero na ostatnich 150ciu metrach. I to w tempie ostrego finiszu, grubo poniżej 4:00 🙂 .

Rozciągamy się. Nasze buty mówią wiele o tym, jaką mieliśmy nawierzchnię… 🙂

20131109_113814

Jola zamyka dziś trening „piątką”, Piechu też już mówi „pas”. Patrzę na Mistrza, a on na mnie – zostajemy na placu boju we dwóch i wyraźnie mamy ochotę na „jeszcze ciutek więcej” 😀 ….”To co? Małe kółeczko” – pyta Maciek. „Z przyjemnością” – odpowiadam, bo choć w skrytości chciałem dziś nieco oszczędniej pobiegać z racji dyskomfortu „pachwinowo-achillesowego”, to jednak teraz, rozgrzany, czuję się dobrze i nie mam ochoty ot tak po prostu..przerywać treningu 🙂 .

Z Pędziwiatrem jest zawsze rozrywkowo, ale też i szybko, choć byśmy krwią podpisywali deklarację, że spieszyć się nie będziemy 😀 ..To cały urok i korzyść z jego towarzystwa, że prócz dobrej zabawy, zawsze jest też „sportowo” 🙂 . Tempo, które oscyluje teraz pomiędzy 5:00 a 5:30, wydaje się jakby…mimowolne 😀 . Biegniemy brzegiem jeziora, rozmawiając. 3,5km mija błyskawicznie…Pod koniec przyspieszamy, by po raz kolejny zaliczyć mocniejszy akcent – tym razem końcowy.

Dziś dopisujemy w sumie mniej niż 9 kilometrów, ale tak własnie jest w sam raz. Mielibyśmy siły, by zrobić „coś jeszcze”, bo przyciąganie Rusałki działa i to mocno, ale decydujemy, że wystarczy. Czas do domów…

Garmin zanotował…

Wrażenia…

Cieszę się, że mieliśmy dziś okazję spotkać po półrocznej karencji Piecha. W tym okresie stał się już postacią niemal mityczną 😀 . Z niebytu wyszedł w kapitalnym stylu w ubiegłą sobotę podczas Grand Prix, gdy bez przygotowania pobiegł 5km w okolicy swojej życiówki 🙂 – teraz w glorii mógł powrócić dla szerszego grona 🙂 . Mam nadzieję, że będzie częściej zaglądał, bo to wesoła postać i wnosi zawsze wiele kolorytu…

Cieszy drugi z comeback’ów – Joli. Może już teraz biegać, choć wciąż z kolanem sprawy nie wyglądają idealnie i nadrabiać pomału zaległości. Fajnie było zobaczyć Dorotę, której powrót jest jeszcze odroczony, ale mam nadzieję, że nastąpi już niedługo. Magda jak zawsze roztaczała wokół niezwykle energetyczną aurę, zapewne spotęgowaną jutrzejszym występem w Kościańskiej „połówce” – warto być blisko niej, bo wtedy endorfinowe iskry przeskakują jak w łuku elektrycznym 😀 , a to niezwykle przyjemne zjawisko 😉 .

Cieszę się z zakupu skarpet z Karrimora – pomijając ogólny efekt wizualny, który budują (no cóż, podryw „na sędziego” już odpada 😉 ), sprawiają bardzo pozytywne wrażenie. Może decyduje czynnik indywidualny, ale w moim przypadku łydki nie kumulują takiego zmęczenia, a czuję raczej większą dynamikę ruchu. Nie pieję tu peanów, ale ten biegowy element stroju przypadł mi do gustu. A jeśli dodam, że zadowolenie kosztuje 36,- pln (co przy średniej cenie markowych „kompresów” ok. 150-200,- pln wydaje się niewielkim wydatkiem), to satysfakcja jest jeszcze większa – aż chce się jechać i dokupić jeszcze parę 😀 ….

I pojechałem 😀 .

A w sklepie spotkałem…Magdę na zakupach 😀 …. Tym razem to nie zjawiska elektryczne, a magnetyczne ściągnęły nas o tej samej porze przed to samo stoisko biegowe 🙂 … Niesamowite… 😀 😀

2 myśli nt. „Sobota 09.11.2013r.

  1. Hohoho… muszę wprowadzić małe dementi :] Półroczny rozbrat z bieganiem spowodowany był i nadal jest syndromem/zapaleniem pasma biodrowo-piszczelowego czyli inaczej ITBS’em 😉 A problemy z łydkiem to zupełnie insza inszość 😉 No to tyle ode mnie… wracam czytać dalej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *