Sobota 12.04.2014r.

 

Słoneczne BBLowanie…

Rześkie powietrze, delikatny zapach wiosny i ciepło na policzku… – są jak magnes…wyciągają z łóżka… 😀 . Poranek stawia na nogi…Kawa, lekkie śniadanie i gdy wszyscy wokół śpią, ja już kręcę kierownicą w stronę Golęcina 😀 . Nie odezwał się Maciek, więc przypuszczam, że go nie będzie…Magda jest poza Poznaniem, też mi dziś nie potowarzyszy 🙁 …Magda B. wybiera się z „wyjadaczami” na wybieganie >20km….W drodze zastanawiam się już, co będę robił po zajęciach – na wszelki wypadek mam ze sobą muzykę… 😉

Stadion skąpany jest w porannym słońcu. Już teraz jest ciepło, idealnie na krótki rękawek i spodnie. Gdy zbliżam się do naszej grupki widzę, że niektórzy ostro szaleją już na „setce” – to Ci, którzy wstali wcześniej i uczestniczą w Yacool’owych zajęciach Oregano Project…Wita mnie szeroki uśmiech naszej trener, Agnieszki i niespodziewane, ale jakże miłe słowa: „Cześć, półmaratończyku!” 🙂 . Ściskam ją i dziękuję – jutro mija tydzień od zawodów, a do mnie wciąż nie dociera, że mam swoje pierwsze oficjalne  21097 i pół metra za sobą 🙂 . Wśród znajomych twarzy jest Maciek-Bliźniak, z którym mam wreszcie okazję pogadać o przeżyciach z trasy – stoczył na niej podobny bój, jak ja 🙂 .

Aga zarządza dwa kółka rozgrzewki. Truchtamy „pod prąd” rozmawiając o emocjach zeszłej niedzieli…Dziś tak lekko wspomina się momenty, w których było tak ciężko, kryzysowo i kiedy najczęstszą myślą było „Pie***yć bieganie! Już mnie nikt nie namówi!” 😉 :)…Dziś myśli się…co dalej? 😀 . Zatrzymujemy się na zakończeniu prostej…Dołącza Jacek i korzystając z okazji wręcza jednemu z naszych kolegów nagrodę z rozegranego w piątek Biegu Jońca. Odbierający jest bardzo zaskoczony, bo nie spodziewał się, że …wygrał klasyfikację w swojej kategorii wiekowej 🙂

20140412_094720

Trener nasz opowiada chwilę o biegu, organizacji i rywalizacji – jego scenerią były osiedlowe uliczki, skwery i park, a całość została bardzo sympatycznie przygotowana przez Zespół Szkół Zakonu Pijarów na poznańskim Piątkowie. Niestety bieg odbywa się w tygodniu roboczym, więc nie dla wszystkich był dostępny….

20140412_094754

Dzielimy się na dwie kolumny, a Agnieszka serwuje nam zestaw ćwiczeń ogólnorozwojowych 🙂 . Niektóre są nowością 😉 .

20140412_094835

20140412_094838

20140412_094842

Wędrujemy też pod murek na wymachy nogami, a potem idziemy bliżej środka – nasza trener ma dla nas „niespodziankę dnia”: kółeczka do ringo 🙂 .

20140412_095812

Zmieniamy stronę stadionu i tam, w dwóch rzędach, wymieniamy się kółkami, przerzucając do siebie na wprost i po skosie…Aga z każdym ćwiczeniem zmienia skalę trudności 😉 . Troszkę „urozmaicam” zabawę, dla humoru wprowadzając „z zaskoczenia” dodatkowe ringa do obiegu, albo podając nie tam, gdzie powinienem – wesoło musi być 🙂 . Na koniec dzielimy się na dwa zespoły i gramy w grę „do 5ciu podań” – drużyna, która wymieni ich tyle pomiędzy sobą i nie upuści kółka, zdobywa punkt. Wiele jest przy tym radochy i wygłupów, ale też i zawziętości 🙂 . Po zakończeniu ustawiamy się do zwyczajowego foto 🙂 . Marek-Bliźniak występuje dziś w żółtej koszulce – ponieważ mam w dłoni żółte ringo, przyprawiam mu do obiektywu aureolę 😀 ..Pasuje jak ulał 😀 .

Mój sympatyczny kolega dopytuje się, czy mam zamiar biegać nad Rusałką – chce mi potowarzyszyć, ale  spokojnie,  ~6:00. Mnie to bardzo cieszy, bo czekałoby mnie samotne dreptanie po okolicznych ścieżkach, a tak zrobimy to we dwójkę – w rozmowie czas zleci szybciej. Proponuję „około-dychę” – to taki niezdefiniowany dystans z rodzaju „polecimy – zobaczymy” 😀 . Przy aucie zmieniam buty – Response’y zastępuję Ekidenki. Ruszamy od razu. Za wiaduktem zakręcamy w prawo szlakiem GP. Kątem oka dostrzegamy znajomą sylwetkę, która od południowej strony mocno „ciśnie” z uśmiechem w naszym kierunku 😀 – to Szymon, nasz BBLowy kolega, który dziś zajęcia sobie odpuścił, ale chętnie zabierze się z nami na leciutki trucht 😀 . Robi się wesoło i sympatycznie. Po 300tu metrach postanawiamy jednak odbić z wydeptanego szlaku w prawo, crossem przecinając prostopadle inne ścieżki, dotrzeć do tej, który biegnie wzdłuż nasypu kolejowego. Ustalamy, że pobiegniemy dziś znów „naszymi” leśnymi zakamarkami. Prowadzę więc w kierunku szkoły rolniczej, dalej lasem do asfaltu i znów lasem w kierunku Lutyckiej. Tu przeciągam kolegów na drugą stronę, na „trakt koński”, a u jego wylotu – na obieg znanej „wielkiej łąki” 😉 . Tu słońce mocno daje popalić, jak na patelni – myślę od razu o nadchodzącym lecie, które ponownie podniesie dla mnie biegową poprzeczkę. Zdecydowanie wolę pory przejściowe, wiosnę i jesień, gdy potrafi być wokół pięknie, ale jednocześnie znośnie dla biegacza…Ponieważ Marek ma żywo w pamięci wspomnienia z półmaratonu, na krótkim podbiegu nawołuję do niego „Poczuj się, jak na Baraniaka!” 😀 – nawiązując do trudów ostatniego odcinka „połówki” 😉 .

Okrążamy wygrzaną połać traw, chowając się w las u wylotu na „biegostradę”. Słychać po oddechu Marka, że mocniej pracuje…Ja dziś jakoś też nie mogę „się wkręcić” – czuję, że mimo ogólnej swobody poruszania, balansuję na pograniczu Igo i IIgo zakresu 🙁 …Szymon, który jest długonogim, szczupłym, wysokim, młodym facetem, w tempie, którym truchtamy, odpoczywa 🙂 i nie widać po nim ani krzty zmęczenia. Wracamy do Lutyckiej znów fragmentem ścieżki wystawionej na słońce – jest kwiecień, a ono już daje do wiwatu 😉 . Cieszę się, gdy za asfaltem chowamy się w cieniu. Radość trwa jednak krótko, bo Szymon zabiera nas…na Wolę… 😉 . Tam „prażymy” się mocno, ale też unikamy monotonii biegania cały czas po własnych śladach 😉 😉 . Na duże kółko wybiegamy już za podbiegiem, blisko miejsca, w którym zakręcał niedano na „mordercze piachy” Piechu w Woli Biegania… 🙂 . Południowym brzegiem kierujemy się do mostku….Spoglądam na zegarek – w sumie uzbierało się już niemal 8 kilometrów, gdy dotrzemy, będzie jeszcze pół….O ile Marek, który chce się ze mną zabrać autem, nie będzie miał nic przeciwko, uzupełnię kilometraż do „dychy” żwawymi rytmami…Szymon, dziękując za towarzystwo, odbija w stronę Botanicznej, my docieramy do murku – tu chwilka rozciągania i wkraczam na ścieżkę przy torach, by trochę ożywić ciało po monotonii truchtu….Wyznaczam orientacyjną „setkę” na zasadzie „od drzewa do drzewa” i ruszam do galopu – technicznie, nie na maxa, ale dynamicznie i ładnie…Podczas jednego ze sprintów doganiam i wyprzedzam nawet parę na rowerze 😉 😉 . W sumie do zamknięcia dystansu wykonuję 7 powtórzeń, wszystkie w tempie od około 3:30 do nawet 3:10. Jestem bardzo zadowolony – tego mi było trzeba, mocniejszego „kopa” na koniec 😀 😀 .

Marek cierpliwie czeka przy murku, aplikując sobie kolejne ćwiczenia rozciągające. Podtrzymując „świecką tradycję” namawiam go jeszcze, by przed powrotem usiąść na moment i w spokoju duszy nacieszyć się odbytym treningiem i chwilą – tu, w ulubionym miejscu… 🙂 .

20140412_122729

To takie przyzwyczajenie z czasu, gdy samotnie przecierałem szlaki – chwila dla siebie w ciszy, jedynie z muzyką wiatru i endorfinami w krwioobiegu…

20140412_122811

Gdy mamy już odchodzić, jak grom z jasnego nieba zjawia się Ola – Piguła 🙂 z dwiema koleżankami. Jest okazja, by pogadać o kulisach „połówki” i sławetnych ostatnich 100 metrach, na których wyprzedziła umęczoną biegiem Magdę… 🙁 . Rozmawiamy o wielu rzeczach, w tym o wzajemnych doświadczeniach w zrzucaniu kilogramów 😉 …. Sympatyczny kwadrans, może nawet kilka minut dłużej mija i czas już definitywnie zostawić Rusałkę za plecami….

Na szczęście – jedynie do jutra 😀 …..

Garmin rehabilitował się po ostatniej wpadce…

Wrażenia…

BBL był dziś jak godzinna zabawa, przypominająca te z czasów szkolnych 😀 – to był miło spędzony czas. Bardzo się cieszę z dołożonej „dychy”, zwłaszcza, że końcówkę zafundowałem sobie na wyższych obrotach 🙂 . Nie miałem dziś świeżości…Nie wiem, czy to wciąż „wspomnienie połówki” we mnie siedzi, czy raczej temperatura dała się bardziej we znaki. Tempo był bardzo spokojne, mogłem bez kłopotu rozmawiać, jednak gdzieś na krawędzi oddechu i w piersiach czułem: „puk, puk – tu drugi zakres” 😉 😉 . Wiele czynników składa się na lepszą, czy gorszą dyspozycję dnia, więc nie przejmuję się tym. Ważne, że jutro wracam na szlak w towarzystwie ulubionego RRTeam’u 🙂 .

Dwa dni minęły od czwartku, a mi już tęskno 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *