Sobota 20.07.2013r.

Na patelni…

Znów budzik ryczy w swoim dziwnym języku, ale półprzytomny zmieniam mu ustawienia i ustawiam melodię, którą zazwyczaj mnie wita…Uff, ulga…nie ma się jednak co rozkoszom oddawać, czas się ruszać…Dziś na BBLu mamy powtórkę „tysiąca”, szykuje się przy „pełnym oświetleniu”, bo poranek błękitny i już bardzo ciepły….Kawa smakuje ożywczo. Rozkręcam się….Ciuchy, plecak bez bukłaka – wezmę w jego miejsce bidon i butelkę, tą drugą na wypadek krążenia po lesie :D, do wrzucenia w krzaki… Jeszcze wczoraj zaanonsował się „the special one”, czyli Pędziwiatr 😀 , może być więc po zajęciach dziarsko 😉 . Cieszę się na spotkanie z Maćkiem, to daje dodatkowy pozytywny impuls, by czym prędzej znaleźć się w aucie. Nie dał się namówić na rywalizację stadionową, zjawi się pod koniec zajęć, ale później lasy będą należeć do nas i do Marka, bo i na jego towarzystwo liczę.

Stadion. Dziś zniknęła ławeczka na łuku, wszyscy „zaparkowali” z drobiazgami po wewnętrznej stronie, w okolicy trawy. Zostawiam bagaż i ruszam po śladach grupy na dwa kółka rozgrzewkowe zielono-kwiecistym dywanem…

20130720_093014

Tomek rusza ze mną..

20130720_093015

Auć! Skleroza nie boli fizycznie, a psychicznie – znów Garmin ma falstart 🙁 . Ćwierć kółka wystarcza, by zaskoczył….Po dwóch okrążeniach lądujemy „w parterze”, na trawie, gdzie rozluźniamy i rozciągamy to, co za chwilę przyda się w biegu na 1000 metrów 😀 .

20130720_094228

20130720_094230

Yacool pogania nas jeszcze do zrobienia kolejnych dwóch kółek, a potem zaprasza na start.

Bieg…

Ciepło. Patelnia. Słońce operuje mocno nad tartanem. Nie ma skwaru jeszcze, ale temperatura sojusznikiem nie będzie. Żartujemy pomiędzy sobą, co do taktyki biegu. Oczywiście mój plan jest jasny – nie dać się innym sponiewierać, a i samemu nie „przyszaleć” 😀 . mam nadzieję, że ambicja pozostałych uczestników środka stawki nie eksploduje nagle i nie zmusi mnie do biegu „w trupa” 😉 ..No dobra, stajemy na linii…Start!…

O żesz…!! Czołówka wyrwała do przodu jak stado antylop, no ale tego się spodziewałem. Bardziej mnie interesuje reakcja „środka”, który niepokojąco szybko przemieszcza się za „zającami”, co powoduje, że zaczynam zostawać w tyle…Mógłbym utrzymać tempo, ale mam świadomość, że o ile dla tej grupki jest to tempo z zachowaniem rezerwy, dla mnie oznaczałoby otwarcie „przepustnic na przestrzał” 😀 …Nie chcę już teraz, w pierwszej połówce dystansu gnać na maksa, stabilizuję więc tempo i rytm…teraz tylko trzymać i obserwować…Jeszcze przez chwilę, nim osiągamy półmetek, szwęda mi się po głowie myśl, by dogonić biegnących 20-30 metrów w przodzie Marka i Aldonę, ale opieram się pokusie…Poziom emocji spada, skupiam się na tym, by w dobrej formie dotrwać do końca…Obiegam stadion…Z daleka słyszę dzwonek, sygnalizujący ostatnie kółko – znak to, że czołówka przebiegła obok Yacoola…Rzut oka do przodu…Ktoś o długich nogach ciągnie wyścig jako pierwszy, za nim biegnie Aga, nasza trenerka..Przez ułamek sekundy śledzę jej ruchy – fascynuje mnie to, ile jest w niej energii…Nie jest typem długonogiej, „zasuszonej” biegaczki z „czarnego lądu” :D, jest drobniejsza, niższa, ale wysportowana i ma w sobie MOC jak startujący z Krzesin F16 🙂 . Jej specjalność to znacznie dłuższe dystanse, w ubiegłym roku zaliczyła szokującą liczbę, dziesięciu półmaratonów (!!!), z reguły będąc w ścisłej czołówce!!! Mam wielki szacunek dla tej pełnej wdzięku i urody, uśmiechniętej i skromnej dziewczyny – prawdziwego wojownika :)..I wzoru do naśladowania..

Ostatnie kółko jest badawcze…Tempa nie zwiększam, wciąż jest w okolicach 4:10-4:30, głęboko oddycham, ale staram się być na luzie…Mijam chłopaka przede mną, który ciężko dyszy…Boże!…Wyprzedziłem kogoś! 🙂 . Przyjemne uczucie, ale nie w związku z „kasowaniem” kolegi, ale z tym, że moja gospodarka siłami przynosi efekt 😉 ….Ciągnę do ostatniego łuku, a kiedy już w nim jestem dwa razy badawczo zrywam się do przodu, ale wyhamowuję, bo…nie mam kogo wyprzedzać, ani z kim się ścigać, braknie motywacji…;) ….Mimo to na ostatnich może 70ciu metrach wyrzucam z siebie zapas energii i wbiegam na metę w tempie ~3:30…Ciężko oddycham, mam wrażenie, że nie jestem w stanie połknąć tyle powietrza ile potrzebuję (!).. 😉 …Próbuję uspokajać się w truchcie i udaje mi się to dość szybko…Zastopowałem zegarek, ale ciekaw jestem czasu, jaki zanotował Yacool…4:16..Hmmm, to znacznie lepiej niż ostatnio (!), z reguły z tym samym natężeniem uzyskiwałem 4:38-4:42…Kurcze, jestem w stanie dać z siebie więcej i zejść poniżej czterech minut…na pewno 🙂

Wracamy na łyk wody w okolicę ławeczki…Korzystam z okazji i rozwiewam ostatecznie swoją wątpliwość z ostatnich zajęć – wśród uczestników była znajoma sympatyczna, twarz…domyślałem się skąd się znamy, a lista wyników ostatniej próby upewniła mnie, że się nie mylę…

Boguś..(na zdjęciu po prawej)..

20130720_100501

….to mój kolega ze studiów na AWFie 😀 😀 , z jednej grupy :D,  aczkolwiek był osobą, która dołączyła do nas, uczyła się, ale nie kończyła razem uczelni…Dlatego musiałem z nim porozmawiać, by rozwiać wątpliwości 😉 …Zabawne, że on też mnie poznał i tak samo, jak u mnie, a pewność przyniosła mu lista wyników zeszłotygodniowej próby 🙂 Świat jest mały!! Wiele lat się nie widzieliśmy i musieliśmy zacząć biegać, by się „odnaleźć” 🙂

Yacool uzupełnia wyniki…a wszyscy podglądają 😉 Aga – aparatem 😀

20130720_100538

20130720_100552

20130720_100600

Znów wędrujemy na trawę, gdzie rozluźniamy ramiona…

20130720_101336

20130720_101340

i ćwiczymy koordynację…

20130720_102402

…”z mała pomocą naszych przyjaciół” … 😀

20130720_102352

20130720_102357

20130720_104055

20130720_104058

Kątem oka dostrzegam na stadionie znajomą sylwetkę – to Maciek :D…Zapewne widząc, że jeszcze ćwiczymy postanowił skorzystać z pustego tartanu i „trochę się rozruszać” – jak to Maciek, w tempie ekspresu… 😀

20130720_104051

Kiedy kończymy, zbiega do nas się przywitać. Jak zawsze kipi pozytywną energią 🙂 i ochotą na wspólny trucht….

20130720_105238

Szybkie ustalenie i zgodnie z tym, co przypuszczałem, tercet jest gotów na dalsze wyzwania 🙂 Kierunek – Rusałka 😀

20130720_105304

Najpierw do mojego auta złożyć depozyt. Potem kilka łyków płynu i dyskusja: dokąd? Temperatura podpowiada mi jedyną atrakcyjną myśl – a może powtórka ze środowej kąpieli w Strzeszynku??? Chłopaki nie mają nic przeciwko, co mnie bardzo cieszy. Ruszamy po dłuższym obwodzie, wzdłuż torów. Baaardzo wolno, joggingowo…Jasne się staje, że czeka nas w obie strony jakieś 13km, po drodze nasłonecznione fragmenty, warto więc szanować siły. Mijamy gastronomię i cypel, potem przeskakujemy obwodnicę i dalej dobrze znanym mi szlakiem, ruchliwą „biegostradą”, która w taką letnią sobotę gromadzi przedstawicieli chyba wszystkich „outdoorowych” aktywności na bezdrożach, przemieszczamy się w stronę ulicy Biskupińskiej…Trzeba baaardzo uważać na pędzące w obie strony rowery, mijając nas, dosłownie się ocierają….

Maciek prowadzi…jego potężny magazyn MOCy cały czas dozuje sporą dawkę do mięśni, bo nasze tempo nie jest już rekreacyjne, a raczej – jak dla mnie – „mocnotreningowe”. 5:20-5:30. Ale rozmawiamy, a kiedy uwaga skupia się na pogaduchach, szybsze tempo nie przeszkadza, a jedynie zaznacza się narastającym zmęczeniem…Tak docieramy do tablicy informacyjnej za stadniną przy Biskupińskiej. Chwila oddechu…

20130720_113306

20130720_113320

Mamy przed sobą jeszcze niecałe dwa kilometry…Ruszając, wtajemniczam moich kolegów w ewentualne opcjonalne warianty dotarcia do Strzeszynka, sami jednak trzymamy się klasyki 😉 . Z przyjemnością chowamy się wznów w las, dający ochłodę…Tempo znów się podkręca…mamy blisko, więc nie protestuję – w końcu dla Pędziwiatra to są osiągi spacerowe, też powinien się troszkę wyładować..Na ostatnim podbiegu do ścieżki w stronę plaży i później mamy nawet ~5:00 (!). Zatrzymujemy się przy pomoście, odpoczywamy…

20130720_114803

20130720_115318

Wokół panuje letni gwar, typowy dla podmiejskiej plaży, ale szalonych tłumów nie ma. W wodzie tym bardziej :)…

Maciek rezygnuje z kąpieli, ja z Markiem szybko zrzucamy ciuchy i oddajemy się „atrakcji dnia” . Woda jest taka, jak w środę – baaaaaaardzo przyjemna 😀 . My pływamy, a Pędziwiatr w tym czasie zgrywa sobie moje dzisiejsze fotki.

Kąpiel nie trwa długo, ale wystarczająco, by: primo – po biegu i przed kolejnym zadowalająco się schłodzić, secundo – … nie chcieć z wody wyłazić 😀 😀 ….Ale trzeba, bo Maciek ma policzony czas….Ubieramy się sprawnie – mokre gatki wyschną na nas w czasie powrotu 😉

20130720_121316

20130720_121329

Te pierwsze kroki są trudne, bo nogi wystygły i teraz ciążą…. Szybko jednak organizm wraca na utarty, wysiłkowy tor. Czuję się co najmniej jak wieloboista, który przed chwilą porzucił jezioro i piankowy kombinzezon… 😀 . Tym razem Marek postuluje już o niższe tempo, np. 6:30. Mnie też nie chce się pędzić 😉 . Pod koniec dystansu, Maciek odrywa się do nas, dając upust tłumionej w sobie energii …. 🙂 My też już od jakiegoś czasu poruszamy się z tempem bliższym 6:00 – działa psychologia, w końcu…blisko już 😀

Wreszcie – nogi: stop!, zegarek: stop! …Jesteśmy znów przy mostku 😉 Odrobinę stargani, ale bardzo zadowoleni!!! Podnoszę swój rekordowy przebieg, dystans ~15km, licząc z zajęciami BBLa.. 🙂 . Odnajdujemy butelki pozostawione w krzakach, by się trochę nawodnić i rozciągamy przy mostku. Pamiętam, jak niedawno z uznaniem kiwałem głową na myśl o trasie do Strzeszynka, a tu – proszę, po raz drugi przedreptałem ten szlak 🙂 .

Wskakujemy do auta. Odwożę Maćka pod dom, a z Markiem żegnam się pod swoim. To był naprawdę fantastyczny biegowy dzień….. 😀 😀

Garmin ma głos…

BBLowy test na 1000m (niestety zegarek wyszedł z autopauzy przed resetem i pomiar nie pokazuje „czystego” biegu”):

Na trasie do Strzeszynka:

Wrażenia…

Było dziś wszystko: i rywalizacja na stadionie, i dłuższe (jak dla mnie) bieganie, i letnia kąpiel w jeziorze 😀 . Ta druga część zajęć – tym razem w pełni męskim gronie 😉 , no i w tempie podkręconym przez Maćka 😉 …. Nawet słońce, które dziś na otwartej przestrzeni mocno operowało, nie było nam straszne. Świetny dzień. A to dopiero połowa weekendu!!!! 😀

I jak tu wyjechać wakacyjnie dokądkolwiek, skoro żal odpuszczać sobie takie chwile wśród przyjaciół?????… 😉 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *