Czwartek 03.10.2013r.

 

Po prostu….wyjątkowo!

Cztery dni czekania to dużo…Czuję narastające napięcie, nie mogę się doczekać…No dobrze – co ma powiedzieć Magda?? Pauzowała…kilka tygodni 🙂 . Dziś wraca do nas 😀 . Aga była w masywie Babiej Góry, nie biegała, też czeka na spotkanie :)…Do tego Jola, której wystarczy napisać, a zaraz kombinuje, by się stawić…No i Maciek, który ze względów zdrowotnych był nieobecny, wrócił w niedzielę, a teraz to pierwszy po przerwie wspólny trening w tygodniu, w biegu wieczornym….Udział potwierdził również Przemo, więc stara gwardia powraca!! Jest też niespodzianka – po moim newsie na fanpage’u odezwał się Adrian z chęcią dołączenia do składu 😀 ….Super!!! Ekipa rośnie w siłę!! Nie mogę doczekać się spotkania…..

Dziś jest…dzień moich urodzin 😉 … Zbieg okoliczności przypadkowy, ale dla mnie fajny, bo bieg z przyjaciółmi po tygodniu nieobecności jest jak super-prezent 😀 . W ich towarzystwie dopisywanie sobie do metryki kolejnego roku smakuje lepiej niż tort urodzinowy 🙂 .

Szaleństw w biurze nie ma, więc wyczekuję 17tej, by mieć godzinę na przygotowanie i dojazd…Jak to zwykle bywa, właśnie wtedy zaczyna dziać się najwięcej – a to przypomina mi się, że czegoś nie zrobiłem, a to brat wpada ze swoimi pomysłami, a to trzeba posprzątać rozlaną wodę, która zamiast do bukłaka, trafiła na podłogę…..radzę sobie, ale czas umyka błyskawicznie….W efekcie – wskakuję w auto późno i diabelsko się spieszę…Kolejna kłoda pod nogi – awaria świateł na krzyżówce tuż za domem – zawracam na wstecznym przez torowisko, niczym w filmie akcji 😀 i okolicznymi zakamarkami urywam się z korka…Nie powiem – późno jest, więc sunę ulicami na pograniczu mandatu….Spod jednych z „mało przyjaznych” świateł piszę „eskę” do Magdy, że się spóźnię kilka minut….Na szczęście na ostatnim odcinku dojazdowym łapię „zieloną falę” i nadrabiam. Na Lotników jestem równo o 18tej…Szybko przypinam pas (plecak jednak zostawiam), zabieram czołówkę i w nogi…Trzeba dobiec do rogatki….

Z daleka już widzę kolorową grupkę, obok której stoi nieco z boku postać w takiej samej, jak moja, żółtej wiatrówce…Zbiegam ulicą do nich :D….Jak fajnie ich wszystkich widzieć!!: Agę, Jolę i Magdę – po tak długiej przerwie :D…oraz chłopaków: Maćka i nowego kolegę, Adriana – to on właśnie jest na żółto 🙂 .

20131003_180822

20131003_180824

20131003_180834

Nie dotarł jeszcze Przemo, który pisał, że też walczy z korkami…Czekamy dosłownie kilka chwil, nim podjeżdża. Witamy się. Jesteśmy w komplecie, więc możemy ruszać, Szybko ustalamy, że potruchtamy spokojnie w stronę Strzeszynka. Początkowo zakładałem, że będziemy się kręcić wokół Rusałki – przez wzgląd na niedawną kontuzje Magdy i nie wiedząc też, jakie dystanse biega Adrian. Magda, rozpromieniona powrotem (co widać gołym okiem 🙂 ), nie widzi oczywiście przeszkód, by zajrzeć na ulubione kąpielisko, Adrian zapewnia, że te 11km nie stanowi dla nie go kłopotu. Ok – zatem w drogę.

Zakładam czołówkę na głowę i rozmawiając z naszym nowym kolegą zbiegam w stronę Rusałki…Jeszcze nie zaczęliśmy biec, a mnie już rozpiera radość – strasznie lubię biegać z dziewczynami, Maćkiem, Przemkiem…już sama myśl o spotkaniu biegowym z nimi wydziela endorfiny 😀 😀 … Szczególnie miło widzieć Agę, po powrocie z gór i Magdę – której widoku wszystkim nam brakowało 🙂 🙂 …. Teraz, zajmując niemal całą szerokość „biegostrady”, wesołą gromadą truchtamy w tempie niewiele ponad 6:00, rozmawiając i śmiejąc się co chwila 🙂 . Co jakiś czas przeganiają nas na prawo rowerzyści, buntując się, że zaanektowaliśmy cała drogę dla siebie. Trudno jednak inaczej, gdy jest nas aż tyle i wszyscy chcemy słuchać Agnieszki. opowiadającej o wędrowaniu i Magdy, zdającej zaległą relację z kibicowania półmaratończykom w Pile 🙂 . Obwodnica…Biskupińska…nawet nie wiem, kiedy zostają za nami…Jest bezchmurny wieczór, lekki chłodek, który w lesie jest szczególnie odczuwalny,  działa na nas, rozgrzanych, jak klimatyzacja w aucie w gorący dzień. Jest…fantastycznie! Jest po prostu super….

Mając na względzie Jolę – która ostatnio nad Wartą potrzebowała kilka postojów i Adriana, którego wydolności nie znam – kontroluję, jak im idzie. Wszystko jest ok, więc spokojnie zbliżamy się do Strzeszynka. Nie musimy jeszcze używać czołówek – Magda, Aga, Maciek i ja jesteśmy w nie zaopatrzeni…Jest jeszcze wystarczająco dużo światła. Docieramy na pomost…. 😀

20131003_184632

Trudno nie patrzeć na Magdę i się nie uśmiechać – jej powrót do biegania otacza aura szczęścia, którą ciężko byłoby ukryć 😀 …

20131003_184636

Miło gdzieś w pobliżu tej aury być, bo jest zaraźliwa 🙂 …Aga też nie ukrywa radości ze spotkania…..Słońce żegna się z nami ostatnim dotykiem promieni….

20131003_184710

Tradycja to tradycja – mimo, że mamy październik i temperatura wody raczej nie rozpieszcza, zdejmuję buty i kultywując rytuał, wchodzę do wody po kolana 🙂 . Dziewczyny chwilę się wahają, ale w końcu Jola i Agnieszka idą w ślady 🙂 . Stopy i łydki odpoczywają…

20131003_185019

Szaleństwo trwa krótko, bo temperatura wody nie rozpieszcza – chwila i jesteśmy znów gotowi do drogi. Tym razem już, gdy wbiegamy na ścieżkę powrotną, czołówki startują 🙂 . Jest magicznie, zjawiskowo 🙂 … Rozświetlamy drogę, możemy więc spokojnie truchtać i rozmawiać. Trzymam się towarzystwa Adriana i chłopaków, dziewczyny biegną za nami. Maćkowi wyczerpują się baterie, teraz ja na przodach robię za latarnię 😉 . W tyle została Jola, która odebrała telefon, czekamy więc na nią. W ciemnościach wieczoru, rozświetlonego teraz jedynie naszymi światełkami, rozciągamy się nieco na ścieżce. Przy obwodnicy czekamy na dziewczyny. Okazuje się, że Jolę chwyta kolka i zrobiły króciutką pauzę…Ruszamy dalej, ponownie czekamy przy krzyżówce nad Rusałką – tym razem nasze koleżanki docierają do nas marszem. Dają nam błogosławieństwo na ostatni odcinek, więc truchtamy do rogatki i czekamy tuż za nią. Z niesamowitym wrzaskiem „przelatuje” koło nas pociąg ze Szczecina. Dziewczyny przechodzą przez tory, jesteśmy w komplecie 😀 …. Niecałe 11km za nami 😀 …

Rozciągamy się….Gdy mamy już się żegnać, Jola łyskawicznie dopada auta i przynosi z niego dla mnie….urodzinowe Snickersy 😀 :D… Jestem pod wrażeniem, ściskamy się, przyjmuję życzenia 🙂 ….Strasznie to miłe, że pamiętała…Za chwilę jeszcze bardziej zaskakuje mnie…Magda…Dostaje od niej…książkę, „Ukryta siła” Richa Roll’a – opowieść o człowieku, który jako dojrzały facet wyrwał się z kleszczy uzależnień , by stać się doskonałym ultramaratończykiem :)….Nie wiem, co powiedzieć!!! …Jestem w szoku, kompletnie się nie spodziewałem…To jest…kochane :)….Absolutnie….Ściskam serdecznie i dziękuję…. 😀

Robimy sobie pamiątkowe foto….Dla mnie będzie miało szczególną wartość 🙂

20131003_194017

20131003_194046

Żegnamy się ze wszystkimi, a Magda porywa mnie i Maćka do auta i podwozi na parking koło Anity. Z radia sączą się urocze dźwięki Chilli Zet 😉 – po takim bieganiu, przy takiej muzyce, mógłbym podróżować do rana….

Przesiadamy się do mojego samochodu i wracamy….

Garmin podglądał…

Wrażenia….

Magiczny wieczór…Kolejny…Dla mnie szczególnie….Jestem cały czas pod wrażeniem tego, że dziewczyny w tak szczególny sposób pamiętały o moich urodzinach…. 🙂

Cała wartość życia tkwi w ludziach, którzy są koło Ciebie…Jeśli ma się szczęście, można na swojej ścieżce spotkać osoby, z którymi nie chce się rozstawać…Ja takie szczęście mam :D….

imgp4323

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *