Niedziela 06.10.2013r.

 

Wystrzałowo 🙂

To Kuzyn wprowadził taką nową świecką tradycję – nie tak dawno przybiegł na trening z „dziecięcym” szampanem 🙂 , by uczcić kolejny rok dopisany do życiorysu. Teraz, wiedząc, że i dla mnie czas nie stoi w miejscu, zapytał mnie wprost; „I co? w niedzielę świętujemy?” 🙂 . Ok, niech będzie 😉

Zbieram do plecaka „co trzeba” i gnam nad Rusałkę pół godziny wcześniej, niż to wynika z rozkładu 😉 – tak, jak wczoraj umawiałem się z Magdą. Nie było mi łatwo wstawać – wczoraj jeszcze, po wybieganym przedpołudniu, miałem wieczorem coroczne spotkanie z moją klasą maturalną 😀 …Było super, choć impreza skończyła się nieoczekiwanie szybko, około wpół do drugiej w nocy 😉 . Z grupką moich serdecznych przyjaciół widujemy się (przynajmniej z ogromną większością) raz w roku, zawsze więc ten wieczór jest dla nas szczególny i bywało, że przeciągał się na wesoło aż po świt 🙂 . Tym razem jednak relatywnie szybko przyjęliśmy kierunek powrotny, czego korzyścią było to, że teraz, jadąc pobiegać, nie odczuwam wielkiego zmęczenia 😉 . A może to „trening” we Włoszech dał mi lepszą kondycję 😉 😉 😉

Zajeżdżając pod stadion, widzę już z daleka Magdę – tym razem zabrała ze sobą również męża, a jak się dowiaduję zaraz, ma zjawić się również Agnieszka 🙂 🙂 . A zatem Super Team powraca! 🙂 .

Aga jest już po chwili . Bardzo fajnie prezentuje się w barwnej chustce 🙂 . Zamiast najpierw się przywitać, ja strzelam foto jak paparazzi 😉 …

20131006_092902

Bardzo miło ją widzieć! – swoją energią i ochotą dzielenia się różnymi ciekawostkami stanowi o kolorycie naszego wspólnego biegania 😀 . Ma świetne poczucie humoru i zawsze kipi energią i radością, która emanuje nawet z jej sposobu biegania 😀 .

Zabieram butelkę do podrzucenia w krzaki i startujemy. Po około pięciuset metrach dogania nas dziewczyna, Beata…W pierwszej chwili ustępuję jej miejsca, sądząc, że będzie nas mijać, ale ona….chce się przyłączyć 😀 . Przyczyna jest ciekawa – chwilę temu przebiegliśmy…obok dzika 😀 – pochłonięci rozmową, nie mieliśmy nawet pojęcia (albo już tak jesteśmy przyzwyczajeni do widoku tych zwierząt 🙂 ). Ona mocno się przestraszyła i dobiegła do nas, by w grupie czuć się raźniej. Witamy ją serdecznie i zapraszamy, by została również po tym okrążeniu na zajęciach 🙂 .

Tempo jest rześkie, 5:xx. Czas zlatuje na rozmowie o zbliżającym się maratonie i o decyzji Magdy, że weźmie w nim udział 🙂 . „Robię” za głos rozsądku.. 😀 , Uważam, że miała przerwę i że 42km to wymagający dystans nawet wtedy, gdy chce się go „tylko przebiec” . W sumie to brak mi argumentów, poza tymi oczywistymi – sam nie biegłem nawet półmaratonu, więc obiektywnie rzecz ujmując…powinienem milczeć :). Troska moja zasadza się na prostym rozumowaniu: może się uda, ok…A jeśli nie??…Jeśli wróci uraz, będzie to kosztować kolejne tygodnie (a może całą zimę) bezczynności i frustracji…Tak niedawno był w niej lęk, że już nigdy nie pobiegnie, a tu proszę – maraton na celowniku!…Szalona Magda tylko się tajemniczo uśmiecha 🙂 ….

U stóp treningowego podbiegu zostaje nam 9 minut do zajęć – nie wbiegamy więc tam, tylko trzymamy się krótszej trasy, brzegiem jeziora. Nad mostkiem stawiamy się z zapasem kilku minut, mogę więc pobiec dalej, do auta, po plecak. Niemal wpadam pod auto Moniki 🙂 . Tak – to największa niespodzianka dzisiejszego dnia i od kilku dni „news z czołówek” 😀 : dziś gościnnie będzie z nami MONIA, nasza trenerka 😀 . Gdy razem z nią wracam do mostku, korzystam z okazji, że wszyscy są skupieni w kręgu….

20131006_100545

szperam w plecaku i …rozdaję kubki 🙂

20131006_100556

20131006_100706

20131006_100710

a następnie dobieram się  do butelki z niegroźnymi bąbelkami 😉 …

20131006_100720

…nieco stremowany 😉 …

20131006_100725

aż Monika oferuje swoją pomoc 😉 …

20131006_100735

Wreszcie udaje mi się rozlać do plastików zawartość…

20131006_100756

20131006_100813

stuknąć się z przyjaciółmi 😀 …

20131006_100849

i odsłuchać gromkiego „Sto Lat!” (i nie tylko) . Kuzyn szybciuchno utylizuje odpady poimprezowe…

20131006_101038

i możemy zaczynać „część oficjalną” spotkania 😀 .

Plan standardowy – duże kółko z ćwiczeniami na łączce 🙂 . Wreszcie możemy odetchnąć – powadzenie z przyjemnością przejmuje Monika 🙂 , luzując nas, którzy co tydzień próbujemy ją naśladować . Biegniemy gromadą i rozmawiamy. Ciekaw jestem bardzo wrażeń naszej świeżo koronowanej Królowej Maratonów, Doroty 😀 z ostatnich zawodów w Warszawie. Ona z kolei z zainteresowaniem pyta mnie o latanie we Włoszech…Niepokoi mnie natomiast, że Monia nic nie wie na temat trenerskiej przyszłości w zBiegiemNatury – w naszym imieniu pytałem o tą kwestię przez fanpage’a akcji, ale zostałem sympatycznie zbyty bez odpowiedzi….Poczekamy więc jeszcze cierpliwie….

Obiegamy cypel i wracamy nad Rusałkę. W międzyczasie dołącza do nas Zbyszek, ostatnio również nasz przyczajony fan 🙂 . Zatrzymujemy się na ścieżce przed łączką – tu zaliczymy dynamiczną część „ogólnorozwojówki”.. Formujemy szyk i zaczynamy. Tempo jest całkiem, całkiem ; ) …

20131006_103533

20131006_103535

20131006_103537

20131006_103540

Ja też uczestniczę, chwilami schodząc na bok, by zrobić foto. „Grzybki” przypominają mi boleśnie o zakwaszeniu mięśni wcześniejszym bieganiem 😉  . Stretching na nowo przywraca równowagę. Na koniec w truchcie do mostku wykonujemy kilka rytmów – od razu widać, że Monika ćwiczyła sprinty – start ma szalony…. 😀 .

Krótkie rozciąganie…

20131006_110449

i szybka decyzja – Magda z Szymonem, Aga i Maciek mają ochotę na kolejne kółko, ja też. Ruszamy więc na powtórkę z trasy, tyle, że szerszą pętlą…Tempo: ~5:40. Zaczynam zauważać, że o 20s na kilometrze wzrosła mi prędkość przelotowa ostatnimi czasy i to bardzo mnie cieszy 🙂 . Cały czas staram się też poprawiać „po cichu” elementarz biegania – postawę, krok, odbicie…Ćwiczę swobodę poruszania 🙂 . To dla mnie najważniejsze. Lekkość i dynamika przy 100kg masy 🙂 – mimo wszystko da się to zrobić 😉 .

Szymon wybiega daleko do przodu, my truchtamy tempem niezmiennym, rozmawiając. Magda dokręca swoje 20km, Maciek jeszcze więcej, ja i Aga 15… Zabawne, ale w ten weekend nie przebiegnę mniej jednego dnia, jak własnie 15km 😀 …Dystans mi się stopniowo wydłuża 😉  . Coś jest w tej cierpliwości biegacza – nie rzucam się na wyniki, raczej robię swoje, w przekonaniu, że one same przyjdą. Ponad wszystko szukam radości z ruchu i ją znajduję, a stara zasada mówi, że jeśli robisz coś z sercem i sprawia Ci to radochę, to prędzej, czy później odniesiesz sukces 🙂 ….

Przy mostku machamy sobie na „do widzenia” 😉 . Maciek co prawda zadziornie pyta: „to co?? jeszcze kółko?” , ale ja już osiągnąłem dziś szczęście 🙂 i czas je pocelebrować. Zabieram Pędziwiatra ze sobą i odstawiam pod dom 🙂

Garmin zapisał…

Wrażenia…

Miło jest mieć przewodnika w osobie Moniki. Przez 3/4 roku, gdy nas prowadziła, zżyliśmy się z nią i brak nam jej co niedzielę. Tym większa radość była, że się zjawiła i jak za radosnych, wspólnych chwil, poprowadziła trening.

Sympatycznie było poświętować w gronie przyjaciół – bądź co bądź – fakt upływu czasu. Człowiek w życiu przechodzi trzy stadia: gdy cieszy się na każde urodziny (dziecko), gdy mu to „loto”, względnie, gdy stanowi to pretekst do zabawy (młodość, wczesna dojrzałość) i gdy chętnie zapomniałby o rocznicy (dojrzałość aż do finału) . Dzięki moim biegowym kompanom miałem okazję powrócić do tego drugiego etapu 😀 😀 , ba! – może nawet i pierwszego 😉 😉

W każdym razie: jak starzeć się…to z klasą 😀 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *