Niedziela 20.10.2013r.

 

U nas zajęcia trwają nadal…

Miałem w ubiegłym tygodniu rozmowę telefoniczną. Ostatnio coraz usilniej pytałem organizatorów akcji zBiegiegiemNatury o kontynuację zajęć z trenerami. Głos mój pozostawał bez echa. Od nadejścia przerwy „międzysezonowej” my, uczestnicy, spotykamy się, sami biegamy i ćwiczymy, czekając, aż ktoś nas znów wesprze. Nikt się nie kwapił do tego, ani do prostej odpowiedzi: co dalej?. Aż nadszedł czas inauguracji kolejnego sezonu biegania pod „zielonym szyldem”. Zadzwonił do mnie Piotrek, koordynator akcji i powiedział „na ucho” to, czego się spodziewałem, ale chciałem usłyszeć formalnie, bo to się należało tym wszystkim, którzy z zaangażowaniem budowali atmosferę na zajęciach i w nich się udzielali: kontynuacji spotkań z trenerami nie będzie… 🙁 . Po prostu. Nie ma oficjalnej informacji, bo lada moment zaczyna się nowa, szersza edycja biegów, będących istotą akcji  i puszczenie w eter smutnej, bądź co bądź, wiadomości, kłóciłoby się z jej promocją…. Tak jest „poprawniej”. Ale czy lepiej? Czy fair wobec nas?…

Na szczęście wszyscy, którzy związali się z niedzielami na Rusałką, nie przychodzili tam dla uroku zielonej koszulki, ale dla siebie, dla bycia w grupie, wspólnego biegania i aktywnego spędzania czasu. Z tego punku widzenia nikt krzywdy nam nie zrobił. Tęskno nam tylko za Moniką i Piotrem, bo to świetni trenerzy i przemili ludzie. Ich braknie.

Kiedy wczoraj wróciłem z wypadu na rodzinne groby w Koninie, już myślałem o poranku. Każdy lubi w niedzielę pospać, ja się nie wybyczę 🙂 . Budzik nastawiłem na 07:50 i tak maksymalnie opóźniając wstawanie. Tym razem poranek nie maluje już się na biało, a termometr nie straszy – ba! – tym razem….rozpieszcza!! Sprawdziły się prognozy, jest ciepło, 10-12stp. o ósmej rano zwiastuje piękny dzień 😀 .

Z przyjemnością wskakuję w krótkie spodenki 😀 , a na termo narzucam tylko techniczny trykot. Pędzę nad Rusałkę, by zameldować się godzinę przed zajęciami, tak, jak umawiałem się Agą i Magdą 🙂 . Gdy podjeżdżam dziewczyny już są. Wędrujemy razem w stronę mostku, a ja przypatruję się nowej kurtce Magdy – cieniutkiej wiatrówce z New Balance’a – ciekaw jestem, jak się będzie w niej biegało, bo sam też rozglądam się za podobnym nic-nie-ważącym zabezpieczeniem przed wiatrem i drobnym deszczem.

Zostawiam miłe towarzystwo na chwilkę przy murku…

20131020_090236

a sam podrzucam w dyskretne miejsce butelkę z piciem, by czekała na mnie, gdy się pokręcę wokół jeziora…Pod nogami mam festiwal jesiennych barw – zachwycające morze tęczowych kolorów….

20131020_090233

Ruszamy i szybko wkręcamy się „na obroty”, na nasze tempo przelotowe. Biegnie się maga-fajnie! Lekko. Do tego, będąc poza szerszą publiką, rozmowy nasze wybiegają poza tematy biegowe i tak wkręcają, że metr za metrem, krok za krokiem „połykamy” dystans. W zaciszu duszy zachwycam się piękną słoneczną pogodą, malowaną szalonym pędzlem natury przyrodą w jesiennym płaszczu i uroczym towarzystwem. Ukradkiem przyglądam się i Agnieszce, i Magdzie – widzę i podziwiam w nich radość i entuzjazm, który zdradzają zarówno gesty, spojrzenia, jak i każde wymieniane między sobą słowo… 😀 . Na pierwsze 5km spokojnego truchtu potrzebujemy niecałej pół godziny…zostaje nam dwadzieścia minut do spotkania znajomych, którzy razem z nami chcą pobiegać i poćwiczyć…Zastanawiam się, czy powtórzy się sytuacja sprzed tygodnia, gdy w niedzielę odbywało się sporo biegów, które wielu osobom – w tym również nam – odebrały możliwość stawienia się na cotygodniowym spotkaniu. Ku uciesze jednak, im bliżej 10:00, tym osób przybywa 😀 . Równo „na punkt” zjawia się Kuzyn 🙂 – on z reguły zamyka stawkę 🙂 .

20131020_100312

Mnie szczególnie cieszy obecność, powoli wracającego do regularnego truchtania, Pawła, no i oczywiście Pędziwiatra, który wyrósł za plecami jak spod ziemi 😉 .

Wesoła grupka rusza „do boju” 🙂 . Gawędzimy i rotujemy się, by pogadać „każdy z każdym”. Nie spieszymy się szczególnie, tempo jest różne, chwilami 5:xx, a chwilami 6:xx. Tak to jednak jest, gdy czas umilają rozmowy. Docieramy do ścieżki i łączki ćwiczebnej. Tu dołącza do nas kolejny kolega i razem, na odcinku kilkudziesięciu metrów, wykonujemy porcję ćwiczeń, jakich uczyła nas Monika.

20131020_103153

20131020_103157

20131020_103159

20131020_103201

20131020_103202

20131020_103203

Na deser wplatam zabawę, którą pokazała nam wczoraj na BBLu Aga – slalom pomiędzy uczestnikami, a potem powtórka, gdy oni poruszają się prostopadle do naszego ruchu 😀 . Sam lubię takie innowacje, bo wprowadzają do treningu ożywienie i wiele radości 🙂 . Druga część ćwiczeń – jak zwykle na łączce, tu też jest trochę śmiechu, w końcu w żyłach mamy sporo endorfin 😀 . Robię jeszcze krótką sesję Maćkowi, który ożywia swoją osobą, skąpaną w jesiennych kolorach alejkę 🙂 …

20131020_104403

20131020_104419

20131020_104423

20131020_104424

W drodze powrotnej zaplanowaliśmy rytmy.  W tym celu Kuzyn wyznacza dystans małymi, połamanymi patykami, zamykającymi przestrzeń, w której będziemy robili przebieżki z intensywnością ~80%. Niestety, o ile za pierwszym razem szybko lokalizujemy „oznaczenia”, o tyle dalej znajdują one sobie „jesienny kamuflaż” i biegamy…na oko 🙂 . Nie jest to jednak ważne – istotą są szybkie, technicznie ładnie pokonane odcinki. Liczy się styl i swoboda. Wyrywam się do przodu, na jednym z kawałków rzucając nawet „rękawicę” samemu Mistrzowi, Maciejowi 😀 . Odpoczywamy dopiero, rozciągając się przy mostku. Część osób umyka dość szybko, ja nie mam tym razem „ciśnień” – mogę pobiec jeszcze „piątkę” 😉 . Podobnie Aga, Magda i Maciek oraz Kuzyn, którego droga powrotna do domu wiedzie również sporym fragmentem trasy, aż po biegostradę. Odprowadzamy go zatem, a potem w podobnych okolicznościach – Magdę. Rozstajemy się z nią na podbiegu do torów.

Gdy znów stawiamy się koło mostku, Maciek prowokuje mnie do „popełnienia” kolejnych 5km, ale już mi się nie chce 🙂 Łącznie na liczniku stuknęła „15tka”, wolę troszkę się pogimnastykować i na chwilę zalec na murku….Błoga jest jesień w takim wydaniu 😀 …Tyle kolorów, tyle ciepła wokół i to powietrze…..Współczuję tym, którzy zostali w domu – teraz naprawdę trudno jest mi się wyrwać znad jeziora 🙂 . Magia miejsca. Błogość chwili. Słodycz wspomnień. Tęsknota serca…

W końcu jednak trzeba – tym bardziej, że eskortuję do domu Maćka 🙂

Garmin prowadził notatki…

Wrażenia…

Mam nadzieję, że jesień sprezentuje nam jeszcze wiele tak pięknych dni…Warto było wstać wcześnie i zjawić się tu, by pobiegać z dziewczynami, potem poćwiczyć w grupie i na koniec zrobić jeszcze rundę honorową. To ostatnie kółko zawsze jest z potrzeby serca – po prostu…trudno jest się rozstać z miejscem, a przede wszystkim z przyjaciółmi…Dziś w ich gronie spędziłem radosne chwile, przy nich daleko mi do pozabiegowych trosk, a serducho, które pracuje w wysokim, treningowym rytmie, bije mocniej nie tylko z powodu wysiłku 🙂 . Znów trudno będzie przebrnąć przez tydzień najeżony obowiązkami, by ponownie się spotkać na szlaku…

Czekam na kolejny wspólny bieg.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *