Niedziela 24.11.2013r.

 

„Kalifornijskie” słońce 😀

Za miesiąc zbudzimy się z myślą o wieczornej Wigilii…Czas strasznie ucieka i mam wrażenie, że nieliniowo… 🙁 . Kolejny rok mojego biegania wypełni się – rok intensywny, rok nowych, niezwykłych przyjaźni, rok uśmiechu i wspólnej pracy nad formą. Ta rocznica dopadnie mnie jeszcze przed Bożym Narodzeniem 😀 , 18go grudnia, tak jak i wybiegany dwutysięczny kilometr 🙂  – jak szacuję :). Ale to za chwilę. Dziś w planie spotkanie już o 9tej z dziewczynami, potem zajęcia, a po nich…jeśli głowa i ciało pozwolą, może jakiś suplement…

Tym razem pobudka nie stanowi kłopotu. No ale wiadomo – przede mną miła godzina z uśmiechem na twarzy, więc i dusza, i ciało się cieszą na samą myśl 😉 . Mieszczuchy jeszcze chyba odsypiają sobotnie balangowanie, bo na drogach przyjemne pustki. Podobnie, jak na parkingu przed stadionem. Gdy „dokuję”, w lusterku urzekający widok – Magda z Agą…już biegają!! 😀 . Pierwsza myśl: no tak, Magda kompletuje kilometry, więc umówiły się jeszcze wcześniej, Aga – głodna biegania – z radością podchwyciła pomysł…Rzeczywistość jest banalniejsza – obie były wcześniej, ale tylko kilka minut, więc zamiast stać i marznąć, pokręciły sobie kółeczka po terenie szkoły jazdy 😀 .

Niesamowicie miło je obie widzieć! Maciek zjawi się dopiero na 10tą, bo ma zamiar się wyspać, więc jesteśmy w komplecie 🙂 . Oczywiście mój Garmin cichaczem usypia, więc wypuszczam od mostku dziewczyny do przodu, czekając na kontakt z orbitą 😉 … Mam małą stratę, Magda woła do mnie: „Chodź, chodź, bo tracisz najfajniejsze opowieści!” 😀 . Faktycznie, gdy dołączam Aga już rozkręciła relację z podróży 😉 . Tempo jest bardzo spokojne >6:00, biegnie się komfortowo. Tym razem trzymamy się brzegu jeziora, a dalej obiegamy cypel w odwrotnym kierunku i przecieramy szlak na południowym brzegu. Z dziewczynami nie ma nudy 🙂 – jest za to wiele śmiechu…No i miło usłyszeć od Agi : „Tęskniłam za bieganiem z Wami” 😀 … My również…

Lajtowe kółko kończy się szybko…Za szybko. Mimo, że dzień zaczął się pochmurno, a prognozy wróżyły opady, niebiosa okazują nam niezwykłą łaskawość – biała zasłona ustępuje błękitowi, a szarość kolorom jesieni w promieniach „kalifornijskiego” słońca 😀 . To jest niesamowicie motywujące i budujące, bo od kilku dni mamy nieprzerwanie ponurą aurę, tymczasem wszystko wskazuje na to, że na czas naszego biegania dostajemy pogodowy bonus 😀 😀 .

20131124_093637

Jako, że zgrabnie uwinęliśmy się z pierwszą „piątką” i mamy jeszcze ~25 minut do niedzielnego spotkania z naszą grupą, po kilku ćwiczeniach rozciągających…

20131124_093642

ruszamy do gastronomii, potem kawałek znów brzegiem, by bezowocnie nie stać…Kontroluję czas do zajęć – gdy jesteśmy na jego półmetku, zawracamy i wąską ścieżką docieramy do plaży, a potem znów brzegiem do mostku i dalej do auta, by złapać kilka łyków picia 😉 . Już tam, na parkingu dołącza do nas jeden z kolegów i razem wracamy nad Rusałkę. Czeka tu już gromadka stałych bywalców, wśród nich Maciek 🙂 .

20131124_100252

Uśmiechy z ust nie schodzą 🙂

20131124_100346

Ponieważ spodziewam się, że Kuzyna nie będzie przez czas bliżej nieznany,  dziś znów przewodnictwo będzie po mojej stronie. Myślałem już wczoraj i rankiem, jak zaplanujemy sobie to nasze bieganie grupowe i przyjąłem wariant „tradycyjny” z ewentualnym akcentem na siłę biegową i kilkoma podbiegami. Ogłaszam zatem uczestnikom plany i ruszamy 😉 .

Pojawił się dziś wśród nas Darek, kolega Magdy, biegający z nią półmaratony, który od czasu do czasu truchta z nami w czwartki. To charakterystyczna postać, choćby dlatego, że jego dwa metry wzrostu mocno go wyróżniają z grupy 🙂 . Zabawnie biegnie się koło niego i rozmawia – głowę trzeba mieć zadartą do góry 🙂 . Zostawiamy ze sobą gastronomię i kierujemy się podbiegiem, a potem zbiegiem w stronę „cypla”. Tu odbija w lewo Jola, która wciąż wdraża się po kontuzji – będzie na nas czekać na „ścieżce zdrowia”. My robimy pętelkę i spotykamy się przed podbiegiem. Maciek podsuwa myśl, by dziś poćwiczyć na plateau za podbiegiem – tak robimy. Pięknie, jak na plaży, operuje tu dziś słońce – nie ma co prawda takiej siły, jak latem, bo spogląda na nas z niska, ale wlewa w serca ochotę, zapał i świetny humor 🙂 .

Kreślę na ścieżce przestrzeń, w której będziemy się wahadłowo poruszać. Zabieramy się do pracy od wymachów ramion, wracamy truchtem. Telefon przekazuję Maćkowi, by nas uwieczniał. Oczywiście nie stronimy od wygłupów. Udaje mi się m.in. zgrabnie uniknąć rogów na zdjęciu, jakie przyprawiła mi ukradkiem Magda 😀 ….

20131124_103712

Standardowo „skipujemy” A i B…

20131124_103724

Zwracam uwagę na pracę rąk, która pomaga wykonywać ćwiczenia dynamicznie – Magda wzorcowo to prezentuje 🙂 …

20131124_103727

Ostukujemy pośladki w skipie C…

20131124_103728

20131124_103731

a potem „nożycujemy”…

20131124_103802

20131124_103803

20131124_103806

Dla chętnych dorzucam wieloskok, który nie jest technicznie łatwym zadaniem…Chętni są wszyscy 🙂

20131124_103908

20131124_103910

20131124_103916

20131124_103917

20131124_103918

Tą część zabawy ruchowej kończymy tzw. „grzybkami” i ćwiczeniami rozluźniającymi. Czas się troszkę rozciągnąć przed „sprintami” na podbiegu 🙂 …

20131124_104742

Monika zawsze podkreślała, że to ważne, by nie złapać jakiegoś urazu, zwłaszcza w obrębie łydki i achillesa. Podpytuję, kto chętny się szybciej poruszać – entuzjastów nie brakuje, więc truchtem zmierzamy do podstawy podbiegu. Jeszcze tylko kilka słów dla przypomnienia zasad ogólnych – o luzie, o nie spinaniu się, nie sprężaniu się na maxa, ale ładnym technicznym biegu z wyżej uniesionymi kolanami i mocno pracującymi rękoma – potem już kilka kroków rozbiegu i stopniowo zwiększam prędkość, za mną Magda i Jola 😀 …

20131124_105447

20131124_105451

20131124_105453

Wracamy na start…

20131124_105523

Kolejna runda…

20131124_105610

…w przeciwnym kierunku troszkę się wygłupiamy – udaje mi się złapać Magdę na jej własny pomysł 😉 ….

20131124_105654

a koledzy mijają nas, dzielnie pracując…

20131124_105724

Jeszce jedna przebieżka…Magda jest jak mój Anioł Stróż 🙂 …

20131124_105749

Na koniec zbiórka na szczycie, sprawdzenie, czy wszyscy przeżyli 😀 …

20131124_105842

no i można spokojnym truchtem wracać do mostku…Darek odłącza się, bo przyjmuje swój wariant powrotni, my przecieramy znane kąty…

20131124_110501

20131124_110503

20131124_110505

Finał, czyli tradycyjne rozciąganie, które ja tym razem…”przegaduję” 😉 …

20131124_111125

20131124_111134

20131124_111202

Przepiękne słońce, które okrasiło dzisiejsze zajęcia, jakby nie chciało nas wypuścić, rozgonić do domów…Wszędobylska szarość ostatnich dni sprawiła, że mam głód światła i ciepła…Nie chcę się też rozstawać z przyjaciółmi – słońce ogrzewa ciało, a ich uśmiech – duszę 🙂 ….Dobrze tu jak nigdy…..

Niestety nasza Magdusia 🙂 musi wracać – jako że przybiegła tu z domu, a jeszcze przed sobą kawałek „rusałkowania” plus półtora kilometra asfaltu…Żegnamy się ze smutkiem…Zostajemy we dwóch – ja i Maciek. Mój zegarek już wcześniej przekazał mi miłą wiadomość, że dziś wybiegałem z dziewczynami i grupą 13km – to wystarczy, nie chce mi się gnać więcej. mam za to ochotę na nietypowe „cool-down”…Jest okazja do obgadania kilku tematów z Pędziwiatrem, związanych ze zmianą szyldu naszej grupy, fanpage’a i sprawami administracyjnymi, robimy więc sobie po prostu sympatyczny spacer po treningowej pętli 😀 . Co ciekawe, z chwilą zakończenia zajęć i pożegnania z Magdą słońce również uznało, że swoją pracę wykonało – teraz się zachmurzyło, zrobiło chłodniej i poszarzało… (symbolika? 😀 )..Motywuje nas to do powrotu.

A zatem – do zobaczenia, Rusałko, na wieczornym bieganiu w czwartek 😀 .

Garmin zapisał…

Wrażenia…

Takie dni, jak dzisiejszy, uwielbiam. Nie dość, że zacząłem go od przemiłego towarzystwa naszych uśmiechniętych i pełnych energii pań, to jeszcze pogoda napisała najlepszy z możliwych scenariuszy 😀 – zupełnie, jakbyśmy złożyli zamówienie na określoną w minutach ilość promieni słonecznych i błękitu nieba 🙂 . To było po prostu niesamowite!!

Nieuchronnego to nie zatrzyma. Idzie zima. Straszą nią zewsząd. Najbliższe noce mają przynieść przymrozki a temperatura z trudem dźwigać się będzie ponad 5stp. Najgorsza jednak jest zapowiedź śniegu…O ile w bieganiu biały puch jest dodatkową krajobrazową atrakcją, o tyle w dojazdach i codziennym funkcjonowaniu z autem w tle jest to raczej przeciętny powód do entuzjazmu…Cóż, nie unikniemy tego…Trzeba to po prostu przetrwać…A „po godzinach” razem przebiegać… 😉

Wciąż analizuję swoje samopoczucie i zastanawiam się nad sensem udziału w najbliższym biegu z cyklu Grand Prix Poznania nad „naszym” jeziorem. „5ka” to sprinterski dystans, mocny wysiłek w strefie beztlenowej, jeśli chce się poprawiać życiówkę. Moje ślimacze osiągnięcia mają tą zaletę, że nie trudno celować w lepszy wynik 😀 😀 ….ale mimo to ostatnia przeciętna dyspozycja po bardzo spokojnym bieganiu naszymi ścieżkami raczej optymizmu w serce nie wlewa.

O ile „łowcą rekordów” nie jestem i perspektywa spotkania z przyjaciółmi oraz drożdżówki na mecie mogą być wystarczającą motywacją do uczestnictwa :D, o tyle już ogólna ocena formy po – jakby nie było – regularnym bieganiu przez długi czas jest cokolwiek mało budująca, zastanawiająca i nieco demobilizująca do rywalizacji w zawodach…

Do środy mam czas, by przemyśleć to i zgłosić akces…Zobaczymy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *