Niedziela 27.10.2013r.

 

Na zielono…

Przyzwyczaiłem się do tego koloru. Choć oficjalnie zBiegiemNatury nie jest już organizatorem naszych niedzielnych spotkań, zieleń, która spina nierozłącznie akcję z naturą – areną zmagań biegów Grand Prix – podoba mi się…Dziś ubieram koszulkę właśnie w tym kolorze 🙂 . Nie na znak więzi z akcją, ale z pobudek estetycznych. Poza tym wokół trwa festiwal barw, warto się wkomponować 🙂

Jestem umówiony z Agą na godzinę przed zajęciami, czyli o 9tej. Problem w tym, że w nocy zmieniamy czas na zimowy i zachodzę w głowę, czy można polegać na mojej komórce, czy się samoistnie zaktualizuje. Niby powinna, ale wątpliwości pozostają. Cóż – ryzyk, fizyk…Kładę się dość późno z nadzieją, że ta dodatkowa godzina się „dopisze” do snu….I tak się dzieje 😀 .

Przed ósmą „nowego” czasu telefon radośnie przerywa spanie…Niedziela…Wszyscy wokół, w sąsiednich domach, w całej dzielnicy, a nawet mieście, jeśli nie muszą wstawać, jeszcze się wylegują w pościeli, a ja parzę już kawę i szykuję skromną „przegryzkę”…Po 9tej gotów jestem ruszać. Zabieram co prawdą ze sobą nową kurtkę, ale strój dziś wybitnie…letni 😀 😀 .

Aga podjeżdża przed stadion dokładnie tuż po tym, gdy ja gaszę swoje auto 🙂 . Witamy się z uśmiechem i wielce nie zwlekając, startujemy…Od początku jest wesoło – jak to zwykle u boku Agnieszki 😀 … Sporo rozmawiamy o jej przyszłotygodniowym wyjeździe na koniec świata – zapowiada się pasjonująco, ale nam będzie smutno bez niej…Tempo jest adekwatne do rozmowy, nie za szybkie, gdyż chcę się porządnie rozgrzać truchtem Biegniemy szlakiem znanym doskonale z zajęć. Obiegamy Rusałkę na spokojnie właściwie nie wiadomo kiedy – to jest magia biegania w świetnym towarzystwie, czas i dystans gdzieś znikają, stają się niezauważalne, mało istotne 😉 …Przy mostku zjawiamy się sporo przed 10tą…Mamy czas by podejść do auta i wrócić. Gdy wracamy czeka już i rozgrzewa się Paweł 🙂 . Miło go widzieć, wraca do biegania po przerwie i ostatnimi czasy zaczął zaglądać do nas 🙂 . Po chwili zjawia się  kolejny kolega oraz Marek-Bliźniak z Justyną 🙂 , która obiecywała wpaść jak tylko ułoży się z remontowymi obowiązkami i słowa dotrzymała….Stawkę zamyka tradycyjnie Kuzyn, który przybiega z malutkim poślizgiem…Wesoła ekipa gotowa jest do zajęć…

20131027_100338

Wraz z Kuzynem, w naszych „zieleniach” prezentujemy się niczym kadra trenerska 😉 …

20131027_100455

Plan na dziś zakładał, że pobiegniemy sobie tym razem w stronę Strzeszynka, zamiast okrążać jezioro. Warunek był taki, że wszyscy uczestnicy będą na to przygotowani, jeśli zjawi się ktoś zaczynający przygodę z bieganiem, wówczas zrealizujemy tradycyjny program. Dziś jest z nami Justyna, więc wracamy do tego, co zwykle, tyle, że trochę urozmaicimy trasę. Początek jej prowadzę identycznie do mojego wczorajszego solowego truchtania – wzdłuż torów, obok szkoły, do asfaltu przed parkingiem. Dalej trasą w las, która na wprost prowadzi do obwodnicy. Prowadzimy zwartą gromadką, Marek z Justyną spokojnie biegną za nami. W lesie odbijamy w lewo, by zbiec skrótem do styku ścieżek na skraju jeziora. Oglądam się za siebie, ale nie widzę sympatycznej pary za nami – zatrzymujemy się na chwilę, jednak ich wciąż nie ma. Decydujemy, że grupa biegnie dalej, w stronę łączki, a ja się cofnę. Odnajduję znajomych niedaleko zakrętu – Justyna źle się poczuła, dlatego zrobili małą pauzę. Upewniam się, że wszystko w porządku i wracam na ścieżkę w stronę jeziora…Gdy osiągam krzyżówkę, zastanawiam się, czy obiegać „cypel”, czy biec na wprost?…. Dedukuję jednak, że wszyscy chcieli, z racji niewielkiego kilometrażu biec na prawo, więc i ja to robię. Z dużą dozą niepewności jednak, czy teraz wszyscy nie stoją i nie czekają na mnie na łączce, staram się ten odcinek pokonać szybciej. Z ulgą wracam nad Rusałkę i kieruję się na miejsce zbiórki – no tak, wszyscy czekają…Na szczęście nie pomyliłem się – oni również obiegali wspomniany fragment i dopiero tu dotarli. Możemy zaczynać nasze tradycyjne ćwiczenia. Prowadzimy je dość żwawo. Ponieważ trawa dziś mokra, postanawiamy rozciągać się dziś na koniec, czyli przy mostku. Po zrealizowaniu wszystkiego, co nam wspólnie przychopdziło do głowy, ruszamy w jego stronę nieśpiesznie, tak, by jeszcze pogadać w ruchu. Na samej końcówce Agnieszka wyraźnie przyspiesza, ale ja jej nie gonię. Czas na gimnastykę…

20131027_111858

20131027_111907

Jeszcze chwila rozmowy i pomału się żegnamy. Szkoda się rozstawać, zwłaszcza z Agą, dla której to ostatni bieg przed trzytygodniowym wyjazdem zagranicznym – będzie brakowało nam jej entuzjazmu i energii…Na koniec wymieniam jeszcze kilka zdań z Markiem i Justyną, a potem zostaję sam….Niby idealny moment, by dołożyć jeszcze kilka kilometrów, tyle, że….jakoś tym razem nie pałam chęcią samotnie przedzierać się przez okolicę…Mam za sobą sumarycznie ponad „dychę”, a zaprzyjaźniony ból czai się cały czas, postanawiam zrobić sobie dziś odpust – nic na siłę, w końcu trening odmierzam nie dystansem, a frajdą, jaka płynie z ruchu 😀 . Ponadto pogoda zdaje się mnie sama przeganiać – właśnie się mocno rozpadało…Cóż, czas zatem do auta i do domu…..

W strugach deszczu…

20131027_120119

Garmin dziś znów miał czkawkę….bo ponownie zapomniałem go wystartować….

…w dodatku jest też kłopot z serwisem i nie mam dostępu do danych… 🙁

Wrażenia…

Niedziela relaksu. Najpierw sam na sam z Agą, co zawsze jest czystą przyjemnością, potem spotkanie z przyjaciółmi i wspólny ruch. W przyszłym tygodniu weekend Wszystkich Świętych, zabraknie mnie, bo wyjeżdżam na Pomorze, na groby bliskich. Z tej też przyczyny opuszczę również w sobotę pierwszy w nowym cyklu, 5-kilometrowy bieg Grand Prix wokół Rusałki…Dziś starałem się nacieszyć widokami, bo już teraz żal mi, że za tydzień będę biegał daleko stąd, samotnie……

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *