Sobota 15.06.2013r.

Szalona BBL-owa „osiemsetka” i solowe bieganie pod górkę…

Pierwszy letni (pogodowo) weekend trzeba zacząć mocnym akcentem. Jadę na BBL. Jakkolwiek fajne są te zajęcia, to niestety zawsze determinują u mnie bieganie w sobotę w ogóle, a zwłaszcza jego miejsce. Nie mam zapału, by po nich wskakiwać w auto i transferować się w inny rejon (choć pomysł nie raz był), przecierać nowe szlaki, najczęściej też dołącza do mnie ktoś z BBLowiczów, a ja lubię biegowe towarzystwo, więc zostaję…I w taki oto sposób nieuchronnie trafiam na znajome i nieco już opatrzone ścieżki wokół Rusałki….

7:50. Bolesny dźwięk. W sobotę o tej porze nazwałbym go bezlitosnym. Budzik….Dobrze, tradycyjne 10 minut do poduchy…Znów ten dźwięk. Brutalne „Wake up!” do cholery.. 😉 . Siadam na łóżku…Wczoraj padłem jak mucha dość wcześnie, ale nie ma to wpływu na mój stan…”Co ja Ci zrobiłem, że mnie szarpiesz nawet w weekend o poranku??” – myślę, patrząc na komórkę….Kawa, bułka z czymś tam…Automatyzm…Muszę kontrolować czas, bo 9:00, pora wyjazdu zbliża się nieubłaganie…Dziś test na 800 metrów – perspektywa jakoś mnie specjalnie nie rajcuje, dwa kółka na maxa w tempie podobnym do tego z 1000 metrów, który mnie zmęczył tak niedawno…Mam nawet myśl, by sobie odpuścić…Po dziewiątej jestem w aucie.

Zawsze, gdy jadę biegać, siedzę już w samochodzie i naciskam gaz, czuję delikatną adrenalinę – ogarnia mnie przyjemne podniecenie i radość z tego, że za chwilę będę biegał, ćwiczył, będę w ruchu, który lubię 😀 . Ciekawe, że wszystkie drobne dolegliwości, zmęczenie, jakie mi ostatnio coraz wyraźniej sygnalizuje ciało, nie ma dla mnie znaczenia – gdy już pędzę na zajęcia, czuję się świetnie 🙂 . Ogromne znaczenie ma też perspektywa spotkania z ludźmi, bycia w grupie – to bardzo mobilizuje…

Minąłem właśnie rondo Jeziorańskiego… Już wcześniej irytowała mnie ilość aut na trasie, no ale to w końcu pierwszy słoneczny i spokojny weekend, sporo ludzi ucieka z miasta. Teraz nagle ruch spowolnił. Na światłach przed Bukowską nie wystarczają już dwie zmiany na przejechanie krzyżówki…Patrzę w przód – korek…”Co do diabła się tam dzieje??” CB nie daje odpowiedzi, a czas biegnie nieubłaganie. Błyskawiczna decyzja zanim zielony lewoskręt znika, wskakuję na lewy pas i w ostatniej chwili uciekam w stronę Ławicy, zaraz potem w prawo równoległą do wcześniejszego kierunku….W głowie świta: na Botaniczną. Nie parkowałem tam nigdy, ale to własnie tamtędy w dzieciństwie docierałem nad ostatnio popularne jezioro. Parkuję tuż po 9:30, w oddali widać wiadukt kolejowy pod tą samą linią, którą w środy nieco dalej przekraczamy górą 😉 …

20130615_093322

Plecak na barki i w drogę – muszę dobiec jakieś 800 metrów na stadion…Gazuuuuu!…Nie chodzi o test, pewnie w nim nie pobiegnę, ale o sam fakt bycia po czasie….Wpadam na tartan i mijam całą grupę, która właśnie idzie w odwrotnym kierunku…”Dawaj, Paweł, dawaj! Biegniemy na osiemset” – dopingują 🙂 … Rzucam : „Pokibicuję Wam” 🙂 . „Dawaj, dawaj, biegniesz!” – mobilizuje Yacool, dziś on prowadzi zajęcia, bo Aga jest na znajomym mi obozie w Chycinie ze studentami. Dopadam ławeczki, odpinam zatrzaski, zostawiam plecak i natychmiast biegnę do reszty, która już po instrukcjach, stoi na linii gotowa na sygnał. Ustawiam się, patrzę w przód i START!…Szaleństwo, zupełnie nieprzygotowany, zdecydowany, że się nie ścigam, a teraz – ustawiony na samych tyłach, ale po wewnętrznej – ruszam…..

img_3823

(foto by Marakuja – bieganie.pl)

Nie napinam się jak czołówka 🙂 , która mało tartanu nie zerwała 😉 , biegnę zostawiając za sobą na razie jedynie Anię 🙂 …Na łuku przebiegam obok jednego z kolegów i witam się spokojnie – lajcik 🙂 , chcę utrzymać zwykłe tempo treningowe i poczekać do drugiego kółka, wtedy zobaczyć, jak się czuję i ewentualnie zdecydować, co dalej…Przede mną dzielnie walczy Dorota, z którą biegam razem w niedzielę..Jestem w tyłach ale nie przejmuję się tym nadto. Słońce już trochę grzeje i nie ułatwia biegu…Na łuku po 500 metrach zerkam na przeciwległą stronę stadionu – „fajterzy” są pół stadionu przede mną :)..”Dobrze, że to nie półtora tysiąca 😉 , bo dubel mógłby mnie podłamać, a teraz mnie już nie dogonią” – pomyślałem z uśmiechem na ustach. Przede mną prosta…Nie zaglądam na zegarek, odpaliłem go na starcie, spojrzę po biegu. tuż przed łukiem Yacool podpuszcza, by pójść na całość 🙂 . Czuję się dobrze, ale jeszcze całe drugie kółko, na kręcenie tempa za wcześnie…Na przeciwnej prostej ogarniam spokojnie sytuację: Dorota  wciąż przede mną, podobnie starszy ode mnie facet…Trzymam tempo do kolejnego łuku, widząc, jak skraca się mój dystans do osób przede mną – oznacza to, że zwalniają…Dorotę mijam na łuku…”Brak mi sił”, mówi..radzę jej, by nie przyspieszała, ale dociągnęła tym tempem do końca….Ostatnia prosta….Starszy ode mnie facet jest przede mną…Chyba obejrzał się i kontrolnie zmierzył dzielący nas dystans…Myślę sobie: „Mam sporo sił na finisz..może pociągnę?..Idealny moment, czujność konkurencji uśpiona..” Przyspieszam mocno..Szybko dochodzę starszego kolegę, ten wydaje się mocno zaskoczony i za późno reaguje…Mijam go i jeszcze przyspieszam, starając się biec ładnie technicznie – w końcu większość uczestników czeka na linii mety jak komitet powitalny 😀 …Yacool dopinguje….Meta! :)…Przybijam piątkę z „rywalem”, szczerze śmiejąc się z tej ostatniej setki 🙂 …Tak na poważnie – miałem jednak spore zapasy, wynik mógł być lepszy, a tak do akt dopisane zostaje 3:27 na 800 metrów. Dopingujemy Ani, która zamyka stawkę, ale ostatnia nie będzie, bo jedna z uczestniczek zrezygnowała po połowie dystansu….

Już na spokojnie zbieramy się w pobliżu ławeczek…Jacek spisuje wyniki, a ćwiczenia aplikuje Agata..

20130615_094934

20130615_094944

20130615_094949

20130615_094954

Potem na stanowisko dowodzenia wraca Yacool…

20130615_095655

i wędrujemy na trawę…

20130615_101953

gdzie przychodzi czas na „core stability”…

20130615_101955

i ćwiczenia rozciągająco – rozluźniające..

20130615_102505

20130615_102514

Po zajęciach stoimy jeszcze i rozmawiamy w wąskim gronie…Dziś bracia uciekają szybko do domu, ale z propozycją potruchtania wychodzi Szymon – dziś drugi w wyścigu na 800 metrów 🙂 . Oczywiście w tempie relaksacyjnym, bo w konfrontacji z jego szczupłą sylwetką i zapewne tempem wybiegania z „4ką” z przodu nie miałbym szans…

Szymon to sympatyczny chłopak, który całkiem niedawno wyemigrował do Poznania z…mojego ulubionego Olsztyna 😀 . Prowadzę go trasą przy torach, „Piotrowymi” zagajnikami na kółko poza obwodnicą…Rozmawiamy o moich ulubionych kątach w mieście „wzgórz i jezior”, jakim nazywam stolicę Warmii. Okrążamy znaną z wcześniejszych wybiegań dużą łąkę, która dziś zaskakuje chabrowym kolorem….

20130615_111959

Umówiliśmy się, że wspólnie „pociągniemy” pod podbieg nad Rusałkę, gdzie planuję trochę się wypocić ;), a Szymon potruchta dalej 🙂 . Tak robimy. Z łąki zbiegamy na trakt ze Strzeszynka, potem przecinamy obwodnicę i docieramy do kamiennego mostku przy rozejściu dróg małego i dużego kółka wokół jeziora…Mając przed sobą podbieg…

20130615_114508

odpoczywamy chwilę na murku, potem żegnamy się a ja przystępuję do ćwiczeń…Mam przed sobą kilkadziesiąt metrów najpierw łagodnie wznoszącego się terenu, potem trochę  mocniej…Biegaliśmy tu z Piotrem, teraz chcę sam się pomęczyć…Zdejmuję plecak i chowam kilka metrów wgłąb krzaków, za drzewem….Ruszam pierwszy raz – spokojnie, potem coraz szybciej, biodra do przodu, kolana wyżej…Wracam marszem… Powtórka…Potem kolejny raz, ale wracam już w truchcie, bo z góry łatwiej tak…Tętno na szczycie podbiegu sięga 165 uderzeń, na dole rozpoczynam każdą serię mając na zegarku 125 bpm, bo wtedy wiem, że replay będzie z podobną jakością….Robię pięć podbiegów, ale nie czuję obciążenia, więc powtarzam kolejne razy aż do dziesięciu. Ten ostatni już z plecakiem. Mała pauza na szczucie ale uspokojenia oddechu i czeka mnie jeszcze ok. 2 km do mostku….Południowy brzeg w kilku miejscach jest odsłonięty, słońce daje tam popalić….Mimo to w trakcie ostatniego kilometra postanawiam przyspieszać..stopniowo coraz bardziej…robi się takie delikatnie BNP, które kończę przy mostku….STOP…Starczy…na dziś 😀 …Rozciągam się, a potem tradycyjnie siadam na mostku i się wyciszam…Wokół ruch narasta – pogoda ściąga nad Rusałkę i miłośników kąpieli, i rowerzystów, i biegaczy, i kijkarzy, i spacerowiczów…Wszystkie aktywności są reprezentowane…Obok mnie rozgrzewają się smukli sprinterzy i sprinterki – młodzież startująca w zawodach, które rozpoczynały się na stadionie tuż po naszym BBLu….Miło popatrzeć na ich zaangażowanie, nikt ich nie pogania, a oni sumiennie ćwiczą…Jak się okazuje jednak nie wszyscy nastolatkowie są przykuci do iPadów i laptopów i nie wszyscy katują gry sieciowe… 😉 😉 ….Czas się zbierać, bo przecie po krótkiej wizycie w domu będę tu wracał na pierwsze zBNowe ognisko 😉 , które już za kilka godzin…

Podsumujmy…

Trasa – po BBLu: obszerniejsze kółko wokół jeziora z pętelką za obwodnicą i podbiegami…

Wrażenia…

O dzisiejszej „osiemsetce” mogę powiedzieć, że była biegiem w biegu 🙂 . To wyglądało, jak w jakiejś komedii – facet pędzi autem, potem zarzuca tobołek, biegnie, wpada na stadion, zrzuca w biegu plecak, staje na linii i startuje…Jeszcze brakowało, bym to wygrał 😀 … No ale to było już poza zasięgiem, bo różnica między mną a długonogimi dwudzietolatkami, którzy wygrali rywalizację jest nawet większa od tej, jaka dzieli świat „białego” biegania i afrykańskiej elity….Z testu najbardziej utkwi mi rzecz jasna finisz, bo sił zachowałem tyle, że mogłem sobie pozwoli na małe fajerwerki 😉 😉 ….I jeszcze coś, co odkryłem w analizie po zawodach – podczas pierwszego kółka moje tętno rosło i ustabilizowało się ~160bpm, na drugim okrążeniu…spadało (!). Ciekawe…

Drugim i najważniejszym elementem dnia były podbiegi, czyli to, co postaram się teraz częściej wplatać. Znów potwierdziło się, że jeśli tylko chwilę odsapnę, „ułożę oddech”, mogę wykonywać powtórzenia z podobną jakością, a wysiłek nie kumuluje się znacząco. To też dowodzi rezerw, jakie mam i moim zdaniem również tego, że kluczowym hamulcem w rozwijaniu wydolności i szybkości w biegu ciągłym jest moja masa – tu, na podbiegu, przy krótkich interwałach, nie czuję zmęczenia, jedynie przyspieszony oddech i wyższe tętno, ale fizycznie pozostaję świeży….Ba, biega mi się znakomicie 🙂 …

W drodze pod wiadukt łapię w kadr alejkę – chyba tylko w maju i czerwcu zieleń wokół potrafi być tak żywa i soczysta….

20130615_124922

Komplet zdjęć – w Galerii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *