Mój debiut…Moje Termopile…
Trzeba to jasno powiedzieć: gdyby ktoś rok, czy nawet pół roku temu powiedział, że stanę na starcie półmaratonu, powiedziałbym, że dopisuje mu poczucie humoru. Owszem, chciałem zaliczyć „dychę”, nawet pomyślałem konkretnie o Maniackiej, bo niemal od początku namawiał mnie do udziału w niej mój kolega-pilot, Marek…Wyżej nie mierzyłem. Dlaczego?? Ano dlatego, że moja masa jest skuteczną zaporą, by wywołać we mnie głód rywalizacji na dłuższym dystansie, realnie otworzyć bramę do przyzwoitych rezultatów, które nawiązywałyby do wyników moich najbliższych przyjaciół. Mój organizm ma niezwykłą „rezystancję” 😀 – mimo regularności w ruchu od ponad dwóch lat, 140-160km miesięcznie, spalony tłuszcz zastępuje cięższą tkanką mięśniową, co w efekcie daje niemal zerowy spadek wagi…Jego opór przed dwucyfrowym wynikiem jest dla mnie największą zagadką i czynnikiem lekko deprymującym. No bo co można pomyśleć sobie, gdy trzeba kupować nowe, mniej obszerne ciuchy, a łazienkowa waga ma wciąż niemal constans na wyświetlaczu??..A bez wyraźnej tendencji w dół mogę zapomnieć o szybszym bieganiu i lepszej wydolności, która właśnie niezbędna jest do dłuższych przebiegów… Czytaj dalej →