Sobota 26.04.2014r.

Obijam się…

Nastrój w naszym Team’owym bieganiu faluje jak ocean…Dopiero co cieszyliśmy się cudownym czwartkowym wieczorem, by dziś cała energia i radość uszła gdzieś bokiem… Kontuzje. Nie ma większej zmory dla sportowca – amatora i zawodowcy. Szczęśliwie Ci pierwsi nie komplikują sobie jednocześnie pracy, choć nie zawsze…Czasem bowiem, gdy ciało dozna uszczerbku, który uniemożliwia sprawne poruszanie, może być to kłopotliwe dla codziennego życia… Czytaj dalej

Czwartek 24.04.2014r.

W emocjach …

Ojj, ten tydzień jest szczególny. I nie dlatego, że Święta podarowały jeden dzień roboczy wolny…Począwszy od mojego wyjazdu do powrotu zaliczyłem dwie udane biegowe „dyszki”, do tego niemal cały czas – choć internet i zasięg GSM w miejscu, gdzie byłem, woła o pomstę do nieba – mój telefon z fejsową aplikacją „plumkał” bardzo radośnie, a gdy zjawiłem się z powrotem czekał mnie magiczny wtorkowy wieczór, który tchnął we mnie ogrom pozytywnej energii 🙂 …Na jej fali wczoraj zaliczyłem powrót po wielu, wielu latach na tenisowy kort 🙂 . Życie przynosi niespodzianki, na tym polega jego piekno – dostrzec je mozna jednak tylko wtedy, gdy człowiek wzniesie się ponad przyziemności, kłopoty codzienności, a nastepnie otworzy serce i duszę na piekno chwili i tych, którzy je malują…Dziś tylko jedno mnie wypełniało i dodawało sił – czekanie na wieczór… 🙂 Czytaj dalej

Niedziela 20.04.2014r.

Pod górkę…

Tym razem już nie ekspentuję – w południe korzystam ze słońca, a nie robię sobie z niego wroga 😉 . Około 15tej z południowego-zachodu napływają półprzezroczyste stratusy, dając wytchnienie – dla mnie jest to sygnał, że czas zakładać buty…Plan tworzy się na bieżąco. Czuje się świetnie, więc decyduję się na trening siły biegowej. Mam zbadane za ostatnią wizytą bardzo sympatyczne wzniesienie, moją prywatną Górę Łez ;), około 3ech kilometrów stąd, pośrodku lasu. Idealnie wkomponowana w otoczenie, a w dodatku reką leśników oczyszczona w wiekszości z zieleni, co umożliwia wygodne, choć strome, dotarcie na szczyt i powrót dookoła bez zbędnych komplikacji..Dziś staje się celem numer 1. Czytaj dalej

Sobota 19.04.2014r.

Przedświątecznie – samotnie przed siebie…

Dwie pary butów, w teren i na asfalt, dwa komplety ciuchów, Garmin z opaską, mp3-ka…i inne duperelki – wszystko trafiało wczoraj do plecaka, a ten do bagażnika. Kilka razy, nim ruszyłem na Święta w Zachodniopomorskie, sprawdzałem, czy biegowo jestem przygotowany 🙂 . Trasa dojazdowa, pokonywana od lat, jest wyzwaniem dla mojej psychiki. Na szczęście wczorajszy nikły ruch na drodze, jakby nie świateczny, pozwolił spokojnie dotrzeć na miejsce. Miałem też miłe wsparcie na fejsie, z którego wiadomości docierały wprost przed oczy na wyświetlacz telefonu z uruchomionym i czuwającym nad jazdą, Yanosikiem 😉 🙂 . Dzięki nim, z jednej strony kontrolowałem drogę, a z drugiej moje mysli były daleko… Czytaj dalej

Czwartek 17.04.2014r.

Bez paliwa…

Po poniedziałkowym koszu i wtorkowej siłowni mam głód ruchu…Przez chwilę zastanawiałem się nad aktywnością wczoraj, bo niespodziewanie zrobiło mi się „okienko” w tygodniu przedświątecznym… Podbieg przyciągał, ale odpuściłem…Chciałem zachować siły na dziś, na spotkanie i wspólne truchtanie do Strzeszynka. Pomyślicie – co może być tak atrakcyjnego w ciągłym pokonywaniu tego samego szlaku, w rytuale: bieg – pauza na herbatę – bieg…Te nasze czwartki są najlepszą ilustracją tezy, że..bieganie to nie wszystko 😀 . Od zawsze ludzie umawiają się na kawę, spacer, by z sobą pogadać, gdy przebywanie razem sprawia im frajdę. My biegamy. Robimy to, co oni, ale w ruchu 🙂 . Łączymy idealnie (bardzo) przyjemne z pożytecznym 🙂 . Niektórzy nasi znajomi ironizują, że to profanacja biegania, że nie ma to wartości treningowej, że to takie…”pitu-pitu” itd. Może, ale cały urok życia, w tym także biegania, na tym polega, by czerpać maksimum radości z tego, co się robi. Jest czas poniewierania – jest też czas spokojnego człapania 🙂 . Akcent rozkłada się różnie, ja na wieczory takie, jak dzisiejszy, czekam 😉 … Czytaj dalej

Niedziela 13.04.2014r.

 

Bieganie nie zawsze tylko bieganiem jest 🙂

Zadziwiające – większość ludzi błogosławi niedzielę, drugi dzień, gdy mogą pospać dłużej…Tymczasem ja jestem na nogach…jak każdego poranka, gdy idę do pracy, w dodatku w wybornym nastroju. Nie dokucza mi brak snu, chyba tak „ustawiłem” organizm, że 6 godzin mu wystarcza. Albo musi 🙂 . Po prostu – szurnięty 🙂 . Coś w tym jest, bo ja żyję początkiem dnia, tą chwilą, gdy w ciuchach biegowych odpalam auto i jadę pustymi ulicami…Egzystuję z permanentnym dreszczem na skórze 😀 . Podoba mi się to strasznie. Czytaj dalej

Sobota 12.04.2014r.

 

Słoneczne BBLowanie…

Rześkie powietrze, delikatny zapach wiosny i ciepło na policzku… – są jak magnes…wyciągają z łóżka… 😀 . Poranek stawia na nogi…Kawa, lekkie śniadanie i gdy wszyscy wokół śpią, ja już kręcę kierownicą w stronę Golęcina 😀 . Nie odezwał się Maciek, więc przypuszczam, że go nie będzie…Magda jest poza Poznaniem, też mi dziś nie potowarzyszy 🙁 …Magda B. wybiera się z „wyjadaczami” na wybieganie >20km….W drodze zastanawiam się już, co będę robił po zajęciach – na wszelki wypadek mam ze sobą muzykę… 😉 Czytaj dalej

Czwartek 10.04.2014r.

 

Spóźniona dekoracja i wspomnienia „połówki”…

czyli czwartkowa magia biegania…

19:57. Żarnowiecka. Rogatka kolejowa. Piękny bezchmurny wieczór! Boże, jak długo czekałem na chwilę, gdy tu się zjawimy i nie będziemy musieli od razu zapalać czołówek!! 😀 …Co prawda tarcza słońca jest już w drodze na drugą półkulę, ale jego blask cały czas zółtawo-pomarańczową łuną rozświetla niebo nad lasem 🙂 . Ciepło, wokół słychać śpiew ptaków i czuć nieśmiałe wiosenne zapachy…O takiej porze człowiek się zakochuje 😉 , takie chwile mają w sobie niemal namacalną magię…Nie zrobiłem nawet kroku, a od endorfin aż kręci się w głowie 😀 . Wyjątkowe uczucie… Czytaj dalej

Niedziela 06.04.2014r.

 

Mój debiut…Moje Termopile…

Trzeba to jasno powiedzieć: gdyby ktoś rok, czy nawet pół roku temu powiedział, że stanę na starcie półmaratonu, powiedziałbym, że dopisuje mu poczucie humoru. Owszem, chciałem zaliczyć „dychę”, nawet pomyślałem konkretnie o Maniackiej, bo niemal od początku namawiał mnie do udziału w niej mój kolega-pilot, Marek…Wyżej nie mierzyłem. Dlaczego?? Ano dlatego, że moja masa jest skuteczną zaporą, by wywołać we mnie głód rywalizacji na dłuższym dystansie, realnie otworzyć bramę do przyzwoitych rezultatów, które nawiązywałyby do wyników moich najbliższych przyjaciół. Mój organizm ma niezwykłą „rezystancję” 😀 – mimo regularności w ruchu od ponad dwóch lat, 140-160km miesięcznie, spalony tłuszcz zastępuje cięższą tkanką mięśniową, co w efekcie daje niemal zerowy spadek wagi…Jego opór przed dwucyfrowym wynikiem jest dla mnie największą zagadką i czynnikiem lekko deprymującym. No bo co można pomyśleć sobie, gdy trzeba kupować nowe, mniej obszerne ciuchy, a łazienkowa waga ma wciąż niemal constans na wyświetlaczu??..A bez wyraźnej tendencji w dół mogę zapomnieć o szybszym bieganiu i lepszej wydolności, która właśnie niezbędna jest do dłuższych przebiegów… Czytaj dalej

Czwartek 03.04.2014r.

 

Letnim wieczorem..w kwietniu 🙂

Postanowienia na ten tydzień nie złamałem. Miło być regeneracyjnie i od poniedziałku tak było. Ze smutkiem odpuściłem kosza, a we wtorek pomogło mi odczulanie, które koliduje z siłownią. Wczoraj z bólem patrzyłem w stronę Cytadeli i podbiegu, na którym miałem zgubić trochę potu przed półmaratonem – cóż, polubimy się później 😀 . Dzisiejsze bieganie też we wstępnych założeniach miało być odpuszczone, no ale…czegóż nie robi urok moich dwóch biegowych Aniołów – Magdy i Agi 😀 . Umówiliśmy się na wieczór, ale tym razem nie na 2×5.4km do Strzeszynka, ale na luźny truchcik wokół Rusałki – by całkiem nie zardzewieć przed niedzielnym, wielkim biegowym świętem 😀 . Czytaj dalej