…Muszę przeprosić…tak „od drzwi”, w pierwszych słowach…Jeśli bowiem ktoś tu czasem zerka, a liczę, że jeszcze czasem ktoś tu zabłądzi, to dostrzeże, że ostatnio panuje tu cisza…A tyle się przecież dzieje…Od lutowego biegu minęły ponad dwa miesiące, sezon zawodów się zaczął, ba! – nadeszła uwielbiana przeze mnie pora roku, wiosna, wszystko zawsze we mnie kwitło i pachniało jak bez, biegowe opisy też, tymczasem….na blogu odpowiada jedynie echo….. Czytaj dalej
Archiwa autora: P@weł
Tropem Wilczym…28.02.2016r.
…Chwilami czuję się jak pustelnik, który w swojej małej górskiej samotni siada do laptopa i wystukuje w klawiaturę słowo za słowem, przelewając stan ducha, we władaniu którego jest…Potem klika „Opublikuj”…i coś bardzo, bardzo osobistego znika w przestworzach sieci…A ja pozostaję z myślą, że ktoś, gdzieś tam, otwiera laptopa, bierze łyk ciepłej kawy i czyta….W samej głębi serca jest nadzieja, wsparta wspomnieniem…Ktoś kiedyś właśnie tak zaczynał dzień pracy, porzucając na chwilę obowiązki, by zatopić się w emocjach…raz jeszcze przebiec razem leśny dukt, wspiąć się podbiegiem, łapać oddech na pomoście, czy popędzić w przebieżce ścieżką…nim osiądzie na niej, wzniecony przez nas, kurz….
Piątek 12.02.2016r.
Moje sercem bieganie…
…Czas…Tik-tak…Sekunda po sekundzie, jak ziarna piasku w klepsydrze, umyka…Zawsze jest najlepszy czas, by spełniać marzenia..by robić coś nieszablonowego, zrywać ze schematami…Lepszego momentu, niż ten teraz właśnie…może nie być…:) . Nie czekajcie, róbcie to…Jedźcie tam, dokąd śniliście jechać, skaczcie ze spadochronem, polećcie na paralotni, nurkujcie, wspinajcie się, albo wędrujcie górskim szlakiem, chłonąc widoki…Działajcie…Wróćcie do pragnień, marzeń, które być może pokrył kurz….Ale…przede wszystkim…otwórzcie się na innych, na tych których lubicie, kochacie…powiedzcie tym, którzy są dla Was ważni, jak ważni są…jak Wam na nich zależy…Nie czujcie się skrępowani treścią, ani formą…Mówcie…niezależnie od sytuacji, kontekstu, barier, które są tylko w głowie…Zróbcie coś dla nich…Cokolwiek…Nie dla „dziękuję”, ale dla samej radości robienia czegoś z myślą o drugiej osobie :)….To daje szczęście…mówię Wam :)…. Czytaj dalej
Czwartek 04.02.2016r.
…Z największym trudem….
Chwila. Ulotna. Niepowtarzalna. Cała sztuka życia, to zrozumieć, że nie wróci. I uszanować ją. Chwytam chwile. Od tak dawna…Mam poczucie upływu czasu, który wprost przecieka przez palce, nawet, gdy się go wyciska jak gąbkę. Chwile bywają cudowne, niezapomniane…Po nich często występuje żal do losu, że odchodzą, ale też radość, że były dane i że się je pięknie przeżyło…Chwile też bywają trudne, a nawet bardzo…Też odchodzą w pamięć, ale rezydują tam niechciane. I przynoszą ból i gorycz… Czytaj dalej
Wtorek 19.01.2016r.
…Chronologicznie, to powinno być o niedzielnym crossie w Daszewicach, ale…dużo by pisać 🙂 :P….
Icerunning….
„Nie…Nie i koniec. Nie wyłażę na ten ziąb!”…W głowie protest. Ciało chłonie resztki ciepła, uzbieranego na trasie do Strzeszynka, a w głowie mętlik…Wokół ciemna i obca pustka, w kabinie przytulne światełko, na zewnątrz mróz, tu, w „blaszanej puszce” wciąż tak przyjemnie….Ciało od wewnątrz ogrzewa wesołe wspomnienie sprzed tygodnia, które wraca…I głos: „Zzzziiiimnoo” 🙂 . Próba – uchylam drzwi…i od razu zamykam….”Nie, to jest chore…Samotnie, w ciemność, na lód i w mróz…” głowa oponuje…Ale budzi się serce – tydzień temu, frunąłem, było cudnie, teraz walczę…ale to właśnie w takich chwilach trzeba, bo teraz właśnie pokonuje się słabość…A jest co. Tu, w małej przestrzeni, niedawno wesołej, dopada mnie samotność…Rozsądek krzyczy – wracaj, dusza mówi – nie rezygnuj….Reakcja może być tylko jedna…. Czytaj dalej
Wtorek 12.01.2016r.
…Powrót…do pisania…Być może 😉 …Może teraz będzie krócej, „esencjonalniej”…mniej będę „przynudzał” 😉 ….Kiedyś, u zarania, biegłem do kompa i podłączałem palce do klawiszy klawiatury niemal natychmiast po treningu…Żeby przeżycia były jeszcze gorące!…żeby dzielić się nimi niemal na żywo…Działo się tak, bo wiedziałem, że ktoś to czyta, że ktoś np. poniedziałkowy poranek zaczyna od kawy i lektury tego, co tu przelałem…rozkodowanych emocji….:) , że to zapis wspólnych chwil, a nie tylko kolejna sucha relacja z samotnego truchtu..Może teraz będzie inaczej, bardziej syntetycznie…pewnie tak…Czas popłynął, świat wokół skierował swoje fascynacje gdzie indziej, wzrok powędrował w inne strony…Ja niewiele się zmieniłem, często i gęsto sam ze światełkiem przemierzam niegdyś wypełniane gromadnym śmiechem wieczorne szlaki….Nie poddaję się…Może dlatego zdarzają się czasami, jak niezwykły bonus od losu, chwile takie, że wszystko wraca – dawana radość, łomot serducha, nieodczuwalne zmęczenie… najpiękniejsze endorfiny, jakich doznawałem….doznaję niezmiennie wciąż…za jakimi tęsknię….bo „samotność biegacza” nie jest w moim przypadku radością….Tak było właśnie we wtorek…..
************
To piękny czas na bieganie…. Czytaj dalej
Umarł król – niech żyje król :)…Olight H15S Wave XM-L2….
Olight H15S Wave XM-L2 – pierwsze wrażenia…
Zacznę od tego, że mój ulubiony, 100-lumenowy Mactronic HLS-K1+, który dzielnie oparł się nawet pożarowi paska (!), niestety dokończył żywota. Przyczyna? Prawdopodobnie zawał elektronicznego serca – pacjent zszedł nagle i zaskakująco, ale też godnie, bo w boju…Powstała niespodziewana potrzeba następcy i tu przypomniałem sobie, że mój kolega, Maciek, rok jakiś temu, wybierając się na nasze wieczorne, jesieno-zimowe, czwartkowe biegania, dokonał zakupu czołówki. Była bardzo podobna wizualnie do mojej, jednak mocniejsza i miała bardzo pożądany przeze mnie dyfuzor. Poszedłem tym tropem. Tak oto zakupiłem Olight’a H15S, z drugiej już odsłony tego modelu. Czytaj dalej
Niedziela 14.06.2015 r.
….Nigdy nie zwątpić….
Przepraszam…Już na wstępie. Każdego z Was, który zacznie czytać ten wpis. Ostatnio tak rzadko tu zostawiałem jakieś słowo dla Was, a dziś, gdy siadacie po słonecznym i pewnie wybieganym weekendzie, szukając tu wreszcie kolejnego odcinka towarzyskiej sagi, czy może opisu kolejnych moich przebytych kilometrów…przeżyjecie zawód…. Wybaczcie mi…. Czytaj dalej
Niedziela 12.04.2015r.
…Cyfry to cyfry. Są ważniejsze rzeczy…
…8. Poznań Półmaraton…
….Zimno. Nawet bardzo, bo wieje. Mam na sobie kompresy, letnie spodenki, koszulkę techniczną z krótkim rękawkiem i bluzę. Mimo to wiatr dobiera się do mnie. Krzyżówka ulic, przystanki w różne strony. Dylemat. Za kilka chwil podjedzie „8ka”, zawiezie mnie bezpośrednio do celu…Nieco później będzie „7ka” w kierunku Wildy, a dalej przesiadka na „6kę”. Na miejscu o 20 minut później, ale za to mam szansę jechać z Pędziwiatrem. Wybieram jednak pierwszą opcję. Daję znać Maćkowi. W tramwaju komfort. Ciepło, przejazd mam od organizatora za „free”. Jak na niedzielny poranek sporo ludzi. Są i biegacze, poznać ich łatwo po butach. Włączam muzykę…. Czytaj dalej
Środa 01.04.2015r.
…Gradem w twarz…
Do wczoraj jeszcze głęboka jesień, dziś zdecydowała się uchylić duszę i wpuścić kilka promieni. Nawet więcej 🙂 … Tak naprawdę stał się cud – słońce gwałtownie rozsunęło chmury i z bliska zaświeciło w zdumioną twarz. Życie zaskakuje, również pozytywnie. Zastygłem w bezruchu, by chwili nie płoszyć, błyskawicznie nastawiłem się na odbiór nawet mikro-bodźców, jakbym po wielodniowej włóczędze po pustyni nagle znalazł się w oazie, w cieniu palmy, dostał do ręki chłodnego drinka…Niespodziewana i aż paraliżująca w zalęknieniu odmiana, ale mam świadomość, że potrwa ledwie chwilę…potem wrócę na piach…I tak się dzieje. Zostają mile zawroty głowy, powodujące lekką, acz przyjemną, dezorientację… Czytaj dalej