Niedziela 14.06.2015 r.

….Nigdy nie zwątpić….

Przepraszam…Już na wstępie. Każdego z Was, który zacznie czytać ten wpis. Ostatnio tak rzadko tu zostawiałem jakieś słowo dla Was, a dziś, gdy siadacie po słonecznym i pewnie wybieganym weekendzie, szukając tu wreszcie kolejnego odcinka towarzyskiej sagi, czy może opisu kolejnych moich przebytych kilometrów…przeżyjecie zawód…. Wybaczcie mi…. Czytaj dalej

Sobota 05.10.2014r.

 

Ja frunę…

Sobota…Wczoraj mój życiowy kalendarz otworzył kolejną kartę do zapisania…Sporo ich już za mną, są w nich lepsze i gorsze…Stanowią historię, nic już w niej nie zmienię, ale są o tyle ważne, że ukształtowały moją teraźniejszość…Teraz, gdy wielokrotnie staję z nimi sam na sam, gdy robię wyrzuty o to, czy tamto, przynajmniej wiem, dlaczego jest tak, jak jest….Dziś, na progu nowego dnia, pierwszego dnia reszty mojego życia, staram się mieć uśmiech na ustach, patrzeć przed siebie śmiało…bo…życia można się obwiać, owszem, mówią o tym doświadczenia, można odwracać głowę z lękiem, ale….można też z otwartym sercem i odważnie patrzeć w słońce, bo życie potrafi cudownie zaskakiwać i dla tych niespodziewanych i często niezasłużonych chwil szczęścia warto z radością zaczynać każdy poranek… Czytaj dalej

Czwartek 02.10.2014r.

 

Do pary z Księżycem…

Zakleszczony pomiędzy skrajnymi myślami…Miotam się…Wejście w dzień jest gwałtowne..różne okoliczności sprawiają, że gdybym mógł, ubrałbym buty i pobiegał już o świcie…Przed siebie i najdalej jak się da….Ilu z Was tak ma?..I jak często?….Wielu pewnie…Sam jestem jednak sobie winien…dokładnie – emocjom, które najczęściej stają w kolizji z życiem…jak stłuczka w drodze do pracy….Niby trochę szkła, parę wgniotów, a nastrój na cały dzień idzie w łeb…Tak było o poranku dziś u mnie… Czytaj dalej

Czwartek 23.01.2014r.

 

Herbatka…mrożona 🙂

No i przyszła Arktyka. Dłuuuugo nas oszczędzały wschodnie wiatry, długo aura zachęcała do wyjścia i biegania. Do czasu. Pierwszym symptomem zmian była już niedzielna gołoledź, w poniedziałek szklanka nie ustąpiła, a od wtorku – zamiast rosnąć, słupek rtęci przyjął odmienny kierunek…I tak oto świat wokół zastygł w przezroczystej, obłej i śliskiej skorupie, jakby Królowa Północy przybyła na wielkich saniach i jednym oddechem, jednym gestem ręki zamknęła wszystko w szklistej polewie…Dla nas, biegających, nie miała tym samym litości. I mróz, który sięgnął ponad 10ciu stopni poniżej zera, i miejscami nie dająca żadnej przyczepności nawierzchnia, wielu amatorów ruchu uziemiła w domu….Ale….nie nas 😀 . Czytaj dalej

Niedziela 19.01.2014r.

 

Radość biegania…

Jak przed tygodniem, mocniejszy akcent sobotni tylko podsycił głód, a nie zamęczył. To ciekawe, jak reaguje ciało na silny bodziec – regeneracja jest o wiele szybsza niż po dłuższym a wolniejszym „klepaniu” kilometrów. Przynajmniej ja tak mam 😀 . Fajnie się to wpisuje w mój nastrój oczekiwania na niedzielę, bo te nasze spotkania i zajęcia w tempie easy są jak cotygodniowe święto – dla nich mam coraz częściej dylemat wyjazdowy, po prostu – żal mi opuszczać, chcę być obecny na każdych. I nie chodzi tu o to, że ochrzczono mnie „prowadzącym”, ale o ten potężny zastrzyk pozytywnej energii, jaki dają mi przyjaciele. W czasie tych kilku godzin nad Rusałką ani przez moment nie myślę o problemach codzienności – sercem i duszą jestem tam i tylko tam. Czytaj dalej

Sobota 07.12.2013r.

 

Zabawa biegowa – odsłona I

Orkan jednak się rozkręcił…Cały wczorajszy dzień energetyka miała masę pracy, by usuwać skutki silnego wiatru…W takich sytuacjach, gdy aura choć trochę odbiega od tej „zwykłej”, spokojnej i przewidywalnej, wychodzi jak na dłoni, w jakim stanie jest infrastruktura, od której w dużym stopniu zależymy i jaką sprawność wykazują państwowe instytucje w usuwaniu awarii i dostawie mediów. Tą samą sprawność, jaką niezmiennie się wykazują, gdy przychodzi czas egzekwowania od nas należności za swoje usługi… Ja byłem „szczęściarzem” wczoraj – kilka domów dalej, jak mnie poinformowała kablówka, zabrakło prądu w ich punkcie dystrybucji sygnału i dlatego od 8ej rano do późnego wieczora nie miałem tylko internetu (tv jest mniej dla mnie istotna), co właściwie spowodowało, że nie miałem również pracy 🙂 . Farta nie mieli jednak Ci, którzy ogrzewają się prądem, jak mój brat – ich czekała, delikatnie mówiąc, „chłodna” noc…. Czytaj dalej

Środa 21.08.2013r.

 

Bardzo chcieć…

Motywacja…Bez niej nie ma sukcesów w pracy, w sporcie, życiu prywatnym…W bieganiu również. Może być różna, każdy ma swoje własne bodźce, które go stymulują…Wszystko zasadza się jednak na „chceniu” lub „nie chceniu”…Czasem okraszone jest potokiem słów, czasem oznacza milczące działanie. Najczęściej jednak prowadzi do celu. I osiąga go… Czytaj dalej

Środa 14.08.2013r.

 

Wieczór z Mo Farah’em 🙂

Ostatnimi dniami ckniło mi się trochę za pamiętnym bieganiem przy czołówkach w długie zimowe wieczory, mając u boku Pędziwiatra i Anitę…Jakkolwiek niezbyt sentymentalnie patrzę na długa zimę, tak tamte chwile miały magię. Światełko na czole, chrzęst śniegu pod butami, podświetlone oddechy, roziskrzone niebo nad głową…Marcelińskie, czy Rusałkowe kąty w żółtej poświacie miasta…Ale prawdziwa magia była w nas, poza słowami…Świetnie się bawiliśmy…Teraz życie nas troszkę rozdzieliło, mam nadzieję chwilowo, a ja z perspektywy czasu patrze na to z wyczuwalnym ciepłem w sercu…Ze „starej gwardii” dołącza jeszcze z doskoku Przemo, jest łącznikiem z tymi biegowymi, towarzyskimi początkami…. Czytaj dalej

Niedziela 04.08.2013r.

 

Cudowny deszcz…..

To, że się raz nie udało, nie znaczy, by nie próbować 😀 … Jeszcze w sobotę wymieniłem się smsami z Magdą, która ponowiła zaproszenie na poranne bieganie 🙂 – tym razem…na godzinę siódmą! ….Uuuu, poprzeczka wędruje wyżej 😉 . Zdradziła też, że niespodziewanie wyjeżdża, więc opuści najbliższą biegową środę i kolejną niedzielę niestety..Zagrożone stały się nawet zajęcia zBN jutro, więc to ostatnia szansa, by w pełnym składzie potruchtać…Po atrakcjach całego dnia miałem zamiar położyć się szybciej, ale odebrałem z promocji film na BP, a dawno nic nie oglądałem, więc czas mi umknął aż do wpół do pierwszej. No nic – budzik na 5:50 i liczę na łut szczęścia 😉 😉 . Tym razem przynajmniej nie muszę sam siebie przekonywać, że warto… 😉 Czytaj dalej

Środa 19.06.2013r.

 

Na przekór……

Letni upał…Nie słońce, wiatr i śpiew ptactwa, tylko…tropikalne powietrze, sprawiające wrażenie, że można je pokroić w kostkę, takie jest gęste….Od rana towarzyszy nam gorąca zwrotnikowa masa, podobna do tej znad afrykańskiej sawanny….Abstrakcyjna wydaje się myśl, że dwa i pół miesiąca temu zbieraliśmy się nad skutą lodem, zaśnieżoną Rusałką, a na BBLowym stadionie do biegania był tylko jeden oczyszczony tor do dyspozycji…. Czytaj dalej