Środa 28.08.2013r.

 

Praca, świetna zabawa i atak endorfin…

Mój dzień zwykle „wstaje” o 6:50…Budzi mnie delikatnym dźwiękiem Czesiu Niemen, zapraszając na „kolorową słodycz” do kawiarenki Pod Papugami 😀 …Co rano ociągam się z decyzją, by mu nie odmawiać, wydłużając drzemkę dwukrotnie o 10 minut 😉 …To pozwala mi delikatniej opuścić strefę komfortu…. Czytaj dalej

Niedziela 25.08.2013r.

 

Biegowe „deja vu”…

Moje zaskoczenie nie mija. Owszem, czuję wczorajsze bieganie, po „grzybkach” nie może być inaczej, nawet, gdy się troszkę oszczędzałem. Nie jestem jednak pokurczony, nie kuśtykam, a ślady wczorajszych zajęć i podwójnego biegu po nich, rozrzucone po moich kończynach, nie robią większego wrażenia 😉 . Ot, normalne samopoczucie potreningowe. A przede mną kolejny, nie mniej ekscytujący dzień… 🙂 Czytaj dalej

Sobota 24.08.2013r.

 

Praca nad siłą…i ostatnie uroki wakacji…

Powrót z imprezy był o przyzwoitej porze i w przyzwoitym stanie. W dodatku odbył się przy użyciu „własnego napędu” 😀 – to już u mnie taka mała tradycja, że gdy bywam na Starówce, w drodze powrotnej często wybieram spacer, on daje mi wytchnienie, pozwala uspokoić myśli…Na pewno też wpływa na samopoczucie. Szczęśliwie od tej soboty zajęcia BiegamBoLubię wracają do starej, dobrej pory, 9:30, więc miałem też komfort snu przed sobą… Czytaj dalej

Piątek 23.08.2013r.

 

Parabiegowy „przerywnik” w Room 55…

Wciąż gnamy…Życie pędzi czasem rytmem szalonym, tempem etiopsko-kenijskim, a my, poza naszymi biegowymi „chwilami”, nie mamy szansy porozmawiać…Owszem, łączymy jedno z drugim – każdy nasz trening jest okazją, by wciąż i wciąż lepiej się poznawać, nawet obrane tempo często celowo jest konwersacyjne….Ale…brakuje takiej prawdziwej chwili spokoju…miejsca, w którym wszyscy razem możemy usiąść, niekoniecznie w biegowych „rajtuzkach”  🙂 i po prostu z radością sobie pobyć….. Czytaj dalej

Środa 21.08.2013r.

 

Bardzo chcieć…

Motywacja…Bez niej nie ma sukcesów w pracy, w sporcie, życiu prywatnym…W bieganiu również. Może być różna, każdy ma swoje własne bodźce, które go stymulują…Wszystko zasadza się jednak na „chceniu” lub „nie chceniu”…Czasem okraszone jest potokiem słów, czasem oznacza milczące działanie. Najczęściej jednak prowadzi do celu. I osiąga go… Czytaj dalej

Niedziela 18.08.2013r.

 

Z parkietu nad Rusałkę….

…”I tylko czarne oczy, śnią się czarne oczy…”….”A teraz idziemy na jednego”…kto tego nie zna?… Średni ze mnie miłośnik tej twórczości 😀 , ale to niemal weselna klasyka i zazwyczaj „po kilku konkretniejszych” mniejsze znaczenie ma „ukryte piękno i głębia” oprawy muzycznej – ważne, że rytmiczna i można się przy niej „pogibać” 😉 … Towarzystwo jest mi dobrze znane i bardzo wesołe, to cała wartość takich spotkań – jedyna szansa by pogadać i się pośmiać…. Ja mam jednak tajny plan, który nijak nie koresponduje z okolicznościami i nie ma szans, by ktokolwiek z weselnego otoczenia zrozumiał moje intencje – o 10tej rano chcę stawić się nad Rusałką, na treningu z moimi biegowymi przyjaciółmi 😀 . Czytaj dalej

Sobota 17.08.2013r.

 

Na wariackich papierach…

Jak zorganizować sobie czas w ten weekend, zachodziłem w głowę od dłuższego czasu. Wyjazd na ślub we Wrocławiu/Obornikach Śląskich całkowicie rozbijał moje biegowe plany…Żal mi lata, żal mi każdej straconej chwili, a że w dodatku przeciętny ze mnie król parkietów, tym bardziej męczyło mnie, jak tu sobie wszystko poukładać, by ze wspólnego sobotnio-niedzielnego truchtania z przyjaciółmi nie rezygnować… Czytaj dalej

Środa 14.08.2013r.

 

Wieczór z Mo Farah’em 🙂

Ostatnimi dniami ckniło mi się trochę za pamiętnym bieganiem przy czołówkach w długie zimowe wieczory, mając u boku Pędziwiatra i Anitę…Jakkolwiek niezbyt sentymentalnie patrzę na długa zimę, tak tamte chwile miały magię. Światełko na czole, chrzęst śniegu pod butami, podświetlone oddechy, roziskrzone niebo nad głową…Marcelińskie, czy Rusałkowe kąty w żółtej poświacie miasta…Ale prawdziwa magia była w nas, poza słowami…Świetnie się bawiliśmy…Teraz życie nas troszkę rozdzieliło, mam nadzieję chwilowo, a ja z perspektywy czasu patrze na to z wyczuwalnym ciepłem w sercu…Ze „starej gwardii” dołącza jeszcze z doskoku Przemo, jest łącznikiem z tymi biegowymi, towarzyskimi początkami…. Czytaj dalej

Niedziela 11.08.2013r.

Ziarko do ziarka…

Pogoda od wczoraj się nie zmieniła, no może troszkę odważniej słońce rozsuwa chmury 😉 . Poranek niedzielny witam dobrym nastrojem – odkąd zaglądam na spotkania zBiegiemNatury, ten świąteczny dzień tygodnia ma dla mnie zupełnie inną wartość. Ranek jest uśmiechnięty, wieczór zaś…smutny, bo znów trzeba czekać długie 7 dni, by spotkać przyjaciół i wspólnie pobiegać… Czytaj dalej

Sobota 10.08.2013r.

 

Dzień konia 🙂

Wczoraj miałem stresujący dzień, wymęczył mnie, więc jeszcze wieczorem uznałem, że skoro idę wcześniej spać, mogę spróbować zrobić to, czego nie udało mi się zrobić tydzień temu – wstać na 8:00 na bieganie 🙂 . Plan o tyle sensowny, że po nocnym przejściu frontu, niebo miało się zachmurzyć, a temperatura spać w boskie okolice 15-20stp. 🙂 . Czytaj dalej