Czwartek 26.12.2013r.

 

Odmulanie…

Po naszym niedzielnym „biegowym opłatku” nadszedł świąteczny tydzień. W tym roku układ dni wolnych wypadł średnio korzystnie. We wtorek Wigilia, środa i czwartek świąteczne, piątek teoretycznie pracujący i po nim weekend…Od lat spędzam ten czas u rodziny na Zachodnim Pomorzu, krainie wymarzonej do biegania, gdzie – jak w snach – ubieram buty i biegnę prosto do lasów, gdzie wokół malownicze górki i dolinki, jeziora i małe śródleśne stawki, a pośród tego wijące się i nie wiedzieć dokąd zmierzające leśne dukty…Tym razem zastanawiam się, jak rozłożyć sobie w czasie „zajęcia terenowe” – chciałbym dać odpocząć nieco nogom, ale też zdaję sobie sprawę, że ascezy przy stole nie będę uprawiał i ruch będzie niezbędnym elementem  walki z nadprogramowymi kaloriami… Czytaj dalej

Niedziela 22.12.2013r.

 

Nasza Wigilia…

Bardzo czekałem na ten dzień. Moje bieganie ewoluowało..Tak, jak większość, swoją walkę zaczynałem samotnie…Dwa lata temu, zimą, łapiąc dramatycznie równowagę na nieodśnieżonych, skutych lodem chodnikach, konsekwentnie realizowałem swoje marszobiegi, wdychając łapczywie mroźne powietrze…Byłem tylko ja i…muzyka. Potem przyszedł czas na próbę – pierwszy BBL nad Maltą…I jedyny wówczas. W jego trakcie myślałem, że umrę, gdy towarzystwo ruszyło galopem na znaną sobie pętlę. Zaraz po zajęciach na kilka tygodni powaliły mnie zatoki, a gdy wróciłem, znów byłem sam…Lato…Jesień…Na swój sposób dobrze się bawiłem, przeżywałem w ciszy porażki i uniesienia, złość i wzruszenia…Przebiegłem bez postojów pierwszą godzinę…Stopniowo zaczynało mi brakować towarzystwa. Biegałem już troszkę szybciej i dalej…Byłem gotów, by po raz drugi poszukać pokrewnych dusz…Ponad rok temu przyszedłem nad Rusałkę na zajęcia pod okiem Moniki i Piotra…I tak się zaczęło…Nadeszły pierwsze biegowe Święta – Anita spontanicznie upiekła ciasteczka i zabrała nas do małej knajpki kilka kroków od naszego miejsca spotkań. Mieliśmy pierwszą wspólną Wigilię 😀 😀 ….Minął rok, przemierzyłem z przyjaciółmi setki kilometrów i dziś znów mamy usiąść przy świątecznym stoliku, podzielić się opłatkiem, złożyć życzenia, uścisnąć…. 😀 Czytaj dalej

Sobota 21.12.2013r.

 

Zabawy biegowej odcinek III…

Życie pisze scenariusze, które ciężko jest przewidzieć…Wczoraj wieczorem w trybie alarmowym wiozłem brata z powrotem do szpitala…Sporo nerwów kosztowała ta noc…Późno się kładłem spać, ale – jeśli tylko sytuacja pozwoli – z treningu BBLowego nie miałem zamiaru rezygnować. Zaplanowałem nawet, że z racji sąsiedztwa Malty i szpitala, zajrzę tam w drodze z zajęć… Czytaj dalej

Środa 18.12.2013r.

 

„Ach, co to był za..bieg!”

Tak, to nie pomyłka z datą. To środa zamiast czwartku. Już rozstając się w ubiegłym tygodniu rozmawialiśmy o tym, że kolejny tydzień przyniesie falę firmowych Wigilii i spraw przedświątecznych. Zmiana terminu na wcześniejszy ratowała sytuację, choć jeszcze nie wiedziałem, czy dla wszystkich. Dla mnie oznaczała mocne sprężanie się, ale przeniesienie spotkania o dzień wcześniej na podobną porę było do przyjęcia. Co do pozostałych konsultację zacząłem na fejsie wczoraj – wszystko wskazywało na to, że z naszego doborowego Team’u zabraknie tylko Agnieszki, która obsadzona miała oba wieczory i żadna zmiana nie satysfakcjonowałaby…Tak było do wieczora, gdy Aga przysłała info, że może jednak uda jej się zjawić 🙂 . Super wieści 🙂 . Czytaj dalej

Niedziela 15.12.2013r.

 

Po przeciwnej stronie bieguna…

Wczoraj było mocniej, to dziś pora na relaks. Co prawda, w świetle starych nawyków, wstawanie w niedzielę w porze analogicznej do dnia roboczego i brak możliwości porządnego wyspania się od długiego już czasu, to jest swego rodzaju ekstremum 😀 , jednak ja się nie zrażam i nadal mam zamiar wyłamywać się ze stereotypów. Zresztą mój zegar biologiczny i tak stawia mnie na nogi w porze codziennego budzenia, tak jest i dzisiaj. Czytaj dalej

Sobota 14.12.2013r.

 

Zabawy biegowej odsłona druga…

Może tym razem pięknego słońca nie ma, ale nie pada i ciepło jest – pogoda więc wyśmienita, by pohasać po lasach za Maltą. Wczoraj wklepałem sobie trening do Garmina, będzie więc dziś komfortowo – tak myślę, bo dotychczas nie korzystałem jeszcze z tego podstawowego dobrodziejstwa zegarka 🙂 . Zeszły tydzień był lekcją, zbieraniem doświadczeń, jak pobiec, by z jednej strony zmęczyć się, a z drugiej nie trafić na nieodległy SOR w Szpitalu na Szwajcarskiej 😉 😉 . Czytaj dalej

Czwartek 12.12.2013r.

 

Otuleni mgłą…

Tym razem dyskusja na temat czwartkowego biegania rozpoczęła się na początku tygodnia, a to za sprawą Maćka, któremu bardzo do gustu przypadło sobotnie bieganie na tyłach Malty i chciał tam wrócić. Temat omówiliśmy na fejsie, tradycyjnie na naszym fanpage’u. Zmiana miejsca spodobała się Przemowi i Kony’emu, którzy dołączyliby do nas wtedy, ale nie na rękę było dziewczynom, dla których lokalizacja Rusałki jest korzystniejsza. Po tym, jak ze składu jednak wypadł Przemo, a większość opowiedziała się za starym miejscem, uzgodniliśmy, że o 20tej widzimy się znów przy rogatce. Jak się miało okazać wybór był trafny, bo aura szykowała małą niespodziankę… Czytaj dalej

Niedziela 08.12.2013r.

 

W ulubionym towarzystwie…

Wczorajsza zabawa biegowa pod okiem Yacoola była pierwszym bliższym kontaktem z warunkami zimowymi. Poprawię się – z krajobrazem zimowym, bo temperatura bliska była zera, nie było lodowatego wiatru, a śnieg nie smagał twarzy. Mimo to – było jak z albumu o zimie 🙂 , a moje Mizunki tak bez echa przeszły test przystosowawczy, z którego wyszły zwycięsko. Nie są to rzecz jasna typowe buty do pokonywania zasp, stałego kontaktu z  białym puchem, odgrodzone od niego membraną, ale mają terenowy bieżnik, który już w błotnistym lesie pokazał, co potrafi 🙂 . Obcując ze śniegiem po kostki, tak samo, jak podczas deszczowego dnia, buty łapały wilgoć, ale siatka jest na tyle przewiewna, że pod wpływem ciepła stopy wilgoć odparowuje i nie czuję z jej tytułu żadnego dyskomfortu. Bardziej przezorne okazały się nasze dziewczyny 🙂 . Magda już jakiś czas temu kupiła „mocne” Asics-y, wczoraj na podobne obuwie zapolowała Aga. Dziś oficjalna prezentacja jej Adidasów Kanadia 5 Trail GTX 🙂 . Czytaj dalej

Sobota 07.12.2013r.

 

Zabawa biegowa – odsłona I

Orkan jednak się rozkręcił…Cały wczorajszy dzień energetyka miała masę pracy, by usuwać skutki silnego wiatru…W takich sytuacjach, gdy aura choć trochę odbiega od tej „zwykłej”, spokojnej i przewidywalnej, wychodzi jak na dłoni, w jakim stanie jest infrastruktura, od której w dużym stopniu zależymy i jaką sprawność wykazują państwowe instytucje w usuwaniu awarii i dostawie mediów. Tą samą sprawność, jaką niezmiennie się wykazują, gdy przychodzi czas egzekwowania od nas należności za swoje usługi… Ja byłem „szczęściarzem” wczoraj – kilka domów dalej, jak mnie poinformowała kablówka, zabrakło prądu w ich punkcie dystrybucji sygnału i dlatego od 8ej rano do późnego wieczora nie miałem tylko internetu (tv jest mniej dla mnie istotna), co właściwie spowodowało, że nie miałem również pracy 🙂 . Farta nie mieli jednak Ci, którzy ogrzewają się prądem, jak mój brat – ich czekała, delikatnie mówiąc, „chłodna” noc…. Czytaj dalej

Czwartek 05.12.2013r.

 

Orkanoodporni…

Euforia startowa, tak u mnie do tej pory nieczęsto spotykana, chyba trwa nadal – we wtorek zapisałem się na marcową, kolejną edycję Maniackiej Dziesiątki 😀 . Co nie zabije, wzmocni 😀 . Będzie to w sumie oficjalny debiut na asfalcie, o „dyszce” nie wspominając. Z jednej strony – nic wielkiego, od lata wydłużyłem dystanse, przebiegłem dychę po lesie i choć teraz często zdarza mi się przystanąć tu i tam, by zrobić foto, czy zachwycić się naturą, to 10 kilometrów nie jest w głowie barierą żadną. Z drugiej jednak – patrząc na obecną moją formę, jakieś dziwaczne kłopoty oddechowe i, powiedzmy sobie, niezbyt porywające osiągi, trudno wytyczać jakiś cel konkretny tego biegu. Jak więc zwykle to bywa, założyłem, że będzie to kolejny Run4Fun 🙂 , do czego zresztą mocno zagrzewała mnie nasza Aga. „To będzie nasze święto grupowe” pisała. I tak właśnie będzie 🙂 . Ale ostatecznego kopa dała mi jednym zdaniem: „Nie ściemniaj, tylko zapisuj się. Chyba, że chcesz być wiecznym supportem 🙂 „. Wspieranie Magdy podczas maratonu było wielką przygodą i ogromną radością, ale Aga ma rację – to była wyjątkowa impreza, czas samemu wybiec z lasu na asfalt. Zatem postanowione. 15 marca. Numer startowy: 968. Do boju 🙂 . Czytaj dalej