Sobota 05.10.2013r.

 

W blasku jesieni…

Chmury się rozpierzchły, pozostał tylko błękit i słońce 😀 . Jaka szkoda, że nie ma ono już takiej siły, jak latem, że nie wdrapuje się tak wysoko na nieboskłon… 😉 Ale to, że jest, wystarczająco podgrzewa ochotę na ruch na powietrzu 🙂 . Każdy „opromieniony” dzień będzie smakował pysznie, bo perspektywa słoty, szarości i deszczu nikogo nie pociąga. A i na taką jesień trzeba być gotowym. Póki co zakładajmy koszulki termo, wiatrówki, na dłonie o poranku lekkie rękawiczki i ….biegajmy 😀 . Czytaj dalej

Czwartek 03.10.2013r.

 

Po prostu….wyjątkowo!

Cztery dni czekania to dużo…Czuję narastające napięcie, nie mogę się doczekać…No dobrze – co ma powiedzieć Magda?? Pauzowała…kilka tygodni 🙂 . Dziś wraca do nas 😀 . Aga była w masywie Babiej Góry, nie biegała, też czeka na spotkanie :)…Do tego Jola, której wystarczy napisać, a zaraz kombinuje, by się stawić…No i Maciek, który ze względów zdrowotnych był nieobecny, wrócił w niedzielę, a teraz to pierwszy po przerwie wspólny trening w tygodniu, w biegu wieczornym….Udział potwierdził również Przemo, więc stara gwardia powraca!! Jest też niespodzianka – po moim newsie na fanpage’u odezwał się Adrian z chęcią dołączenia do składu 😀 ….Super!!! Ekipa rośnie w siłę!! Nie mogę doczekać się spotkania….. Czytaj dalej

Niedziela 29.09.2013r.

 

15h w drodze, 4h snu i na trening 🙂

Wariactwo…

Prognozy dla Semonzo były bezwzględne – to, czego udało się jakoś uniknąć w tygodniu, miało nadejść nieubłaganie w niedzielę…Dlatego w piątek już zadecydowaliśmy – wracamy dzień wcześniej, w sobotę…To rodziło niespodziewanie szansę na to, bym nie tracił biegowo obu dni, a ocalił niedzielne spotkanie zBiegiemNatury, które od czasu zarządzenia pauzy trenerskiej sami animujemy 😀 …. Czytaj dalej

Czwartek 26.09.2013r.

 

Samotnie w górę Doliny Santa Felicita..

Wieczór za wieczorem, spędzane na wesoło, nie pozwalały na potruchtanie…Wczoraj Marek próbował mnie wyciągnąć po kolacji i winie, ale zważywszy, że separacja między posiłkiem a wysiłkiem u mnie to minimum dwie godziny, a do tego nie biegam po spożyciu, nie dałem się zabrać 🙂 . Mój kolejny plan biegowy zresztą, jak pisałem wcześniej, był zgoła odmienny 😀 ….Miałem ochotę na zapuszczenie się w dolinę, która zaczyna się kilkaset metrów od campu, za naszą ulubioną, ziejącą magicznymi zapachami włoskiej kuchni, Anticą Abbazią. Ochotę tym większą, że zabrałem ze sobą „Mizunki”, dedykowane w teren… 😀 . Poszedłem więc spać z konkretnym zamiarem w głowie… Czytaj dalej

Środa 18.09.2013r.

 

Na raty…

Pomysł, by zamiast w czwartek, pobiec w środę, zrodził się z kilku powodów…Po pierwsze – wyjątkowo na czwartek zmieniły mi się plany i nie wyrobiłbym się. Po drugie – już przed południem zrobiłem z Agą mała burzę mózgów na fejsie pt. „gdzie biegamy?”. I to Aga podpowiedziała mi nie Rusałkę, nie Marcelin, a powtórkę z Moraska. A tak się ładnie złożyło, że i tak na 18tą dostarczyć miałem tam córkę na lekcję tenisa – godzina patrzenia na przebijaną przez siatkę piłkę była więc do wykorzystania 😉 . Po trzecie – Morasko miało być tylko tłem 😀 – tym razem mieliśmy „odkryć” nieznane mi tereny nad Wartą (!). Po czwarte – wszystkie zainteresowane dziewczyny, czyli prócz Agi również Dorota i Jola, dobrze znają ten teren, bo tam biegały i mają względnie blisko. Bardzo mnie ucieszył ten pomysł więc i nie mogłem się od rana doczekać spotkania 😀 . Czytaj dalej

Niedziela 15.09.2013r.

 

Ambitni – wygrywają 🙂

OK. Perspektywa zabawy ślubnej nie sprzyja planom sportowym. Przynajmniej w teorii 🙂 . Wystarczy jednak tylko dobrze kombinować 😉 😉 . Moje ślubno-weselne wędrowanie sobotnie zakończyło się dość odmienną od tradycyjnych, obiadokolacją, z pełnym sortem atrakcji towarzyszących tej wzniosłej okazji, ale bez szaleństw do utraty tchu 😉 . To się okazało zbawienne w perspektywie moich biegowych planów na niedzielę 😉 . O godzinie 1ej byłem w domu 😀 …..Co prawda zachciało mi się sprawdzać, co miał na myśli kolega, przysyłając mi smsem ligowy rezultat 2:0 i odpaliłem w nocy nagrany mecz Śląska z Lechem. Kiedy było już i tak za późno, a rezultat i gra naszych „gwiazdorów” wołały o pomstę do nieba, dopadł mnie dołek, że….straciłem GODZINĘ SŁODKIEGO SNU…(!!). Przecie jestem umówiony z Dorotą przy Olimpii na 9:15. Czytaj dalej

Sobota 14.09.2013r.

 

Między deszczem a…deszczem 🙂

Przyzwyczajenie jest podobno drugą naturą człowieka 🙂 . Przywykłem do przyzwoitej biegowej pogody. Faktycznie, od jakiegoś czasu weekendowe poranki, jeśli nie słoneczne, to są z reguły jeszcze przyzwoicie ciepłe, a na pewno suche.

Podciągam roletkę w oknie i przez chwile próbuję zrozumieć widok: kałuże z bąbelkami powietrza?..znaczy – pada….gałęzie się chwieją?…znaczy – wieje… 🙁 . Ciężko to jakoś do mnie dociera, ten widok jest mi jakoś obcy….Parzę sobie kawę i dochodzę do siebie po tym pierwszym szoku. Jak tu się ubrać? Termo + wiatrówka??…Nie no, przesada, jeszcze nie jest tak zimno…Zaglądam do ogrodu – faktycznie zimno nie jest, ale i przestało nawet kropić…No!…To rozumiem, można się zbierać na trening. Czytaj dalej

Czwartek 13.09.2013r.

 

Truchcikiem na Górę Moraską…

Ok. Kupiłem buty. Jeden demon został usidlony 😀 . Cieszę się bardzo, bo jednak im więcej oglądałem filmów z biegania terenowego, im bardziej nakręcała mnie tematyka górska, tym mocniej męczyła mnie świadomość, że ja nawet na te nasze skromne parkowo-leśne tereny nie mam odpowiedniego obuwia… Oczywiście teraz powstał „głód debiutu”, czyli niecierpliwe czekanie na czwartek, na pierwszy bieg…Perspektywa idealna – bieg na Górę Moraską, niezbyt wyniosły „szczyt” (raptem niecałe 154m n.p.m.), bardziej taka podmiejska górka, ale oferująca kawałek zalesionego, pofałdowanego terenu, a nawet zapraszająca na szczyt całkiem rasowym podbiegiem 😀 . Czytaj dalej

Poniedziałek 09.09.2013r.

Heloooo!!!?? Masz już kilka par, po co kolejne?…

Kurcze, dlaczego tak jest, że jak mi coś przyjdzie do głowy, posiedzę nad tym trochę w sieci…to się potem nie mogę od tego opędzić??? I próbuję zmieniać tematykę, głęboko oddychać, okazywać empatię ludziom w krajach ubogich, apelować do rozsądku….Nic. jak siedziało we łbie, tak siedzi…Nawet genialny neurochirurg nie byłby w stanie wykroić fragmentu płata, w którym zapętliła się i zawzięła na mnie….POKUSA 😀 . Czytaj dalej